Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rozpętają nuklearną wojnę?

Treść

Izraelski premier Ariel Szaron oświadczył wczoraj, iż Izrael "gotów jest uderzyć w swych nieprzyjaciół w każdym miejscu i na wszelkie sposoby". Przedstawiciele izraelskich władz nie ukrywają, że decyzja o "usunięciu" Jasera Arafata została już podjęta.
Podczas uroczystości z okazji 30. rocznicy tzw. wojny Yom Kippur z 1973 r. Szaron zagroził wojną "nieprzyjaciołom" Izraela. Wprawdzie nie sprecyzował on, kogo ma na myśli, ale nikt nie ma wątpliwości, że chodzi o Syrię, Liban i Iran oraz Jasera Arafata. Niepokój obserwatorów budzi fakt, że groźby Szarona sugerują, iż Izrael może użyć w wojnie ze swoimi arabskimi sąsiadami nawet broni nuklearnej.
Ostrzeżenie Szarona zostało wygłoszone dwa dni po nalocie izraelskim na terytorium Syrii oraz wczorajszej wymianie ognia na granicy izraelsko-libańskiej. Prezydent Syrii Baszar Asad w wywiadzie opublikowanym wczoraj na łamach arabskiej gazety "Al-Hajat" ocenił, iż niedzielny atak stanowił rozmyślną prowokację izraelską mającą na celu rozszerzenie konfliktu na Bliskim Wschodzie. Nie krył, że celem takiego działania jest także odwrócenie uwagi światowej opinii od kryzysu na terytoriach palestyńskich.
Rozzuchwalone bezkarnością władze Izraela planują także wzmożenie represji na terytoriach okupowanych. - Dni prezydenta Jasera Arafata są policzone - powiedział w poniedziałek rzecznik izraelskiego rządu, dodając, że Izrael nie podjął decyzji, kiedy i w jaki sposób go "usunąć". Raanan Gissin, doradca premiera Ariela Szarona, powiedział, że sobotni zamach w Hajfie oznacza, iż Izrael będzie szybciej realizował decyzję o pozbyciu się Arafata podjętą w ubiegłym miesiącu. - O tym, w jaki sposób i kiedy zostanie on usunięty, zdecydujemy w zależności od okoliczności - powiedział Gissin.
Izrael i Stany Zjednoczone oskarżają Arafata o podsycanie przemocy w ponadtrzyletnim powstaniu palestyńskim mającym na celu utworzenie państwa palestyńskiego. Arafat odpiera te zarzuty. Prezydent Stanów Zjednoczonych George W. Bush w poniedziałek starał się unikać słów krytyki pod adresem Izraela, jednocześnie mocno akcentował "prawo tego kraju do samoobrony". Bush zaapelował do władz Autonomii Palestyńskiej o "zniszczenie organizacji terrorystycznych".
Tymczasem palestyński premier Ahmed Korei powiedział w poniedziałek, że mimo amerykańsko-żydowskich nacisków nie rozprawi się z palestyńskimi bojownikami, bo takie działania mogłyby doprowadzić do wojny domowej. Korei powiedział, iż będzie starał się przekonać bojowników, aby nie atakowali Izraelczyków.
KWM, PAP, Reuters
Nasz Dziennik 8-10-2003

Autor: DW