Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rozpad koalicji mało prawdopodobny

Treść

O wcześniejszych wyborach parlamentarnych wszyscy mówią - najchętniej na użytek mediów, jednak w rzeczywistości nie chce ich ani Prawo i Sprawiedliwość, ani nowo powstały sojusz Ligi i Samoobrony. Choć dziś padają gromkie zapewnienia o gotowości do dymisji, wzajemnych warunkach, śledztwach i komisjach - najprawdopodobniej już pod koniec sierpnia koalicja PiS - LiS będzie zwarta i gotowa. Politycy tak jednej, jak i drugiej strony konfliktu przyznają w nieoficjalnych rozmowach, że dość napięta sytuacja wewnątrz koalicji to tylko swoiście pojmowany sposób twardych negocjacji. I choć nikt nie wyklucza wcześniejszych wyborów - to jednak dziś wydają się one mało prawdopodobne.



- Gdy chcesz pokoju, szykuj się do wojny - mówi nam jeden z czołowych parlamentarzystów Prawa i Sprawiedliwości. Partia braci Kaczyńskich od wielu tygodni, jeżeli nie miesięcy, jest przygotowana do wcześniejszych wyborów parlamentarnych. Gotowe są do emisji spoty reklamowe, przygotowane projekty plakatów wyborczych oraz wykupione bilboardy reklamowe. W sytuacji, w jakiej obecnie przyszło sprawować władzę rządowi Kaczyńskiego, chwiejności Samoobrony i braku zaufania w stosunku do Ligi Polskich Rodzin, partia, która nie będzie gotowa w każdej chwili do kampanii wyborczej, praktycznie może pożegnać się z sukcesem wyborczym. I choć wszystkie - nie tylko koalicyjne - strony konfliktu sprawiają wrażenie wyborczych armii gotowych wejść w pole elekcyjnej bitwy - na wcześniejszych wyborach zależy tylko opozycji.
- Mamy teraz letni czas na wzajemne ustalanie pozycji warunków dalszej współpracy. Jeżeli nie będziemy twardzi, nic nie wynegocjujemy. Ale bądźmy realistami, dziś wybory to oddanie władzy PO i LiD. Powiedziałbym tak, pokrzyczymy, pokrzyczymy, a później będziemy negocjować - zapowiada jeden z działaczy LiS.

Wybory żyją medialnie
Na wyborach parlamentarnych jesienią zależy wyłącznie opozycji. Dla Platformy Obywatelskiej oznaczałoby to sięgnięcie po upragnioną władzę. Jednak obecna sytuacja polityczna nie jest sprzyjająca dla PO - nie byłaby w stanie rządzić samodzielnie, a w przypadku braku chęci ze strony PiS na współpracę, skazana byłaby na koalicję z LiD. To oznaczałoby praktycznie zepchnięcie PiS do bardzo silnej opozycji. Partia braci Kaczyńskich przy niskich sondażach Samoobrony i LPR, miałaby szansę być opozycją wyłączną. A to oznaczałoby powrót do chwytliwej retoryki: "rządzi nami postkomuna" i niemal pewne zwycięstwo wyborcze być może wcześniej niż za kolejne cztery lata. Wśród niektórych polityków tak opozycji, jak i koalicji krąży więc pół żartem, pół serio opowiadana anegdotka o tym, że wcześniejszych wyborów chciałyby tylko media - zwłaszcza "Dziennik", który uparcie przekonuje o tym, że do nich dojdzie. Niektórzy mówią, że byłaby to pierwsza trafna od wielu miesięcy analiza polityczna, jaka pojawiła się na łamach tej gazety. Wbrew bowiem sugestiom "Dziennika" nie doszło do utworzenia partii Aleksandra Kwaśniewskiego, choć jak zapewniał, jej powołanie miało być praktycznie przesądzone. Nie ma również najmniejszych szans na egzotyczną koalicję rządową PiS - PO - PSL ani na kuriozalny wariant, również lansowany przez to czasopismo: koalicja PiS - PO na czele z premierem Kazimierzem Marcinkiewiczem.
- Naszym premierem jest Jarosław Kaczyński, zdolny, sprawny przywódca i nie ma najmniejszych powodów, by na czele rządu stawał ktoś inny - mówi poseł Zbigniew Girzyński (PiS).
Choć więc o wyborach jest głośno, czołowi politycy opozycji przyznają, że sam taki wariant jest bardzo mało prawdopodobny.
- Co będzie na przyszłość, trudno prognozować, ale ja raczej jestem skłonny twierdzić, że wybory będą w konstytucyjnym terminie 2009 r., dlatego że posłowie nie są na ogół skłonni, żeby skracać swoją własną kadencję i to w różnych partiach politycznych przeważa taka opinia. Tak raczej musimy sprawę traktować, choć będą wielkie boje - powiedział PAP eurodeputowany Jerzy Buzek (PO).

Groźby jako negocjacje
O wyborach mówią równie ochoczo tak politycy PiS, jak i LiS. Wojciech Wierzejski (LPR) zapowiada, że Roman Giertych jest "już spakowany", ale nie dodaje, że to w związku z wyjazdem na wakacje. - Wczoraj posprzątałem swoje biurko w gabinecie ministra edukacji, ponieważ udaję się na urlop, ale także dlatego, że sądzę, iż na 99 proc. nie wrócę już po urlopie do ministerstwa - mówi wicepremier Roman Giertych.
Według szefa LPR, premier Jarosław Kaczyński szuka pretekstu do przeprowadzenia wcześniejszych wyborów parlamentarnych i dąży do jak najszybszego oddania władzy, bowiem - jak twierdzi Giertych - Kaczyński nie radził sobie z sytuacją w Polsce. Giertych zapowiada jednak, że do 10 sierpnia Liga i Samoobrona odpowiedzą na list premiera zawierający "warunki dobrego rządzenia".
- Przyspieszone wybory jesienią to najbardziej prawdopodobny scenariusz, decyzja w tej sprawie zapadnie jeszcze w tym tygodniu - zapowiedział wczoraj wiceprezes PiS Kazimierz Michał Ujazdowski w rozmowie z TVN 24. Minister kultury podkreślił, że list premiera dotyczący zasad tzw. dobrego rządzenia jest listem ostatniej szansy. Z drugiej strony, minister Ujazdowski przyznaje również, iż PiS wciąż liczy na "poważną i pozytywną" odpowiedź ze strony Ligi i Samoobrony oraz ma nadzieję, że "zwycięży dobro publiczne nad egoizmem". A to oznacza, że choć najczęściej pojawiającym się w ustach polityków dzisiaj słowem są "wybory", tak naprawdę oznacza ono twarde negocjacje.

List LiS za list PiS
A odpowiedź na "warunki premiera" już jest. Liga i Samoobrona przedstawiły w sobotę projekt odpowiedzi na list premiera Jarosława Kaczyńskiego o warunkach "dobrego rządzenia". Wśród tych warunków są m.in.: zobowiązania do lojalnego wspierania się koalicjantów i głosowania za wszystkimi projektami ustaw zgłoszonymi przez resorty rządowe.
- Zgadzając się wstępnie na większość postulatów PiS, ale jednocześnie dostrzegając ich zbytnią ogólnikowość, pragniemy niektóre z nich uściślić - powiedział wiceprzewodniczący LPR Wojciech Wierzejski. Samoobrona spodziewa się, że do tego czasu zostaną zrealizowane wszystkie dotychczasowe uzgodnienia w ramach koalicji, w tym: nastąpi obsada stanowiska ministra rolnictwa i rozwoju wsi i innych stanowisk państwowych; projekt budżetu na 2008 r. będzie uwzględniał postanowienia wynikające z umowy koalicyjnej Solidarne Państwo, m.in. wzrost nakładów na służbę zdrowia czy oświatę oraz pełną waloryzację rent i emerytur. A to oznacza, że obie strony przedstawiły swoje warunki negocjacyjne i teraz czas na rokowania. Groźba wcześniejszych wyborów, jaką szermują obie strony, wskazuje, że będą to twarde negocjacje. - W poniedziałek PiS dokładnie zapozna się z sobotnimi propozycjami LPR i Samoobrony i wyciągnie z nich wnioski - powiedział wczoraj w rozmowie z PAP minister w kancelarii premiera Adam Lipiński.
Wojciech Wybranowski
"Nasz Dziennik" 2007-07-23

Autor: wa