Rugowanie religii ze szkoły?
Treść
Ministerstwo Edukacji Narodowej wprowadziło zmiany w przepisach określających ramowy plan przedmiotów w szkole. Nie uwzględniono w nim lekcji religii. Przedmiot ten został wpisany w szkolny plan nauczania, finansowany przez samorządy. Tak więc o tym, czy religia pozostanie w szkole, czy też nie - zadecydują władze samorządowe. Wczoraj ks. bp Marek Mendyk, przewodniczący Komisji Episkopatu ds. Wychowania, rozmawiał w tej sprawie z minister edukacji Krystyną Szumilas.
Nowe rozporządzenie obejmujące szkoły publiczne od podstawówek po licea ma wejść w życie wraz z nowym rokiem szkolnym.
W rozporządzeniu MEN z dnia 12 lutego 2002 r. (obowiązującym od 1 września 2002 do 31 sierpnia 2012 r.) do przedmioty religia i etyka znajdowały się w ramowym planie nauczania. Nowe rozporządzenie, podpisane niedawno przez minister Krystynę Szumilas, które ma wejść w życie 1 września 2012 r., w ramowym programie nauczania nie uwzględnia religii i etyki. Pojawił się natomiast inny zapis: "W szkolnym planie nauczania uwzględnia się również wymiar godzin zajęć religii lub etyki zgodnie z przepisami w sprawie warunków i sposobu organizowania nauki religii w publicznych przedszkolach i szkołach" (par. 4 ust. 2 pkt 1).
Teraz to, czy religia pozostanie w szkołach, leży w gestii samorządów. - Wystarczy tylko, aby znalazła się odpowiednia liczba osób we władzach miasta czy gminy, aby "problem" łatwo rozwiązać. Jak? Zwyczajnie: zabrać pieniądze na opłacanie nauczyciela religii - kwituje decyzję MEN ks. Paweł Siedlanowski, dyrektor Katolickiej Szkoły Podstawowej i Katolickiego Gimnazjum w Siedlcach. Wyjaśnia, że tylko "ramówka" w publicznej szkole i podstawa programowa wychowania przedszkolnego jest opłacana z budżetu państwa. - Szkolny plan nauczania, w którym pani minister lokuje religię, może wykraczać poza ramówkę i czy znajdą się na to pieniądze, to już zależy od dobrej woli i wysokości budżetu konkretnej jednostki samorządu terytorialnego - dodaje ksiądz dyrektor. W świetle obowiązującego od 1 września 2012 r. prawa władze samorządowe mogą odmówić finansowania pracy katechetów.
MEN nie traktuje poważnie konkordatu, zwłaszcza art. 12 ust. 1, który mówi, iż "państwo gwarantuje, że szkoły publiczne organizują naukę religii zgodnie z wolą zainteresowanych w ramach planu zajęć szkolnych i przedszkolnych". - Podkreślmy tu słowo "gwarantuje" - stwierdza w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" ks. prof. Wojciech Góralski, kanonista. - Działania rządu otwierają ścieżkę do łamania konkordatu, bo co się stanie, jak samorząd nie da pieniędzy na lekcje religii, nawet gdy młodzież będzie chciała w nich uczestniczyć - podsumowuje. - Również Konstytucja RP w art. 53 gwarantuje nauczanie religii w szkołach - uzupełnia w rozmowie z nami ks. prof. Józef Krukowski, kanonista z KUL i UKSW.
Tymczasem od września sytuacja w tej dziedzinie może się znacznie skomplikować. Wczoraj odbyło się spotkanie ks. bp. Marka Mendyka, przewodniczącego Komisji Episkopatu ds. Wychowania, z Krystyną Szumilas, minister edukacji narodowej. Jak powiedział "Naszemu Dziennikowi" ks. bp Mendyk, pani minister obiecała, że odeśle projekt rozporządzenia do prawników, by jeszcze raz przyjrzeli się tej sprawie. - Mam nadzieję, że sprawa się wyjaśni. A dopóki nie mam nowego rozporządzenia, kieruję się zasadą ograniczonego zaufania i uważam, że obowiązuje to, które może wyprowadzić religię ze szkół - wyjaśnia ksiądz biskup. Jednocześnie informuje, że w rozmowach z MEN powołał się na Konstytucję RP, konkordat oraz ustawę o systemie oświaty, gdzie wyraźnie zostało zapisane, że państwo finansuje te przedmioty, które są ujęte w ramowym planie nauczania. - Może się więc zdarzyć, że samorząd nie da pieniędzy na lekcje religii i wtedy - jeśli rodzice czy młodzież będą sobie życzyli nauczania religii - będą musieli za te lekcje płacić. Taką sytuację mieliśmy już w przedszkolach i dziś nie możemy na to pozwolić - zaznacza przewodniczący Komisji Episkopatu ds. Wychowania. Nie zgadza się z tłumaczeniem pani minister, która wykreślenie religii z ramowego planu nauczania tłumaczy tym, że jest to przedmiot nieobowiązkowy. - Jeśli ktoś już go wybiera, jest on dla niego obowiązkowy. Nie mam wątpliwości, że jest to polityczna decyzja - mówi ksiądz biskup. Podkreśla, że w sytuacji, gdy polska szkoła nie ma jakiegoś modelu wychowawczego, to pozbycie się takiego przedmiotu jak religia czy etyka to pozbawienie młodzieży budowania człowieczeństwa w oparciu o wartości. - To mnie martwi. W klasach ponadgimnazjalnych, przesuwając religię na ostatnią lekcję, można ją stopniowo eliminować - zaznacza.
Zdaniem ks. bp. Marka Mendyka, nie jest prawdą to, że młodzież masowo rezygnuje z lekcji religii. - To próbuje się nam wmówić. Jest to promowane i ułatwiane, ale młodzież chce chodzić na religię, wybiera ten przedmiot znacznie częściej niż etykę. W katechizacji szkolnej na poziomie szkoły podstawowej bierze udział 96 proc. dzieci, w gimnazjach i liceach ponad 80 proc. - wyjaśnia.
Małgorzata Pabis
Nasz Dziennik Czwartek, 8 marca 2012, Nr 57 (4292)
Autor: au