Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rozpoczęła się "czarna kampania"?

Treść

Petr Dimun, szef marketingu Czeskiej Partii Socjaldemokratycznej (CSSD), zaprzeczył, jakoby on sam oraz były szef służb wywiadowczych Karel Randak byli odpowiedzialni za manipulacje w trakcie zeszłorocznych wyborów prezydenckich. Zarzuty takie wysunął wobec obydwu premier Republiki Czech Mirek Topolanek (ODS), domagając się przy tym dymisji prezydenta Vaclava Klausa. Dimun w rozmowach z czeską prasą wielokrotnie tłumaczył, iż nie ma nic wspólnego z wyborem Klausa oraz że wynika to z przeprowadzonego przez policję śledztwa w tej sprawie.

Na obecnym etapie trudno jednoznacznie stwierdzić, na ile uzasadnione są zarzuty Mirka Topolanka, który twierdzi, że podczas głosowania dopuszczono się manipulacji. Być może jest to jeden z elementów "brudnej kampanii" przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, obliczonej na zdyskredytowanie niewygodnego dla zwolenników traktatu lizbońskiego prezydenta. O tym jednakże będziemy mogli się przekonać najwcześniej w przyszłym tygodniu, kiedy czeski premier przedstawi ewentualne dowody.
Prezydent nie wydał dotychczas żadnego oświadczenia w tej sprawie.
- Wszystkie siły polityczne powinny zademonstrować swoją odpowiedzialność za narodowy interes - oświadczył wczoraj prezydent Vaclav Klaus podczas narodowego kongresu znajdujących się w opozycji socjaldemokratów. Nie skomentował jednak ostatnich wysiłków opozycji obalenia rządu w zaplanowanym na najbliższy wtorek głosowaniu nad wotum nieufności dla premiera Mirka Topolanka. - Nie zamierzam komentować ostatnich wydarzeń naszej sceny politycznej, a już z pewnością nie z tego miejsca - powiedział. - Postanowiłem przemówić na tym kongresie w celu wyjaśnienia w obecnej skomplikowanej ekonomicznie, a co za tym idzie również społecznie sytuacji, że wszystkie siły polityczne powinny zademonstrować swoją odpowiedzialność za narodowe interesy bardziej niż kiedykolwiek indziej - dodał. Vaclav Klaus nie odniósł się również do stawianych mu przez premiera zarzutów dokonywania manipulacji podczas ostatnich wyborów prezydenckich.
Do przegłosowania wotum nieufności dla premiera opozycja potrzebuje 101 głosów w 200-osobowej izbie niższej parlamentu. Dysponuje ona jednak 97 deputowanymi, zatem wszystko będzie zależało od tego, jak zagłosuje 7 niezrzeszonych posłów.
Anna Wiejak
"Nasz Dziennik" 2009-03-21

Autor: wa