Rumuni wybierają parlament
Treść
Starciem między centrowym ugrupowaniem proprezydenckim i postkomunistami ze światowym kryzysem finansowym w tle nazwali rumuńscy komentatorzy wczorajsze wybory parlamentarne w Rumunii. Według wszelkich przedwyborczych sondaży, to właśnie te dwie partie miały największe szanse na zwycięstwo i objęcie władzy.
Proprezydenckej Partii Demokratyczno-Liberalnej (PD-L) przedwyborcze badania dawały ok. 31 proc. głosów w wyborach do Izby Deputowanych i 32 proc. w wyborach do Senatu. Szanse postkomunistów z Partii Socjaldemokratycznej (PSD) oceniono niemal identycznie, przyznając im po 32 proc. w wyborach do obu izb. Władzę straci najprawdopodobniej Partia Narodowo-Liberalna (PNL) premiera Calina Popescu-Tariceanu, chociaż może ona liczyć na dość silne poparcie. Jednakże 21 proc. obywateli deklarujących chęć oddania na nią głosu to za mało, by wygrać z PD-L czy PSD, ale na tyle dużo, aby z całą pewnością stać się języczkiem u wagi przy tworzeniu nowego rządu. Pozostałe partie mają jednocyfrowe poparcie.
Po raz pierwszy, wskutek zmian w konstytucji, wybory parlamentarne w tym prawie 22-milionym kraju nie będą odbywać się w tym samym roku, co wybory prezydenckie, gdyż obecnie kadencja prezydenta trwa pięć lat, a parlamentarna - cztery. Rumuni we wczorajszych głosowaniach przetestowali także tak zachwalane przed poprzednimi wyborami w Polsce jednomandatowe okręgi wyborcze. Do wyborów uprawnionych jest około 18 milionów obywateli.
ŁS, PAP
"Nasz Dziennik" 2008-12-01
Autor: wa