Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rozszerzenie tylko z Lizboną

Treść

Kanclerz Niemiec Angela Merkel (CDU) wraz z prezydentem Francji Nicolasem Sarkozym uznali, że na jakiekolwiek rozszerzenie Unii Europejskiej zgodzą się jedynie wtedy, gdy zostanie ratyfikowany traktat lizboński. Takie ultimatum nie spodobało się ani czeskiej prezydenturze, ani przedstawicielom Wielkiej Brytanii, Luksemburga, Finlandii i Szwecji.

Niemiecka kanclerz i francuski prezydent zagrozili, że bez ratyfikowania traktatu lizbońskiego przez wszystkich nie zgodzą się na żadne rozszerzenie Unii Europejskiej. Takie właśnie stanowisko przedstawił minister spraw zagranicznych Francji Bernard Kouchner podczas spotkania unijnych szefów dyplomacji w Hluboce nad Wełtawą. Jak pisze niemiecka prasa, szef dyplomacji tego kraju Frank-Walter Steinmeier (SPD) był podczas szczytu dość wstrzemięźliwy, gdyż nie mógł się zdecydowanie przeciwstawić swojej szefowej w rządzie i niezbyt głośno protestował przeciwko temu szantażowi, a nawet poparł jej stanowisko w tej sprawie. Przeciw takiemu kategorycznie postawionemu ultimatum ostro zaprotestował zarówno czeski prezydent, jak i przedstawiciele Szwecji i Wielkiej Brytanii. Jak napisał niemiecki dziennik "Sueddeutsche Zeitung" we wczorajszym wydaniu, minister spraw zagranicznych Czech Karel Schwarzenberg na takie ultimatum odpowiedział w ten sposób, że stanowisko zarówno Francji, jak i Niemiec w tej kwestii jest błędne. Także szef brytyjskiej dyplomacji David Miliband skrytykował francusko-niemieckie stanowisko, stwierdzając w Hluboce, że twierdzenia o zablokowaniu procesu rozszerzenia Unii są niepotrzebne, gdyż dołączenie do wspólnoty krajów bałkańskich leży w interesie całej Europy. Jego fiński kolega Alexander Stubb dodał, że rozszerzenie UE jest właśnie najlepszym instrumentem zapewniającym demokrację i pokój w regionie. Także szef luksemburskiej dyplomacji Jean Asselborn skrytykował niemiecko-francuski szantaż, mówiąc, że nawet gdyby Czechy nie ratyfikowały traktatu lizbońskiego, to przecież nie można za to karać krajów bałkańskich.
Niemcy w kwestii ratyfikacji traktatu lizbońskiego od samego początku wszystkich popędzają, by nie rzec - wymuszają jego ratyfikację, ale zapominają, że sami ciągle nie dokonali ratyfikacji tego dokumentu. Nie wiadomo, na jakiej podstawie niemiecki rząd jest tak bardzo przekonany, że w maju Trybunał Konstytucyjny zezwoli prezydentowi Horstowi Kohlerowi na złożenie swojego podpisu pod tym dokumentem, przecież sędziowie powinni być w Niemczech niezależni, a sędziowie Trybunału szczególnie. Chyba że prawdę mówią ci niemieccy eurosceptycy, którzy twierdzą, że poprawność polityczna i naciski już zadecydowały zamiast sędziów, a oni tylko podporządkują się tym oczekiwaniom.
Waldemar Maszewski, Hamburg
"Nasz Dziennik" 2009-03-30

Autor: wa