Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rozmowy o przyszłości Białorusi

Treść

Zawarciem porozumienia zakończyły się negocjacje o relacjach gospodarczych, które prowadziły wczoraj w Moskwie delegacje rządowe Rosji i Białorusi. Moskwa obiecała, że zmniejszy opłaty celne od eksportowanej na Białoruś ropy ze 180 do 53 dolarów za tonę.


Mińsk i Moskwę, które od lat planowały utworzenie państwa związkowego, podzieliły pieniądze. Rosja nie chciała więcej dotować nieprzewidywalnego sąsiada poprzez utrzymywanie niskich cen na surowce energetyczne. Z kolei Mińsk sprzeciwiał się przejściu w rozliczeniach gospodarczych na ceny rynkowe.
Pierwszą bitwę - o gaz - Mińsk przegrał. Mimo że Białoruś będzie nabywała surowiec energetyczny po najniższej cenie wśród krajów WNP, wzrost ceny z 48 do 100 USD za tysiąc metrów sześciennych stanie się dla białoruskiej gospodarki bardzo uciążliwy. W ciągu najbliższych czterech lat cena gazu wzrośnie do poziomu rynkowego. Kolejnym ciosem zadanym przez Moskwę najwierniejszemu dotychczas sojusznikowi była decyzja o obłożeniu ropy przesyłanej na Białoruś cłem eksportowym w wysokości 180,7 USD od tony. Dotąd Białoruś, jako państwo związane z Rosją, otrzymywała surowiec bez cła, część przerobionych produktów naftowych wykorzystywała na własne potrzeby, nadwyżki zaś eksportowała, znacznie zasilając w ten sposób swój budżet. Białoruś domagała się, by Rosja, jeżeli już nie zrezygnowała z cła eksportowego na ropę, przynajmniej zgodziła się na podział zysków z cła. Moskwa natomiast nie chciała więcej sponsorować wschodniego sąsiada i tracić na własnym eksporcie ropy naftowej. Według szacunków rosyjskiego rządu, budżet państwa tracił na eksporcie ropy do Białorusi od 3 do 4 mld USD rocznie.
Zaledwie kilka dni po podpisaniu kontraktu z Gazpromem Mińsk postanowił zemścić się za kontrakt gazowy. Władze wprowadziły cło na tranzyt rosyjskiej ropy i zażądały, aby za każdą tonę rosyjskie koncerny płaciły cło w wysokości 45 USD. W wyniku zaistniałego konfliktu na 3 dni zostały przerwane dostawy rosyjskiej ropy na Zachód, w tym do Polski ropociągiem "Przyjaźń". Po rozmowie telefonicznej prezydentów Rosji i Białorusi Mińsk zniósł cło tranzytowe. Praca ropociągu została wznowiona, a rządy obu państw przystąpiły do kolejnych rozmów. Rozmowom w Moskwie uważnie przygląda się także Unia Europejska, która wysłała do rządów tych państw specjalne listy, w których domaga się gwarancji swobodnego tranzytu ropy.
Kwestia cła eksportowego na ropę była kluczowa w rozmowach białorusko-rosyjskich. W ubiegły czwartek przez cały dzień negocjacje prowadzili ministrowie, wczoraj zaś dołączyli do nich szefowie rządów obu państw - premier Rosji Michaił Fradkow i Białorusi Siarhiej Sidorski (na zdjęciu). Białoruska delegacja proponowała, żeby z 20 mln ton ropy naftowej, którą kraj nabywa od Rosji, cłem było obłożone tylko 16 mln ton przetwarzane później przez Mińsk na produkty naftowe i sprzedawane. Białorusini prosili, by cłem nie była opodatkowana ropa, którą kraj zużywa na własne potrzeby. Wpływy z cła za eksportowaną ropę Białoruś proponowała podzielić równo pomiędzy dwa państwa. Moskwa nie chciała zgodzić się na żaden podział i żądała, żeby całe cło eksportowe - 180 USD za tonę - zasilało rosyjski budżet. Tak twarde stanowisko Rosjan było trudne do przyjęcia dla Białorusi.
Oznaczało to, że Białoruś musiałaby płacić za surowiec nie 264, lecz 444 USD za tonę ropy. Premier Sidorski na początku roku podczas jednej z wizyt w Moskwie przyznał, że jego kraj nie jest w stanie nabywać ropy w cenie wyższej niż 400 USD. Na szczęście wczorajsze rozmowy zakończyły się porozumieniem. Przewiduje ono, że Rosja zmniejszy opłaty celne od eksportowanej na Białoruś ropy ze 180 do 53 dolarów za tonę.
Rosję i Białoruś dzieliła dotąd nie tylko kwestia ropy. Niedawno Moskwa zapowiedziała, że będzie nabywała od Białorusi artykuły rolne, produkty mleczne i mięsne tylko z zakładów, które posiadają rosyjski atest jakości. Obrót handlowy pomiędzy dwoma krajami w 2005 r. miał wartość 18 mld USD. Rynek rosyjski jest strategicznie ważny dla białoruskiej gospodarki. Rosjanie zdają sobie sprawę ze swojej siły jako dostawcy surowców energetycznych oraz ważnego partnera handlowego i nie spieszą się, by iść na ustępstwa w konflikcie o podział zysków z cła eksportowego na ropę. Najprawdopodobniej strony pójdą na jakiś kompromis, jednak - jak to było z gazem - w lepszej pozycji znajdzie się Moskwa, Białoruś zaś będzie musiała jeszcze bardziej zacisnąć pasa.
Andrzej Kołosowski, Wilno
"Nasz Dziennik" 2007-01-13

Autor: wa