Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Ruch w LPR

Treść

Przez weekend rozmowy o stworzeniu koalicji nie ruszyły ani o krok. Jedyne zmiany - do czego chyba obserwatorzy sceny politycznej zdążyli się już ostatnio przyzwyczaić - zaszły w Lidze Polskich Rodzin. Grupa parlamentarzystów i samorządowców ogłosiła powstanie Ruchu Samorządowego LPR. Zamierza on tworzyć program i poszerzać swoje szeregi, a w najbliższych wyborach wystartować na wspólnych listach z PiS. Jak to się ma do piątkowej deklaracji Romana Giertycha o starcie z Samoobroną? Zdaniem Bogusława Kowalskiego, to oferta stojąca w sprzeczności z postanowieniem ubiegłotygodniowej Rady Politycznej Ligi.
Kilkanaście godzin zajęło politykom z "grupy reformatorskiej" LPR zrozumienie piątkowej sytuacji, gdy Roman Giertych ogłosił decyzję o wykluczeniu Kowalskiego z zespołu negocjacyjnego i tworzenie bloku wyborczego z Samoobroną. Na sobotniej konferencji prasowej nie mówiono już o łamaniu statutu partii przez prezesa, a po prostu bagatelizowano te "decyzje".
- Jeżeli Roman Giertych chce startować z Samoobroną, to myślę, że mu na to pozwolimy, bo Rada Polityczna LPR, czyli organ statutowy, który działa między kongresami, na ostatnim spotkaniu podjęła kierunkową decyzję o współpracy z PiS - powiedział Bogusław Kowalski. A wykluczenie go z grona dwóch negocjatorów przez prezydium klubu LPR przypomina mu historię ze sprzedawaniem Inflant przez Zagłobę. Zamierza nadal uczestniczyć w negocjacjach z PiS dotyczących utworzenia koalicji rządowej. Jak udało się nam dowiedzieć ze źródeł zbliżonych do kierownictwa klubu PiS, także Przemysław Gosiewski nie wyobraża sobie, by na dzisiejsze rozmowy przyszedł jedynie Marek Kotlinowski. Wicemarszałka Sejmu nikt z reformatorów nie postponuje. Robert Strąk uważa, że powinien on zostać patronem Ruchu Samorządowego LPR.
- Chcemy pokazać, że nasza inicjatywa jest wewnątrzpartyjna, propartyjna i nie chodzi o jakiekolwiek rozbijactwo - zaznaczył Strąk.
A komitet założycielski stowarzyszenia już wystąpił z wnioskiem o podjęcie współpracy m.in. do środowiska związanego z Janem Łopuszańskim.
W sobotę "Nasz Dziennik" rozmawiał z czołowymi działaczami uważającymi za konieczną wewnętrzną reformę Ligi. Wielu z nich interpretuje nerwowe ruchy Giertycha jako poszukiwanie pretekstu do tego, by "reformatorów" można było nazwać "rozłamowcami". Wiąże je też z deklaracją Kowalskiego złożoną na naszych łamach, a związaną z wnioskiem o powołanie specjalnej komisji do skontrolowania finansów partyjnych. To jedyne echo poinformowania przez "Nasz Dziennik" o tajemniczych umowach o dzieło. Otoczenie Giertycha nie zareagowało na nie. Do naszej redakcji nie trafiła nawet prośba o sprostowanie. Jak się dowiedzieliśmy, informacje te wprowadziły sporą nerwowość w szeregach powiązanych z Wojciechem Wierzejskim. Niedawny skarbnik partii, który jeszcze przed tygodniem brylował w mediach, zupełnie zniknął. Dowiedzieliśmy się, że taka decyzja zapadła w miniony czwartek na nieformalnym spotkaniu, w którym uczestniczyli m.in. Giertych i Wierzejski.
- Wierzejski panikował, że ktoś spoza tego grona wejdzie w posiadanie dokumentów finansowych partii, a wiem, że wcześniej był u Giertycha "na dywaniku" - mówi nasz anonimowy informator, jeden z uczestników tego spotkania, który zdecydował się przekazać nam tę informację wyłącznie dlatego, że nikt nie podejrzewa go o znajomość z dziennikarzami "Naszego Dziennika".
Nadal nie wiadomo więc, czy LPR znajdzie się w koalicji rządowej. Jednak Kowalski mówi ostro: jeśli nie, to tracimy resztki poparcia i idziemy na dno. Daje do zrozumienia, że wówczas założy nową formację. I to ona wejdzie w koalicję z PiS.
- Umowa koalicyjna jest prawie gotowa i nie ma podstaw do niepokoju - powiedział w sobotę prezes PiS Jarosław Kaczyński. Dodał, że "z życzliwością odnosi się do tych członków LPR, którzy chcą współpracować z PiS, i chciałby, żeby było ich jak najwięcej".
Pewności Kaczyńskiego nie podziela prezes PSL Waldemar Pawlak.
- Patrząc na doświadczenia ze stycznia, nie wiem, czy dojdzie do powstania takiej koalicji. Wtedy też dyskutowaliśmy o tworzeniu koalicji rządowej, a skończyło się wynalazkiem typu pakt stabilizacyjny - powiedział. Pawlak nie ma "nadmiernych nadziei", że przyszła koalicja będzie stabilna.
- Ale PiS, wbrew powszechnej opinii o kłótliwości, konstruuje rząd z wyraźnym zamysłem, żeby zachować reprezentatywność różnych środowisk - podkreślił prezes ludowców.
PSL krytykuje Andrzej Lepper, który uważa, że ma ono za duże żądania, nieproporcjonalne do siły w Sejmie. Lider Samoobrony podkreśla, że jego partii, gdyby powstał koalicyjny rząd, powinny przypaść trzy resorty, a LPR i PSL po jednym. Sam zostanie wicepremierem i obejmie ministerstwo rolnictwa.
O tym, że najlepsza będzie "koalicja czterech", przekonany jest także premier Kazimierz Marcinkiewicz.
Mikołaj Wójcik

"Nasz Dziennik" 2006-04-24

Autor: ab