Rumunia wolna od ptasiej grypy
Treść
Przeprowadzone w Rumunii badania na ewentualną obecność wirusa ptasiej grypy jak dotychczas wypadły negatywnie. Komisja Europejska, która podała wczoraj tę wiadomość, poinformowała, że w tej sytuacji nie podejmie żadnych kroków wobec Rumunii. Mimo to rumuńskie służby sanitarne w obawie przed ptasią grypą wybijają tysiące sztuk drobiu z ferm znajdujących się w pobliżu delty Dunaju.
- Dotychczas wszystkie próby przeprowadzone w Rumunii ciągle są negatywne. W tej chwili nie ma ptasiej grypy w Rumunii - powiedziała rzeczniczka unijnego komisarza ds. zdrowia i ochrony konsumentów Markosa Kyprianu. - Nie przewidujemy podjęcia kroków wobec Rumunii, chyba że zostanie wykryta obecność wirusa ptasiej grypy - dodała. Tymczasem potwierdziły się doniesienia o pojawieniu się tego wirusa w Turcji. Bruksela zakazała w poniedziałek importu żywego drobiu i piór z tego kraju.
W Rumunii służby medyczne potwierdziły wcześniej występowanie antyciał grypy w padłym drobiu, jednak nie zostało potwierdzone, że jest to ten sam szczep grypy, który pustoszy Azję. Na wszelki wypadek rumuńskie służby sanitarne wybijają drób z ferm znajdujących się w pobliżu delty Dunaju. Do wczoraj wybito ponad 45 tys. sztuk drobiu hodowlanego. Miejscowość Ceamurlia de Jos, gdzie zostały znalezione padłe kaczki, obecnie objęta jest kwarantanną.
Alarmujące wieści z Rumunii i zakaz importu tureckiego drobiu spowodowały początek psychozy we Francji. Jako dowód na to podaje się spadek sprzedaży kurczaków i wyczerpanie leku przeciwwirusowego Tamiflu, którego zabrakło we francuskich aptekach i składach. Prezes stowarzyszenia francuskich aptekarzy przyznał, że wykupiono całe zapasy sprzedawanego bez recepty Tamiflu w kapsułkach. Dodał jednak, że rząd zgromadził wielkie zapasy tego preparatu w proszku. Omawiając przygotowania do ewentualnej epidemii, francuski minister zdrowia Xavier Bertrand ujawnił, że władze zakupiły 13,8 miliona dawek Tamiflu.
W Niemczech rząd zapowiedział powstanie specjalnego sztabu kryzysowego, który będzie się składał z przedstawicieli poszczególnych landów, władz rządowych i wybitnych specjalistów w dziedzinie epidemiologii i weterynarii. Minister ochrony środowiska Juergen Trittin poinformował, że jego głównym zadaniem będzie zbieranie informacji w terenie na temat pojawienia się objawów ptasiej grypy i podejmowanie natychmiastowych decyzji.
Niemieccy rolnicy już od kilku dni domagali się zamknięcia niemieckich granic dla drobiu i przetworów drobiarskich z Turcji i Rumunii. Prezes Niemieckiego Związku Rolników (DVB) Gerd Sonnleitner w wywiadzie dla "Berliner Zeitung" zażądał znacznego zaostrzenia kontroli na unijnych granicach i to zarówno drogowych, jak i wodnych oraz powietrznych. - Nie tylko dzikie ptactwo roznosi wirusa, ale również niekontrolowana handlowa wymiana międzynarodowa, którą natychmiast należy ograniczyć i znacznie bardziej kontrolować - stwierdził Sonnleitner.
Rząd ostrzega przed sianiem paniki wśród społeczeństwa, ale jednocześnie przyznaje, że w trzech landach (Dolna Saksonia, Nadrenia Palatynat i Meklemburg Przedmurze) należy szczególnie wzmocnić środki ostrożności, gdyż tam produkuje się najwięcej drobiu w Niemczech, a właśnie tam znajdują się miejsca wędrówki dzikich ptaków.
Zdaniem epidemiologa profesora Bernharda Fleischera ze znanego Instytutu Chorób Tropikalnych w Hamburgu, fakt, że wirus ptasiej grypy znajduje się obecnie jedynie około 1000 kilometrów od Niemiec, oznacza prawdziwą tykającą bombę. - Na razie mamy do czynienia jedynie z ptasim wirusem, ale już wkrótce może okazać się, że nastąpiła mutacja tego wirusa i stanie się on bardzo groźny dla człowieka, a wtedy zagrażać nam będzie prawdziwa epidemia - ostrzegł Fleischer.
Hamburski dziennik "Bild Zeitung", ostrzegając przed lekceważeniem ptasiej grypy, przypomina, że w 1918 roku w wyniku epidemii hiszpańskiej grypy zmarło ponad 50 mln ludzi. "Ówczesny wirus powstał z mutacji właśnie wirusa ptasiej grypy - przypomina "Bild".
JS, Reuters, PAP, Waldemar Maszewski, Hamburg
"Nasz Dziennik" 2005-10-13
Autor: mj