Rozważam pozew do sądu
Treść
Z ks. Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim, duchownym katolickim obrządków ormiańskiego i łacińskiego, działaczem społecznym i historykiem Kościoła, rozmawia Jacek Dytkowski W materiale zamieszczonym w internetowym wydaniu "Naszego Słowa" nawoływano do użycia wobec Księdza przemocy. - Przede wszystkim uważam, że ten sposób rozmowy to nie jest żadna dyskusja, gdy na stronach internetowych "Naszego Słowa" ukazują się teksty bardzo agresywne, które atakują mnie personalnie. Natomiast ja jestem zainteresowany dyskusją merytoryczną, bo problem dotyczy mojej książki pt. "Przemilczane ludobójstwo na Kresach". Chętnie na ten temat porozmawiam, ale nie na zasadzie wyzwisk. Dlatego dziwię się redakcji, że publikuje tego typu teksty, które przede wszystkim w żaden sposób nie są głosem w dyskusji na temat faktów historycznych, tylko atakami personalnymi. Dlatego zastanawiam się, co dalej zrobić. Myślę, że jednak zwrócę się do prokuratury, bo przecież tak nie może być, żeby używać słów "na pohybel". Wiem, że redakcja to później usunęła, ale gdy pan Bazylewicz mówi "na pohybel", to znaczy, że wzywa do morderstwa. Padły również inne sformułowania... - Tak, były to słowa bardzo ostre. Widziałem na stronie internetowej, że zamieszczono oświadczenie redakcji i pana Bazylewicza. Zatem sądzę, że taka agresja na pewno nie służy niczemu - ani ustalaniu prawdy historycznej, ani nawet, moim zdaniem, środowisku Ukraińców w Polsce. Będą bowiem oni teraz wszyscy posądzani o to, że myślą podobnie, iż Polaków trzeba przeznaczyć "na pohybel". Znam wielu uczciwych Ukrainców, którzy nigdy by takiego słowa nie użyli - co więcej, wcale nie popierają Ukraińskiej Armii Powstańczej. Najwyżej mają bardzo krytyczne zdanie o nacjonalistach spod znaku Stepana Bandery. Dlatego też nie można mówić, że wszyscy Ukraińcy popierają tego typu poglądy. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-12-08
Autor: wa