Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rozmowa o Apokalipsie [cz.5] Zasady interpretacji Apokalipsy św. Jana

Treść

Jaki jest sens i miejsce Apokalipsy w całości Pisma Świętego? Jest ona ostatnią Księgą Pisma Świętego? Czy to przypadek, czy ma to swoje określone znaczenie?

Właśnie od tego trzeba zacząć. Ma ona swój sens właśnie jako ostatnia Księga Pisma Świętego, gdyż należy do gatunku literackiego apokaliptyczno-pro­roc­kie­go. Nie jest jedynie tekstem apo­ka­lip­tycz­nym – co to oznacza, zaraz wyjaśnię – ale apokaliptyczno-prorockim i jako taka Księga z jednej strony zamyka objawienie obu Testamentów ukazując jednocześnie perspektywy tego, co jeszcze czeka świat i Kościół na tej ziemi. I dla­tego ma ona nas zorientować, jaka jest nasza prawdziwa sytuacja, że nie jesteśmy jedynie odbiorcami jakiegoś systemu prawd i norm, ale jesteśmy aktorami pewnego dramatu, który ma przed sobą jeszcze szereg aktów do rozegrania.

Prosimy o wyjaśnienie, co oznacza ten pierwszy człon określenia: gatunek apokaliptyczno-pro­roc­ki?

Apokalipsa po grecku oznacza objawienie. I tak nawet niektóre wydania Pisma Świętego, jako skrót, jako siglum dają Obj – Objawienie. Niemcy mówią Geheime Offenbarung – objawienie tajemnicy, natomiast myśmy umyślnie zatrzymali grecki fachowy termin Apokalipsa, bo od tego słowa Księga się zaczyna. Proszę otworzyć Pismo Święte: Objawienie Jezusa Chrystusa (1,1), w języku greckim w tym miejscu mamy: apokalypsis Jesou Christou.

Apokalipsa jest gatunkiem literackim, który się zaczął w Starym Testamencie. Mianowicie apokalipsą Starego Testamentu – bez używania tej nazwy – jest Księga Daniela oraz znaczne fragmenty Ksiąg Izajasza i Ezechiela, a ponadto koniec Księgi Zachariasza. Już zatem w Starym Testa­mencie występuje ten gatunek literacki.

Trzeba chyba powiedzieć kilka słów o tym gatunku literackim, bo on ma swoją herme­neutykę, czyli zasadę tłumaczenia, wyjaśnienia tekstu. Apokaliptyka zaczyna się w dziejach Izraela wtedy, kiedy zaczyna cichnąć profetyzm. Prorocy milkną coraz bardziej i w miejsce ich mów skierowanych bezpośrednio do ludu, do rodaków, wskazujących, jakimi być powinni, a jakimi często nie są, autorzy apokalips, poczynając od Daniela, zajmują się sferą ponadhistoryczną. Chcą opowiedzieć, co Bóg wobec nich zamierza, i przy tej sposobności posługują się zupełnie innym gatunkiem literackim, którym rządzą oczywiście inne zasady interpretacyjne.

Natomiast Apokalipsa św. Jana, co może zabrzmieć dziwnie, nie jest czystą księgą apokaliptyczną, bo w niej jest zawartych także szereg dosłownych proroctw, tzn. zapowiedzi tego, co się stanie.

Zobaczmy, jak w pierwszych trzech wierszach Księgi uwzględnianie wszystkich trzech gatunków literackich jest potrzebne do jej odczytania.

Objawienie Jezusa Chrystusa,
które dał Mu Bóg,
aby ukazać swym sługom, co musi stać się niebawem, i [co] On, wysławszy swojego anioła,
oznajmił przez niego za pomocą znaków
słudze swojemu Janowi.
Ten poświadcza, że słowem Bożym
i świadectwem Jezusa Chrystusa
jest wszystko, co widział.
Błogosławiony, który odczytuje, i ci, którzy słuchają słów Proroctwa,
a strzegą tego, co w nim napisane,
bo chwila jest bliska (1,1–3).

W tym krótkim tekście autor zasygnalizował gatunek literacki swojej księgi: zarówno apokalipsy, jak i proroctwa, a jednocześnie stwierdził, że sam występuje w roli świadka. Jest on bardzo mocnym świadkiem, bo tę Księgę pisze św. Jan na wyspie Patmos zesłany karnie przez cezara Domicjana za swoją działalność w Efezie. Na Patmos do dzisiaj pokazują grotę, gdzie św. Jan miał wizję.

Gatunek apokaliptyczny charakteryzują znaki – anioł oznajmił Janowi wszystko za pomocą znaków. Większość tekstu stanowią wizje i symbole, których nie wolno w żaden sposób ani dosłownie tłumaczyć, ani co gorzej w sztuce dosłownie, re­a­lis­tycznie przedstawiać. Takim wybitnym błędem wiel­­kiego przecież artysty, jakim był Albrecht Dürer czołowy grafik protestantyzmu, było dosłowne rysowanie scen i postaci Apokalipsy: Chrystusowi Panu miecz wprowadził do ust, anioł ma dosłownie korynckie kolumny zamiast nóg i takich niedorzeczności jest u niego mnóstwo. Tymczasem znaki i symbole każdej apokalipsy, Janowej także, trzeba rozwiązywać tak, jak rebus, a nie rysować ani dosłownie przekładać na język nowożytny.

Stąd właśnie, potrzebna jest zupełnie szcze­­gólna hermeneutyka tego gatunku literackiego. Póki się tych zasad nie uchwyci, dopóty z Apokalipsą jest mniej więcej tak, jak to mówiła przed laty jedna z naszych starych przyjaciółek, lekarka przyjeżdżająca do Tyńca, „Ja czytam cały Nowy Testament, ale gdy dochodzę do Apokalipsy, przeskakuję i czytam od św. Mateusza, Apokalipsy nie dotykam”. Otóż jest to postawa niewłaściwa, chociaż w dużej mierze zrozumiała i psychologicznie wytłumaczalna, bo jak się czegoś nie rozumie, to po co czytać? Tymczasem okazuje się, że można rozumieć. Niedawno ukazały się dwie książki, które są dowodem przełamywania tej trudności. Mam na myśli najpierw książkę s. Emilii Erlich urszulanki, która swoje watykańskie konferencje radiowe opublikowała w formie książki wydanej przez Pallottinum pod tytułem Apokalipsa – Księga pocieszenia. Podobnie ks. Antoni Tronina profesor KUL, napisał swoją interpretację Apokalipsy pt. Apo­kalipsa orędzie nadziei, którą wydrukowało wydawnictwo częstochowskiej Niedzieli. Obie stanowią bardzo udane próby, każda w nieco innym stylu. Książka siostry Erlich jest rodzajem typowej dla mass-mediów szerokiej interpretacji – mówi o tym, co ludzi może interesować, natomiast pozycja księdza Troniny jest typowo duszpasterska, od razu chce on, żeby Apokalipsa była jakoś w życiu realizowana. Te dwie polskie książki są dowodem tego, że specjaliści – bo i siostra E. Erlich i ks. Prof. Tronina są biblistami – pokazali, jak można przybliżać Apokalipsę dzisiejszemu człowiekowi.

Więcej znajdziesz w książce Ojca Augustyna pt. „Rozmowa o Apokalipsie”

Czym gatunek prorocki, drugi o ja­kim Ojciec wspomniał w Apokalipsie, różni się od apokaliptycznego?

Apokalipsy wszystkie, bo mamy jeszcze mnóstwo apokryficznych apokalips np. Księga Henocha, Księga Jubileuszy i inne, które są księgami niekanonicznymi, mają za zadanie ukazywać tajemniczą przyszłość, a nie jedynie moralizować. Natomiast każdy prorok moralizuje i moralizuje; tak samo św. Jan. Apokalipsa zawiera mnóstwo wyraźnych pouczeń, na temat tego, jaka jest sytuacja w Kościele. Tak jest np. w Siedmiu Listach do Kościołów. Aniołowie Kościołów – biskupi razem ze swoimi wspólnotami, prawie każdy z nich otrzymuje jakieś napomnienie, a to jest właśnie typowe dla proroków: napominać ludzi, by doprowadzić do zmiany życia. W proroctwie, chodzi o to, żeby człowieka, który w tej chwili słucha słów Bożych, przekonać o tym, jak ma żyć. Jest to rodzaj kaznodziejstwa. Proroctwo tak rozumiane jest po prostu kazaniem skierowanym do współczesnego czło­wieka i to głównie kazaniem skłaniającym do zmiany życia. Zwróćmy uwagę na to, że tylko dwaj aniołowie Kościołów na siedmiu są pochwaleni bez nagany, a pięć razy powtarza się słowo metanoeson – nawróć się. Ładna proporcja(!), pierwotny Kościół, idealny, święty, taki Kościół tylko do kanonizowania, a w Apo­kalipsie apostoł ma do zarzucenia aż tyle anio­łom tych Kościołów, tzn. wspólnotom i ich biskupom.

Popularnie proroctwo rozumiane jest jako wizja i przepowiadanie przyszłości.

To jest jeden z tych błędów, który się utrwalił. U nas prorok, to ten, który mówi o przyszłości, a to nie jest cała prawda. Profetes oznacza po grecku tego, kto mówi za kogoś, a nie przed czasem. Pro nie oznacza tutaj „przed”, ale „zamiast”, czyli prorok jest tym, który mówi zamiast Boga, to jest Boży poseł, który jest specjalnie upraw­nio­ny do tego, żeby mówić w Bożym imieniu.

Spójrzmy generalnie na Apokalipsę od strony jej formalnej struktury. Proszę pokazać, jak się ona dzieli i gdzie spotykamy poszczególne gatunki literackie.

Do dziś dnia specjaliści jeszcze nie uzgodnili opinii na temat jej powstania. Jeżeli się ją dzisiaj starannie przeczyta, to widać w niej mnóstwo dubletów. Niektóre rzeczy się w niej powtarzają. Jak to wytłumaczyć? Otóż ja skłaniam się za hipotezą dominikanina francuskiego O. Bois­mard, ze Szkoły Jerozolimskiej, według której dzisiejsza Apokalipsa św. Jana powstała w trzech etapach: tzw. tekst pierwszy, tekst drugi i Listy do Siedmiu Kościołów. Jeden i drugi tekst były redagowane w różnych czasach i dostosowane do różnych środowisk. Listy do Siedmiu Kościołów, jako blok zupełnie zwarty zostały napisane na końcu, a potem jakiś redaktor zapewne po śmierci św. Jana apostoła-ewan­ge­listy niezupełnie zgrabnie to wszystko połączył w jedną całość tak, że Listy do Siedmiu Kościołów zajmują pierwsze trzy rozdziały, a potem idzie wielki blok losów Kościoła zakończony podwójną (znowu dubletem) wizją Niebieskiego Jeruzalem.

Można by przedstawić z grubsza budowę księgi, tak jak ona się rysowała redaktorom ze szkoły Janowej. Księgę otwiera rodzaj adresu – siedem Kościołów Azji Mniejszej reprezentatywnych dla tamtej sytuacji, a jednocześnie będących symbolami Kościoła na całej ziemi i we wszystkich wiekach, co trzeba ciągle pamiętać! Nie chodzi zatem jedynie o siedem małoazjatyckich wspólnot religijnych, tylko o Koś­ciół Powszechny w przestrzeni i czasie.

Po adresie opisano losy tak rozumianego Kościoła, a potem losy całej ludzkości. Układają się one w wizje siedmiu pieczęci, siedmiu trąb i siedmiu plag. Wszędzie występuje święta siódemka. Widzimy zatem pewien schemat. Całość kończy się podwójnym obrazem (zno­wu dubletem) Niebieskiego Jeruzalem. Wpierw podane jest ściśle eschatologiczne Niebieskie Jeruzalem czyli niebo, a następnie Niebieskie Jeruzalem żyjące na tej ziemi czyli Kościół. Ale są one przestawione redakcyjnie, prawdopodobnie wynika to z błędu redakcji, dokonanej na samym końcu po wszystkim.

Ludzie słysząc słowo „obja­wie­nie” rozumieją je jako wizje. Jak to pogodzić z dwiema przytoczonymi redakcjami apokaliptycznych objawień?

To są serie objawień. Św. Jan siedząc na Patmos dłuższy czas miał szereg objawień, zapisywał je w różnym czasie, a potem nastąpiły dwie redakcje i to w różny sposób. Jeszcze raz zastrzegam, że to jest tylko hipoteza, a nie fakt udowodniony, choć hipoteza ta cieszy się bardzo dużym powodzeniem w Europie. Natomiast zupełnie ignorują ją Amerykanie. Amerykańscy uczeni czy to katolicy, czy inni, zupełnie się z o. Boismard nie liczą. Mają swoje koncepcje. Niedawno nawet jeden francuski aktor podał swoją koncepcję Apokalipsy. Słowem Apokalipsa stanowi temat, który próbuje się tak czy inaczej podejmować, porządkować obecny materiał, co daje bardzo róż­ne systematyzacje. Ale w sumie daje się odróż­nić bardzo wyraźnie bloki pewnych wizji, które są jakoś sensownie ze sobą połączone.

Trzeba się przed jednym bronić, żeby nie uważać kolejnych wizji apokaliptycznych za ciąg odsłon jednej historii, jednego dramatu w kolejnych aktach. Nie! Apokalipsa jest ciągle, od początku do końca, rządzona zasadą tzw. rekapitulacji (św. Ireneusz, † 202). Czy wizja siedmiu pieczęci, czy siedmiu trąb, czy siedmiu plag ciągle jeszcze raz od początku pokazują tę samą rzeczywistość tylko pod innym kątem widzenia, w innym aspekcie, ale jest to ciągle ta sama tajemnica. Kolejne odsłony ukazują mianowicie, jak głębiej trzeba rozumieć tajemnicę dziejów ludzkości.

Augustyn Jankowski OSB – benedyktyn, były opat tyniecki, biblista, redaktor naukowy Biblii Tysiąclecia, członek Papieskiej Komisji Biblijnej Kongregacji Nauki Wiary, doktor honoris causa PAT. Publikacje w naszej księgarni internetowej

Źródło: ps-po.pl, 24 stycznia 2017

Autor: mj