Rozmowy w wyjątkowym klimacie
Treść
Rusza klimatyczny szczyt w Kopenhadze. Liderzy 192 krajów świata zamierzają podpisać nowy protokół w sprawie zmian klimatycznych. Ekolodzy domagają się szybkiego porozumienia. Część badaczy jest jednak przekonana, że realny wpływ człowieka na zmianę temperatury na naszym globie jest bardzo znikomy.
Po rozmowach, które potrwają do 18 grudnia, ma zostać podpisane porozumienie. Zastąpi ono protokół z Kioto z 1997 roku. Wówczas 37 państw zobowiązało się do redukcji emisji gazów cieplarnianych. Protokół podpisany w japońskim mieście obowiązuje od 2005 r. i wygaśnie w 2012 - wtedy zastąpi go porozumienie z Kopenhagi. Zdaniem ONZ, emisja tzw. gazów cieplarnianych musi być ograniczona, by uniknąć wzrostu temperatury na świecie. Jednak by to osiągnąć, do nowego porozumienia musiałyby przystąpić wszystkie kraje - bogate i biedne. Jednak te przed spotkaniem w Danii nie były w stanie się porozumieć. Podczas szczytu w Kopenhadze obecny będzie prezydent Stanów Zjednoczonych, które nie przyłączyły się do protokołu z Kioto. Barack Obama zapowiedział redukcję amerykańskiej emisji dwutlenku węgla o 17 proc. do 2020 r. w porównaniu z rokiem 2005. Australia obiecała maksymalnie 11 proc., Kanada 3 proc., natomiast Chiny zapowiedziały ograniczenie do 2020 roku emisji CO2 w wysokości 40-45 proc. na jednostkę PKB w porównaniu do poziomu z 2005 roku. Unia Europejska jednostronnie zobowiązała się do redukcji emisji CO2 o 20 proc., zapowiedziała jednak gotowość do redukcji o 30 proc. pod warunkiem, że inne uprzemysłowione kraje świata zdobędą się na porównywalny wysiłek. Kraje rozwijające się, takie jak Brazylia i Indie, odrzuciły propozycję Danii, by światowe emisje CO2 przestały rosnąć w 2020 r., do 2050 r. zaś były o połowę mniejsze niż w 1990 roku. Ich zdaniem, uprzemysłowione światowe potęgi takie jak: USA, UE, Japonia czy Australia, zrzucają na biedniejszych ciężar tych inwestycji, same zaś zbudowały swój przemysł, nie bacząc na emisje CO2. Grupie krajów rozwijających się przewodzą Chiny - największy emitent CO2 na świecie.
Tuż przed rozpoczęciem rozmów w Kopenhadze światowe media obiegła informacja, że teorie o rzekomym wpływie człowieka na globalne ocieplenie są znacznie wyolbrzymione. Potwierdzają to dane, które "wyciekły" z Univeristy of East Anglia. Wynika z nich, że groźby dotyczące ocieplenia zostały zmanipulowane, gdyż globalny wzrost temperatury cyklicznie powtarza się co kilkaset lat i jest to zjawisko normalne. Ekolodzy wykorzystują teorie o wpływie człowieka na wyższą temperaturę planety, by pozyskiwać wysokie granty finansowe.
Potrzeby uprzemysłowionych potęg na rzecz ograniczenia emisji szefowie państw na szczycie UE w październiku oszacowali na 100 mld euro rocznie. Ale nie ujawnili, jaką kwotę sami są gotowi zapłacić. Niemcy, Francja i Włochy były przeciwne odkrywaniu kart, tłumacząc, iż najpierw powinni to zrobić inni. Wcześniej Komisja Europejska wyliczyła, że unijny udział mógłby wynieść do 15 mld euro rocznie. Podczas szczytu okaże się, ile pieniędzy dostaną biedniejsze kraje już w latach 2010-2012. Zdaniem KE, kwota ta wyniesie 5-7 mld euro rocznie. Do wsparcia muszą dołożyć się wszystkie kraje - poza najbiedniejszymi.
Wysokość unijnej składki i sposób jej podziału budzi wiele emocji w Unii. Polska chce, by Wspólnota przy składkach brała pod uwagę zamożność państw, a nie poziom emisji CO2 i PKB. Ważną kwestią dla Polski są również nadwyżki CO2, które można by sprzedać na rynku. Polskie emisje spadły o 30 proc., podczas gdy zobowiązania z protokołu z Kioto wynosiły tylko 6 procent. Chodzi o blisko 500 mln ton CO2, które mogą się bardzo przydać krajom przekraczającym swoje limity.
Wojciech Kobryń, PAP, Reuters
Nasz Dziennik 2009-12-07
Autor: wa