Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rozważania nad ,,Regułą" św. Benedykta / część 12 /

Treść

Wyobraźmy sobie polskie społeczeństwo zgromadzone na takiej wielkiej kapitule, które właśnie rozpoczyna dyskutować o tych wszystkich problemach, które je dzieli i postępować tak, jak opisuje to św. Benedykt.

Chciałbym żebyśmy przeszli do kolejnego rozdziału naszej Reguły, czyli do 3. rozdziału „O zwoływaniu braci na radę”.

Ilekroć trzeba w klasztorze podjąć jakąś ważną decyzję, niechaj opat zwoła całą wspólnotę i przedstawi jej, o co chodzi. Wysłuchawszy opinii braci, niech ją sam rozważy, a następnie zrobi to, co uzna za bardziej wskazane. Powiedzieliśmy zaś, że wszystkich należy wzywać na radę, gdyż Pan często właśnie komuś młodszemu objawia to, co jest lepsze.

Bracia zaś powinni wyrażać swe zdanie z wielką pokorą i uległością. A niech się nie ośmielają bronić zuchwale tego, co im samym wyda się słuszne. Decyzja musi zależeć głównie od sądu opata, tak że gdy on coś uzna za bardziej wskazane, wszyscy się do tego zastosują. Jednakże podobnie jak godzi się, by uczniowie słuchali mistrza, tak trzeba by i on zarządzał wszystkim w sposób mądry i sprawiedliwy.

We wszystkim więc niech wszyscy idą za Regułą, jak za mistrzynią, i niech nikt lekkomyślnie od niej nie odstępuje. Niech nikt w klasztorze nie idzie za wolą własnego serca. Niechaj nikt nie śmie spierać się ze swoim opatem zuchwale lub poza klasztorem. A gdyby się ktoś na to poważył, należy go ukarać zgodnie z Regułą.

Sam jednak opat niech robi wszystko z bojaźnią Bożą, zawsze zachowując Regułę, musi bowiem pamiętać, że z całą pewnością ze wszystkich swoich rozstrzygnięć zda sprawę przed Bogiem, który jest najsprawiedliwszym Sędzią. Jeśli zaś chodzi o jakieś mniej ważne sprawy klasztoru, niech opat wzywa na radę jedynie starszych, bo napisane jest: Nic nie czyń bez rady, a po uczynku nie będziesz żałował (Prz 31,3 Wlg; Syr 32,24 Wlg).

Wcześniej czytaliśmy i rozważaliśmy 2. rozdział, mówiący o Opacie i widzieliśmy w tym tekście jak wielka jest rola przypisana Opatowi i jak wielką władzę dzierży w klasztorze benedyktyńskim. Być może dlatego – dla pewnego zrównoważenia – następnie mamy podany rozdział 3. „O zwoływaniu braci na radę”, gdzie zostaje zarysowany proces podejmowania ważnych decyzji, które dotyczą całej wspólnoty. I ten mechanizm trzeba bardzo uważnie teraz prześledzić.

Św. Benedykt mówi o tym, że kiedy pojawia się jakiś problem – on określa to jako ważna decyzja – Opat ma zwołać całą wspólnotę i przedstawić jej o co chodzi. Kiedy się nad tym zastanowimy, to wydaje się, że każdy bardzo dobrze będzie zdawał sobie sprawę z tego, że jest rzeczą niezwykle trudną i wymagającą, zwrócić się do dużej grupy ludzi, jaką jest wspólnota. Grupa ta jest bardzo zróżnicowana pod względem wieku, pod względem doświadczenia, pod względem wykształcenia, inteligencji, ale też pod względem relacji, która ich łączy z osobą przemawiającą. Są tacy ludzie, którzy są prości i bardziej trudni w obsłudze, więc do tego bardzo skomplikowanego zbiorowiska należy zwrócić się w taki sposób, ażeby przedstawić o co chodzi.

Proszę popatrzeć, jak wielkie jest postawione wymaganie temu, który zabiera głos, który ma wprowadzić całe to zbiorowisko w problem tak, żeby każdy zrozumiał, żeby nikt nie został zmanipulowany, tylko żeby każdy usłyszał to, co do niego zostało skierowane, żeby to zrozumiał, przyjął i potrafił uczestniczyć w dalszej dyskusji, która będzie miała miejsce. Pierwsza rzecz – przedstawić o co chodzi.

To od razu nam pokazuje – bo cała dyskusja rozpoczyna się od Opata – jakim obciążeniem ten człowiek jest obarczony. Musi rezonować na wszystkich poziomach, które w domu funkcjonują, musi tak powiedzieć, żeby każdy go zrozumiał. Co więcej – jak pokazuje to dalszy ciąg – to przedstawienie sprawy musi być wykonane w taki sposób, żeby wspólnota miała świadomość, miała poczucie potrzeby zaangażowania się w dyskusję. To nie może być przedstawione w ten sposób, że to jest jakieś błahe wydarzenie, ale to jest coś, co dotyka bezpośrednio naszego domu i teraz od naszej opinii, od naszego zdania, od tego, co my teraz przedstawimy, będzie zależało, co się będzie dalej działo. Czyli musi zmotywować ludzi do tego, żeby się zaangażowali.

Mamy więc przedstawienie sytuacji i następny krok to jest zaangażowanie się tych, którzy uczestniczą w spotkaniu.

Jest bardzo mocno podkreślone, że każdy ma zostać zaproszony. Nie może być grupy trzymającej władzę, tylko w spotkaniu uczestniczą wszyscy i każdy ma prawo się wypowiedzieć. Innymi słowy, z jednej strony jest podkreślona bardzo mocno niemalże władza absolutna Opata, a z drugiej strony jest bardzo mocno podkreślony absolutny obowiązek tego, że ma słuchać ludzi, z którymi mieszka pod jednym dachem. Czyli można powiedzieć, że Opat na samym początku mówi, a potem – i to jest bardzo mocno zaznaczone – słucha. To jego wprowadzenie, przedstawienie tematu, ma przede wszystkim zjednoczyć ludzi.

Pomyślmy teraz o wspólnocie, która spotyka się regularnie – powiedzmy w ciągu roku – po to, żeby razem zmierzyć się z wyzwaniami, które przed nią stają. To jest bardzo ważne, dlatego, że to zdejmuje z ludzi niebezpieczeństwo postawy, że od myślenia i od decydowania to są inni, to nie są sprawy, które mnie interesują; najważniejsze to jest to, żeby byli ci, którzy się zajmują tymi sprawami, a ja mam swój ogródek i nie będę się angażował. Tu jesteśmy razem w jednym domu, wszyscy za niego ponosimy odpowiedzialność, każdy według własnego stanu, ale każdy musi wiedzieć i umieć się wypowiedzieć na temat tego, w jakiej sytuacji znajduje się dom. To też jest o tyle ważne, ponieważ tego typu miejsce, tego typu dyskusja – jak pokazuje doświadczenie – jest również kuźnią, tak to nazwijmy, w której powstają kadry klasztorne, nikt nie rodzi się urzędnikiem i nikt nie rodzi się Opatem. Do tej odpowiedzialności, czy do tej roli dojrzewa się stopniowo, właśnie na takich spotkaniach. Gromadzimy się razem, słuchamy się nawzajem i razem podejmujemy decyzje.

Natomiast – to też ten rozdział bardzo mocno podkreśla – nie ma tutaj nic takiego, co byłoby związane z demokracją, czyli tutaj nie ma mowy o głosowaniu (nawet jeżeli czasami na spotkaniach wspólnotowych do tego się uciekamy), ale jest mocno powiedziane, że wypowiedzieć się może każdy, Opat musi każdego wysłuchać. Czyli tak jak wcześniej wspólnota wkłada wysiłek w to, żeby zrozumieć to, co Opat jej mówi, tak teraz następuje sytuacja odwrotna. Opat musi nadstawić ucho i wsłuchać się w to, co mówią wszyscy ludzie dokoła niego. Pamiętamy – i to mówiliśmy sobie kiedy czytaliśmy Prolog – jak bardzo ważną rolę w klasztorze odgrywa posłuszeństwo, właśnie ta gotowość do usłyszenia głosu Boga i głosu drugiego człowieka i pójście za tym, co w tym głosie się objawia. Takim miejscem praktyki szczególnej jest to zwoływanie braci na radę.

Najgorzej, jak ktoś jest przekonany, że idzie za wolą Bożą. To wtedy jest klęska; raczej nastawiamy się na to, że jeśli Bóg przemówi, to do nas jako do wspólnoty, a nie do pojedynczego człowieka, który nagle się objawia jako prorok, czy nie wiadomo kto. Więc tutaj takiej demokracji i głosowania nie ma, tylko jest powiedziane, że Opat wysłuchuje i to on podejmuje decyzję. Reguła mówi bardzo wyraźnie: „Decyzja musi zależeć głównie od sądu opata, tak że gdy on coś uzna za bardziej wskazane, wszyscy się do tego zastosują”. To jest bardzo mocno podkreślone, ta sprawczość, czy ta ostateczna decyzyjność, jaka leży w sądzie Opata. Popatrzmy jednak, w jaki sposób ta decyzja ma być wykuwana – we wzajemnym słuchaniu się, we wzajemnym poszanowaniu. Jeśli jest to traktowane na poważnie, nie ma tutaj nic z tyranii ani   z władzy absolutnej, raczej jest zabezpieczony sposób podejmowania decyzji, żeby nie było dyskusji bez końca, tylko żeby wreszcie ta rozmowa się skończyła i żebyśmy stanęli wobec decyzji, że wreszcie to musimy zrobić. I dlatego jest opisana taka procedura.

Św. Benedykt jednak dość dobrze zna się na ludziach, dlatego obok pierwszego autorytetu, którym jest Opat, drugiego autorytetu, którym jest zebrana wspólnota, daje autorytet trzeci, największy, który powinien być normatywny i dla Opata i dla wspólnoty i to jest zdanie wyjątkowe, niespotykane w żadnej innej regule:

We wszystkim więc niech wszyscy idą za Regułą, jak za mistrzynią, i niech nikt lekkomyślnie od niej nie odstępuje. Niech nikt w klasztorze nie idzie za wolą własnego serca.

Ostatecznie więc kompasem – jeżeli możemy tak powiedzieć – który obowiązuje zarówno mówiącego i słuchającego Opata, jak i mówiącą i słuchającą wspólnotę, jest Reguła, która jest określona mianem mistrzyni – magistra. Jest określona właśnie takim mianem. I, to nie jest powiedziane wprost, ale w sposób pośredni. To wynika stąd, że biorąc pod uwagę wskazania, które są zawarte w Regule, należy zarówno podejmować decyzje, jak i prezentować problem. To są normy, które obejmują Opata i obejmują całą wspólnotę.

Ten rozdział jest bardzo silnie inspirowany XVI Rozmową Jana Kasjana „O przyjaźni”. Kasjan jest spadkobiercą bardzo antycznego sposobu rozumienia przyjaźni, sięgającego jeszcze Arystotelesa. Jest cała księga „Etyki Nikomachejskiej” poświęcona zagadnieniu przyjaźni. Potem ten wątek jest też podejmowany w filozofii greckiej i później w filozofii łacińskiej. Mamy też piękne teksty u Cycerona i Seneki. Kasjan to podejmuje i mówi o tym, że prawdziwa wspólnota – on myśli w tym wypadku o wspólnocie klasztornej – jest możliwa jedynie pomiędzy przyjaciółmi. Przy czym Kasjan, podejmując ten wątek arystotelesowski mówi, że przyjaciele to są ludzie, których jednoczy wspólny cel.

To jest zupełnie inne myślenie niż w naszym systemie, bo dla nas w przyjaźni ważne są wspólne przeżycia, ważna jest sympatia, która istnieje między dwojgiem ludzi, ważne jest jakieś wspólne doświadczenie, spędzony czas; natomiast Arystoteles z Kasjanem stawiają na pierwszym miejscu wspólny cel. Można to streścić innymi słowy, że muszą być uczciwi; nie może być przyjaźni pomiędzy kłamcami, czy nie może być przyjaźni pomiędzy złodziejami.

I kiedy św. Benedykt mówi o wzajemnym słuchaniu się, o wzajemnym posłuszeństwie, o ustępowaniu, o przyjmowaniu za ostateczne opinii Opata, to to jest możliwe nie dlatego, że ludzie się bardzo mocno zapierają samych siebie. To jest możliwe dlatego, bo zjednoczyli się w klasztorze i mieszkają razem, bo mają na celu to samo zadanie: osiągnięcie życia wiecznego. To im pozwala wznieść się ponad ich słabości, ale również kroczyć naprzód.

Możemy ten rozdział zaaplikować również do naszego codziennego życia, taką mądrość, która w tym jest zawarta, że każdy ma prawo zostać wysłuchany. To zdanie: Każdy ma prawo zostać wysłuchany, i że ja mam prawo oczekiwać, że ktoś wysłucha tego, co mam do powiedzenia. Ale to jest relacja zwrotna, muszę postarać się wysłuchać tego, co drugi ma do powiedzenia.

Po drugie – to też wynika z tego rozdziału, słuchając drugiej osoby – muszę wejść w jej buty, czyli spojrzeć na problem z jej perspektywy. Wysłuchać ją nie po to, żeby znaleźć kontrargumenty i przeciągnąć tę osobę, z którą dyskutuję na moją stronę, ale przyjąć na chwilę jej punkt widzenia, spróbować zrozumieć, dlaczego jej zależy na takim albo na innym rozwiązaniu. W ten sposób powstaje dialog, czyli wzajemne słuchanie się.

Dzisiaj bardzo modnym słowem jest słowo „tolerancja”, które jest słowem tragicznym, dlatego, że słowo tolerancja zakłada bardzo głęboką obojętność wobec drugiej osoby. Nie zależy mi na tobie, dlatego rób sobie co chcesz, mnie to nie interesuje. Natomiast dialog zakłada pełne zaangażowanie, czyli takie przechodzenie z jednej linii okopu do drugiej, żeby zobaczyć problem z każdej strony. I do tego właśnie namawia 3. rozdział.

Wyobraźmy sobie polskie społeczeństwo zgromadzone na takiej wielkiej kapitule, które właśnie rozpoczyna dyskutować o tych wszystkich problemach, które je dzieli i postępować tak, jak opisuje to św. Benedykt. Nie bez przyczyny Benedykt jest patronem Europy, czyli jest jednym z ojców europejskiej cywilizacji. W tym krótkim tekście podsumowuje to doświadczenie, które do VI w. Europa sobie wypracowała i przekazuje to również i nam, wzajemną konieczność przysłuchiwania się temu, co drugi ma do powiedzenia, poszanowanie się nawzajem. Nie próby przekonania przede wszystkim drugiej osoby do mojej racji, ale zobaczenia, czy ten drugi przez przypadek nie ma czegoś ciekawszego ode mnie do powiedzenia, bo to jest całkiem możliwe, że ten drugi coś mi tutaj objawi, czego ja do tej pory nie widziałem.

Popatrzmy również na to, że ten rozdział – oprócz tego, że opisuje strukturę podejmowania decyzji – mówi również o tym, w jaki sposób wspólnota „tyje”, czy się integruje. Ludzi nie łączy tylko to, że mieszkają razem pod jednym dachem, nie łączy ich tylko to, że razem jedzą przy stole, tylko łączy ich wspólna odpowiedzialność. Im więcej takich decyzji podjętych razem, w mniejszej lub większej jedności, tym bardziej postępuje integracja grupy, tym bardziej ta wspólnota staje się jednością i potem, kiedy będzie kryzys to również ta wspólnota będzie w stanie to przetrwać. Ta rola rady, czyli tego wzajemnego słuchania się, jest tak mocno podkreślona przez św. Benedykta, że aż mówi o tym, że Opat powinien również pytać w chwili, kiedy dyskutuje w jakiejś mniej ważnej sprawie klasztoru. „Nic nie czyń bez rady, a po uczynku nie będziesz żałował”, to jest tak bardzo mocno tutaj podkreślone i przez to również bardzo ciekawe. To też w pewnym sensie – pomimo tego, że Opatowi pozostawiono tak olbrzymią władzę – zdejmuje też z niego ten ciężar, że on musi być omnibusem. Odpowiedzialność jest współdzielona i w związku z tym, to również zabezpiecza, że ten kto jest odpowiedzialny: szafarz, czy przeor, czy mistrz nowicjatu, czy jeszcze ktoś inny nie zostanie na jakimś etapie samotny na placu boju, tylko że wspólnota go wspomoże.

Myślę, że akurat tę intuicję Benedykta bez trudu możemy przekalkować na nasze życie rodzinne, czy nasze życie w pracy, czy nasze relacje z przyjaciółmi. Zawsze tam, gdzie człowiek podejmuje decyzje sam, ostatecznie zostaje sam, a tam, gdzie podejmuje we wspólnocie, zawsze pozostanie we wspólnocie. Jeżeli ktoś próbuje być właśnie takim jedynowładcą, zostanie w końcu sam. A jak ktoś próbuje wychować ludzi, żeby razem z nim nieśli ciężar odpowiedzialności, ostatecznie zbuduje wspólnotę. To jest też o tyle dobre, że okazuje się wtedy – co jest najbardziej zdrowe – że nie ma ludzi niezastąpionych. Gdy ktoś na przykład wpadnie pod samochód albo umrze ze starości, to nie jest tak, że teraz wszyscy łapią się za głowę „O rety, rety, co teraz będzie?” W tym procesie, który opisuje 3. rozdział, okazało się, że wychowało się wystarczająco dużo ludzi, którzy go zastąpią. I to jest chyba największe szczęście, że człowiek może sobie pozwolić na ten luksus, że czasami będę chory, albo czasami mnie nie będzie i… chałupa się nie zawali, jak mnie nie będzie. Jeden z moich współbraci zawsze powtarza, że ludzi niezastąpionych jest cały cmentarz, i to jest prawda, ale żeby to przekazywanie odbywało się w sposób spokojny jest potrzebny właśnie dialog i wzajemne branie odpowiedzialności, wspólne noszenie ciężarów, nie spychanie ich na drugą osobę, ale solidarne, odpowiedzialne dźwiganie tego, co nam dom daje i jakie wymagania przed nami stawia.

Myślę, że ten rozdział też można traktować jako rodzaj apelu, żebyśmy byli wsparciem, bezpiecznym oparciem dla ludzi, którym jest powierzona jakakolwiek odpowiedzialność. Jeśli ktoś praktykuje ten rozdział 3. na serio, to również z jego życia znika plotka, tylko raczej będzie taka tendencja do konfrontacji czyli do zapytania się osoby zainteresowanej jak jest naprawdę. Najlepiej, gdy ktoś mi mówi, że iksiński mówi to czy tamto, to podchodzę do iksińskiego i pytam, czy to mówił, jeżeli mówi, że nie, to trzeba uważać problem za rozwiązany, nie przejmować się tym, co ktoś mówi, tylko tym co mówi iksiński. Jeśli kłamie, to wcześniej czy później prawda i tak wyjdzie na jaw, a najważniejsze jest skonfrontować się i porozmawiać i o tym mówi 3. rozdział.

Można go też rozumieć i w taki sposób, że jest on o tym, w jaki sposób rozwiązywać konflikty, które pojawiają się w grupie, w domu, w klasztorze, że bardzo ważne jest spotkanie i powiedzenie o co chodzi. Ten rozdział można też tak czytać. Pokazanie o co chodzi, odważnie, nie że chowamy się i mówimy przyjaciołom o tym jak cierpimy, tylko spotkanie się z tym, co jest prawdziwą lub urojoną przyczyną naszych cierpień i powiedzenie, gdzie leży problem. Wtedy jest to sposób na rozwiązywanie konfliktów i o tym też mówi 3. rozdział, żeby każdy czuł się bezpiecznie.

Tekst pierwotnie ukazał się w czasopiśmie „Benedictus”, który prowadzony jest przez oblatów benedyktyńskich.

Szymon Hiżycki OSB (ur. w 1980 r.) studiował teologię oraz filologię klasyczną; odbył specjalistyczne studia z zakresu starożytnego monastycyzmu w kolegium św. Anzelma w Rzymie. Jest miłośnikiem literatury klasycznej i Ojców Kościoła. W klasztorze pełnił funkcję opiekuna ministrantów, duszpasterza akademickiego, bibliotekarza i rektora studiów. Do momentu wyboru na urząd opacki był także mistrzem nowicjatu tynieckiego. Wykłada w Kolegium Teologiczno-Filozoficznym oo. Dominikanów. Autor książki na temat ośmiu duchów zła Pomiędzy grzechem a myślą oraz o praktyce modlitwy nieustannej Modlitwa Jezusowa. Bardzo krótkie wprowadzenie.

Żródło: cspb.pl

Autor: mj