Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rozważania nad ,,Regułą" św. Benedykta / część 16

Treść

Stosując w życiu przykazanie miłości prędzej czy później zaczną się problemy – bo nie umiemy kochać, mamy z tym zawsze problem, dlatego Benedykt wskazuje nam co robić, żeby wytrwać w miłości i się nie poddawać.

Czwarty rozdział Reguły „Jakie są narzędzia dobrych uczynków” jest w istocie tekstem dla wszystkich, nie tylko dla mnichów. Nie ma w nim odwołań do życia monastycznego, poza jednym czy dwoma przykładami i może być zastosowany zarówno w życiu mniszym jak i świeckim. Mówiliśmy już o tym, że jest to tekst ukształtowany w poetyce ksiąg mądrościowych, głównie Księgi Mądrości, ale też Mądrości Syracha czy Księgi Przysłów. Zbudowany jest on z sentencji, które łatwo zapadają w pamięć. Jeszcze lepiej widać to w oryginale łacińskim. Zapisane są tam lapidarne, jędrne rady, opisujące jak postępować w naszej codzienności. Zawarty jest w nich obraz życia, bez względu na to, gdzie przebywamy, w klasztorze, wspólnocie rodzinnej czy miejscu pracy. Rozrysowany tam obraz życia jest warsztatem, w którym powinniśmy się posługiwać narzędziami dobrych uczynków. W tym obrazie jesteśmy rzemieślnikami, którzy mają tworzyć dobro.

Dodam, że czytany dzisiaj tekst znajduje swoje rozszerzenie w rozdziale 72. „O dobrej gorliwości jaką mnisi mieć powinni”. Dlaczego dopiero tam? Uważa się, że św. Benedykt pisał najprawdopodobniej Regułę w dwóch okresach. Pierwszą część zakończył na rozdziale „O furtianie klasztoru”, która normowała pracę furtiana i kończyła się zdaniem „chcemy, aby ta reguła była czytana często we wspólnocie, aby żaden z braci nie mógł tłumaczyć się jej nieznajomością”. I potem pojawia się kolejny rozdział „O braciach, którzy udają się w drogę”. Prawdopodobnie ta następna część została napisana przez św. Benedykta pod koniec życia i jest odpowiedzią na konkretne pytania, które zapewne pojawiły się w ciągu jego życia kiedy pierwsza część Reguły już została wdrożona w życie. Rozdział „O gorliwości jaką mnisi mieć powinni” jest takim właśnie uzupełnieniem rozdziału czwartego „O narzędziach dobrych uczynków”.

Nie być pysznym.
Ani pijącym zbyt dużo.
Ani żarłokiem.
Ani ospałym.
Ani leniwym.
Nie szemrać.
Nie obmawiać.
Nadzieję swoją w Bogu pokładać.
Widząc w sobie jakieś dobro, przypisywać je Bogu, nie sobie.
Zło zaś uznawać zawsze za własne dzieło i sobie je przypisywać.
Lękać się dnia sądu.
Drżeć przed piekłem.
Całą duszą pragnąć życia wiecznego.
Śmierć nadchodzącą mieć codziennie przed oczyma.
W każdej chwili strzec swego postępowania.
Uważać za rzecz pewną, że Bóg patrzy na nas na każdym miejscu.
Złe myśli przychodzące do serca natychmiast rozbijać o Chrystusa i wyjawiać je ojcu duchownemu
.

Najpierw zauważmy, że św. Benedykt swoje zalecenia rozciąga jakby na każdy aspekt naszego życia, od spraw codziennych, oczywistych, banalnych, jakimi są jedzenie, picie, czy spanie, („nie być pijącym za dużo, ani żarłokiem, ani ospałym”), przez naszą codzienną aktywność („nie być leniwym”), aż po relację z Panem Bogiem („nadzieję swoją w Bogu pokładać”) i wzrastającą świadomość ulotności życia, kiedy mówi o tym, że trzeba „całą duszą pragnąć życia wiecznego, drżeć przed piekłem, lękać się dnia sądu i śmierć nadchodzącą mieć codziennie przed oczyma”. Czytając te wskazania widzimy, że nie ma takiej przestrzeni w życiu, która nie mogłaby zostać unormowana przez Regułę. Reguła porządkuje wszystko – od zwykłych codziennych aktywności aż po sprawy, by tak rzec, graniczne, fundamentalne, które decydują o sensie naszego życia, o takim trochę „być albo nie być”.

Zauważmy także, jak bardzo silny nacisk jest tutaj położony na moc ludzkich decyzji, czyli na wybory, jakich dokonujemy każdego dnia. Zobaczmy, w jaki sposób powiązano tu z nimi czytanie Pisma Świętego. Przecież możemy je czytać ot tak, bez szczególnego związku z codziennością. Nabiera jednak ono właściwego znaczenia dopiero wtedy, kiedy czytamy je w kontekście naszego życia. Z Regułą rzecz się ma tak samo. Możemy ją odczytywać jako apel lub jako wezwanie. Możemy też próbować ją przyłożyć do naszego życia po to, żeby zobaczyć, gdzie dzieje się dobrze, ale także i to jest chyba najbardziej istotne, czy nie występuje w nim zło, jakieś odchylenia, albo nie mamy z czymś problemu.

Słuchając różnego rodzaju wypowiedzi na temat Reguły dochodzę do wniosku, że zbyt często traktujemy ją jako rózgę niezadowolonego rodzica, która wisi nad naszymi głowami: „no i znowu tego nie zrobiłeś, jeszcze tego ci brakuje, i to też spaprałeś, a to się do niczego nie nadaje”. Czy nie lepiej widzieć w Regule mądrego lekarza, który stawia diagnozę, który mówi, gdzie leży problem, albo gdzie jest nasz potencjał, widzieć osobistego trenera, który mówi: „to ci się teraz nie uda, ale jak popracujesz z moją pomocą to wtedy dojdziesz do wyznaczonego celu”.

Reguła nie powinna być dla nas powodem frustracji, że kolejna rzecz się nie udała. Lepiej mieć w niej optymistyczne, motywujące spojrzenie, pomagające znaleźć przyczynę problemu. Tylko dzięki temu będziemy mogli z tą przyczyną się zmierzyć, problem rozwiązać i ostatecznie odnieść sukces. Św. Benedykt pokazuje w Regule, w uporządkowanych punktach jak możemy postępować w życiu. Gdy próbujemy jakieś swoje decyzje czy rozstrzygnięcia rozmyć lub zaciemnić, ukryć to, co jest w nich istotne, albo gdy jesteśmy w stresie i spotykają nas niepowodzenia, wówczas pierwsza myśl, jaka wtedy się pojawia, to zagłuszyć taki stan objadaniem się bądź piciem.

Rozważając wielokrotnie „Osiem duchów zła”, Ewagriusza z Pontu, widzieliśmy, że na ogół zło rozpoczyna się od obżarstwa i podkreślaliśmy, że w tym ewagriańskim obżarstwie nie chodzi tylko o jedzenie, ale przede wszystkim o konsumpcyjny stosunek do życia. Chodzi o to, że patrzymy na życie przede wszystkim jako na produkt. Kiedy tradycja chrześcijańska przestrzega przed obżarstwem, zwraca uwagę na to, że może to być ucieczka od problemów albo choroba. I na tym polega zło obżarstwa. Człowiek zamiast skonfrontować się z tym co go niszczy, co go przytłacza, ucieka w nieumiarkowane jedzenie i picie. Podobnie jest ze snem. Mam problem, to położę się do łóżka i będę spał, prześpię problem, obudzę się, i problem sam się rozwiąże. Spróbujmy zobaczyć w tych ostrzeżeniach z Reguły nie tyle zalecenia, że chrześcijanin powinien być kimś, kto się nie objada czy nie wysypia. Dostrzeżmy w nich wskazania zapanowania nad obżarstwem w tym celu, żeby mieć siłę do konfrontacji z problemami, a nie uciekać z jednych problemów w kolejne problemy, jak na przykład uzależnienia.

Te pierwsze rady Reguły można sformułować tak: konfrontuj się ze swoim problemem, spróbuj go rozwiązać, nie uciekaj przed tym co trudne. Spójrzmy na przykłady z Ewangelii. Chrystus Pan nie ucieka przed problemami, ale się z nimi konfrontuje. Piotr zaczyna gadać od rzeczy, to Jezus bez ogródek wytyka mu to. Apostołowie w czasie Ostatniej Wieczerzy po wyjściu Judasza są przerażeni, a Jezus podejmuje ten temat i mówi co mają dalej robić.

Podobnie jest z radą „nie szemrać, nie obmawiać”. Uciekamy od problemu i nie konfrontujemy się z osobą, która ten problem stwarza, tylko obmawiamy ją za plecami. Nie rozwiązujemy powstałego sąsiedzkiego konfliktu, tylko narzekamy: jestem niszczony, wykorzystywany i tak dalej. Św. Benedykt w tym pierwszym segmencie rad uwrażliwia nas na takie mechanizmy destrukcyjne, które nie pomagają, a wręcz przeciwnie, prowadzą do jeszcze większego kryzysu.

Kolejne rady mogą wydawać się trochę neurotyczne. Czytamy: „Widząc w sobie jakieś dobro, przypisywać je Bogu, nie sobie. Zło zaś uznawać zawsze za własne dzieło i sobie je przypisywać. Nadzieję swoją w Bogu pokładać”. W pierwszym odruchu może nam się wydawać, że jest to rodzaj systemu samognębienia. Jako chrześcijanin muszę mieć spuszczoną głowę, zawsze muszę być przygnębiony, zawsze muszę widzieć w sobie zło, muszę myśleć o sobie jak najgorzej. A tak naprawdę jest to system bardzo ocaleniowy.

Myślę, że wszyscy mamy takie doświadczenie odczuwania, że byliśmy gorsi, niż nam się wydawało. Ale także zdarzało się, że byliśmy zdolni do rzeczy, o które byśmy się wcześniej nie podejrzewali. I przeżywaliśmy takie bardzo silne zderzenie z rzeczywistością: „to jestem ja? Niemożliwe żebym takie rzeczy robił”.

Rady św. Benedykta można więc odczytać w następujący sposób. Człowiek ma tendencję do tego, żeby deprecjonować całe swoje życie: oszukiwałem, prowadziłem podwójne życie, byłem fałszywy itd. A jednak w człowieku jest także dobro. Ważne by pamiętać, że to dobro pochodzi od Boga. To co zrobiłeś dobrego jest dobre i nic tego nie zmieni, bo to jest od Boga, a ty byłeś Bożym narzędziem. No to, skoro do tej pory byłeś Bożym narzędziem, a teraz zboczyłeś z drogi, to zawsze możesz wrócić do Boga. To nie jest tak, że byłeś super i nagle coś się zepsuło i teraz musisz być zły; że wcześniej działałeś jako Boże narzędzie, więc teraz wróć do tego. Zawsze możesz wrócić. To, co dobre jest silniejsze od tego, co jest w tobie złe. I dlatego właśnie nadzieję swoją w Bogu pokładaj a nie w samym sobie.

Św. Augustyn cieszyłby się z tego naszego wychwalania łaski Bożej i ze stwierdzenia, że Bóg ostatecznie daje człowiekowi zbawienie. Jest to też zgodne z prawdą naszej wiary: „łaska Boża jest człowiekowi do zbawienia koniecznie potrzebna”. Czasami trzeba rozbić sobie nos, żeby dostrzec tę prawdę: dobro, które w nas jest, pochodzi od Boga, a nie od nas samych. Tylko w Panu Bogu jest nadzieja i chwała. Nie uciekaj więc przed problemem, konfrontuj się z nim, dostrzeż, że całe dobro jest od twego Stwórcy, a Ty jesteś tylko narzędziem. Wracaj do Niego, by się dalej tobą posługiwał. Przypomnijmy proroka Izajasza, który mówi: „Czy bicz może wywijać tym, który go trzyma?” My jesteśmy takim biczem w ręku Boga. Nie starajmy się Bogiem wywijać. To Bóg nami wywija. To jest właściwa perspektywa.

Kolejne rady św. Benedykta mogą się wydawać problematyczne, szczególnie w dzisiejszych czasach. „Lękać się dnia sądu. Drżeć przed piekłem. Całą duszą pragnąć życia wiecznego. Śmierć nadchodzącą mieć codziennie przed oczyma”. Rady te mogą być problemem, bo dzisiaj rzadko i niechętnie myślimy o sprawach ostatecznych. Nieczęsto i niechętnie myślimy o śmierci, która ma nadejść, a właśnie pamięć o śmierci jest istotnym elementem duchowości benedyktyńskiej. Św. Benedykt spotkał się ze swoją śmiercią nad wyraz świadomie, modląc się, będąc we wspólnocie braci i przyjmując wiatyk. Miał rzeczywiście dobrą śmierć, do której wzorowo się przygotował.

Nasze życie kiedyś się skończy. Módlmy się o dobrą śmierć, czyli taką, przed którą będziemy zaopatrzeni sakramentami, będziemy gotowi do tego, żeby przejść do nowego życia ze świadomością: niebo albo piekło – nie ma innej możliwości. Prowadźmy więc nasze życie w odpowiedzialny sposób. Czasami rozmawiając z ludźmi widzę, ale zauważam to także u siebie, że w życiu często postępujemy jak dzieci. Myślimy jak dziecko – tak, nabroiłem, ale ostatecznie rodzic mi wybaczy! W wyniku tego może się w nas zrodzić tendencja do życia nieodpowiedzialnego. Skoro i tak wszystko będzie mi wybaczone, to co się będę wysilał.

Rady św. Benedykta nie idą w tym kierunku, by ludzie byli neurotycznie przestraszeni tym, że zło nigdy nie zostanie nam wybaczone. Święty mówi nam co innego: patrz na konsekwencje swoich czynów. Twoje nieodpowiedzialne życie może zrujnować życie komuś innemu. Nie powoduj cierpień u innych ludzi. Patrz na konsekwencje, tak jak w dominie: przewrócisz jedną kostkę, to ją możesz postawić, ale pozostałe będą przewrócone. Wszystko w twoim życiu ma konsekwencje. Ponadto, wszystko się kiedyś skończy, dobiegnie kresu – to, co dobre, ale również to, co złe. Trzeba tak żyć i tak postępować, by stale pamiętać, że tu na ziemi jesteśmy tylko gośćmi.

Ojciec Piotr Rostworowski kiedyś opowiedział taki żart:

Człowiek na tym świecie przypomina podróżnego, który czeka na pociąg. Jest taki podróżny który stoi na peronie, tupie z zimna i nie może się doczekać, kiedy pociąg przyjedzie, ale jest i taki, który pójdzie do stacyjnej knajpy, zamówi kotlet, kawę i wino, a smakując kotlet modli się, żeby ten pociąg przyjechał jak najpóźniej.

Inną metaforę przedstawił św. Augustyn, komentując pierwszy list św. Jana Apostoła. Augustyn mówi tak:

W pewnej wsi żyła kiedyś bardzo śliczna, młoda dziewczyna. Przez tę wieś przejeżdżał książę. No i książę, jak to książę, zobaczył dziewczynę i zakochał się od pierwszego wejrzenia. Zsiadł z konia, zapytał ją, gdzie mieszka, poszedł do rodziców, oświadczył się i oczywiście został przyjęty. Dziewczyna też w tym księciu była zakochana. Książę ma jednak obowiązki, więc mówi, teraz muszę jechać, sprawy wagi państwowej, ale żebyś o mnie pamiętała, to daję ci ten pierścień. Zdjął z ręki pierścień i mówi: „Noś go zawsze i myśl o mnie”. Dziewczyna wzięła pierścień, założyła na rękę, książę wsiadł na konia i odjechał. Dziewczyna tak się wpatrzyła w ten pierścień, że zapomniała o księciu. I kiedy on wrócił, ona go w ogóle nie poznała, bo ciągle patrzyła na klejnot.

Augustyn dalej objaśnia. Książę to Bóg, pierścień to świat, na który patrzymy, w którym żyjemy. Widzimy jego doskonałości, jego wzloty i upadki i piękno nie po to, by ten świat podziwiać, ale po to, by coraz lepiej poznawać jego Stwórcę i coraz bardziej za Nim tęsknić. Niestety są ludzie, którzy tak się zapatrzą w świat, tak się w nim zatopią, że kiedy Bóg przychodzi to Go nie rozpoznają. Rady Reguły są właśnie o tym – nie za bardzo fascynujcie się tym pięknym pierścieniem (Ja noszę pierścień, więc wiem o czym mówię).

Ostatnie dwie rady, też mogą się nam wydać trochę jak rady dla człowieka, który powinien czuć się nieswojo. „Uważać za rzecz pewną, że Bóg patrzy na nas na każdym miejscu. Złe myśli przychodzące do serca natychmiast rozbijać o Chrystusa i wyjawiać je ojcu duchownemu”. Możemy poczuć się trochę jak w takim wielkim Big Brotherze. Bóg ciągle na nas patrzy i jak, nie daj Boże, coś zbroimy, to nam da po łapach. A w istocie tę radę można odczytać jak pocieszenie. Gdy przeżywamy wielki smutek, wielką samotność, wydaje się nam, że Bóg nas opuścił, że się nami nie interesuje, że jest daleko, to i wtedy Bóg na nas patrzy. Jak rodzic na dziecko – dziecko idzie do piaskownicy, czy brodzi po kostki w morzu, rodzic czuwa, żeby jak się przewróci, czy wejdzie gdzieś za głęboko w wodę, wziąć je na ręce i ochronić przed niebezpieczeństwem. Nawet wtedy, gdy dziecko jest tak zajęte falami czy piachem, czy stawianiem babek i tego rodzica nie widzi – rodzic ciągle na nie patrzy. Dzieje się tak właśnie po to, żeby się mu nic złego nie stało. O tym właśnie św. Benedykt tutaj mówi, że czasami możesz przeżywać opuszczenie, ale kształtuj w sobie taką wiarę, żeby być przekonanym o tym, że Bóg jest blisko. Nie ma takiej opcji czy możliwości, która by sprawiła, że On cię zostawi, czy od ciebie odejdzie.

Rady św. Benedykta przy pobieżnym czytaniu wydawać się mogą bardzo surowe i wymagające, nawet można powiedzieć nieludzkie, niechrześcijańskie, bo to co nieludzkie jest też niechrześcijańskie. Natomiast po zastanowieniu usłyszymy w nich głos zatroskanego wychowawcy, który martwi się tym, że jego synowie, że jego córki mogą zacząć myśleć o swoim życiu, o swojej relacji do Boga i o Bogu w sposób niewłaściwy. Wskazuje więc im te sytuacje, w których trzeba szczególnie uważać. Nie uciekać, ale konfrontować się, nie rozpaczać, ale widzieć, gdzie leży fundament naszego życia, nie tracić wiary, ale budować w sobie ufność i mieć perspektywę, że to wszystko ostatecznie służy temu, by spotkać się z Bogiem na sądzie ostatecznym.

W pewnym sensie jest to konsekwencja wcześniejszych rozważań o kształtowaniu swojego życia w duchu przykazania miłości. Stosując w życiu przykazanie miłości prędzej czy później zaczną się problemy – bo nie umiemy kochać, mamy z tym zawsze problem, dlatego Benedykt wskazuje nam co robić, żeby wytrwać w miłości i się nie poddawać.

Tekst pierwotnie ukazał się w czasopiśmie „Benedictus”, który prowadzony jest przez oblatów benedyktyńskich.

Szymon Hiżycki OSB (ur. w 1980 r.) studiował teologię oraz filologię klasyczną; odbył specjalistyczne studia z zakresu starożytnego monastycyzmu w kolegium św. Anzelma w Rzymie. Jest miłośnikiem literatury klasycznej i Ojców Kościoła. W klasztorze pełnił funkcję opiekuna ministrantów, duszpasterza akademickiego, bibliotekarza i rektora studiów. Do momentu wyboru na urząd opacki był także mistrzem nowicjatu tynieckiego. Wykłada w Kolegium Teologiczno-Filozoficznym oo. Dominikanów. Autor książki na temat ośmiu duchów zła Pomiędzy grzechem a myślą oraz o praktyce modlitwy nieustannej Modlitwa Jezusowa. Bardzo krótkie wprowadzenie.

Żródło: cspb.pl, 13

Autor: mj