Rozmowa o Apokalipsie [cz.1] Bestie i Wielki Babilon. Co lub kogo symbolizuje liczba 666?
Treść
Po wizji Niewiasty i Smoka pojawia się Bestia wychodząca z morza, mająca dziesięć rogów i siedem głów, a na rogach jej dziesięć diademów, a na jej głowach imiona bluźniercze (13,1). Smok, czyli diabeł przekazuje jej władzę. Po niej z kolei św. Jan zobaczył inną Bestię
wychodzącą z ziemi:
miała dwa rogi podobne do rogów Baranka,
a mówiła jak Smok.
I całą władzę pierwszej Bestii przed nią sprawuje;
ona sprawia, że ziemia i jej mieszkańcy oddają pokłon pierwszej Bestii,
której śmiertelna rana została uleczona (13,11n).Co te dwie Bestie oznaczają?
Pierwsza, można powiedzieć, to Imperium prześladujące Kościół. Wpierw oznacza ona Rzym: Roma, Roma Antiqua, a właściwie cezaryzm rzymski. Wprawdzie słowo Roma nie pada, ale można je łatwo odczytać. W rozdziale siedemnastym czytamy o Niewieście pijanej krwią świętych i krwią świadków Jezusa (17,6) siedzącej na Bestii o siedmiu głowach i dziesięciu rogach. Mamy tutaj do czynienia z wyraźnym śladem prześladowań rozpoczętych przez Nerona.
Bestia druga to fałszywy prorok. Ona ma rogi jak Baranek, ale mówi jak Smok. Co to znaczy? Chodzi o to, że kulty religijne ku czci cezarów były niby formą życia religijnego, bo istniały świątynie, byli kapłani i ofiary. Czyli z wyglądu przypomina Baranka: miała dwa rogi podobne do rogów Baranka. Wszystko zatem odbywa się podobnie jak w Kościele. Ale co ona robiła? Mówiła jak Smok, co oznacza, że cały kult bałwochwalczy jest faktycznie szatański. Nie może być inaczej: wszelki kult bożków jest ostatecznie kultem demonów, złych duchów. Na ten temat znajdziemy sporo tekstów biblijnych już w Starym Testamencie. Druga Bestia w czasie, kiedy powstawała Apokalipsa (zeitgeschichtlich), odnosiła się wyraźnie do kultu cesarzy.
August nigdy nie pozwolił sobie w Rzymie oddawać czci boskiej, gdyż wiedział, że Rzymianie tego nie zniosą. Niemniej pochlebna dworska literatura głosiła jego apoteozę już po śmierci: purpureo bibit ore nectar – „swoimi purpurowymi ustami pije nektar”. Kto się tak ukłonił? Oczywiście dworak – Horacy. August bardzo pilnował, żeby w Rzymie nie było boskiego kultu w odniesieniu do niego. Dopiero szaleniec, jakim był Kaligula – był to dosłownie wariat na tronie – a potem Domicjan zażądali dla siebie boskiego kultu. Musimy pamiętać, że Apokalipsa powstaje w czasach Domicjana i taki kult już istnieje. To właśnie on skazał przecież św. Jana na wygnanie; dla siebie żądał tytułu: Dominus ac deus noster Domitianus – Pan i bóg nasz Domicjan. Ten tytuł był szczególnie modny na dalekich prowincjach już za czasów Augusta. Powstawały tam tak zwane Augustea, czyli kolegia kapłanów i świątynie, w których Roma była przedstawiona jako siedząca kobieta, a August był bóstwem, które się czciło i składano mu ofiary. I to właśnie jest druga Bestia – religijny kult cesarzy, który był zupełnie sprzeczny z pierwszym przykazaniem: nie będziesz miał bogów innych obok Mnie. Tymczasem jedynym Panem – Kyrios – „Panem panów i Królem królów” (zob. 17,14) jest Baranek, Jezus Chrystus. Taką tezę głosi Apokalipsa.
Dalej czytamy w tym samym rozdziale:
Wszyscy mieszkańcy ziemi będą oddawać pokłon władcy,
każdy, którego imię nie jest zapisane od założenia świata w księdze życia zabitego Baranka.
Jeśli kto ma uszy, niechaj posłyszy!
Jeśli kto do niewoli jest przeznaczony, idzie do niewoli;
jeśli kto na śmierć od miecza – musi od miecza zginąć.
Tu się okazuje wytrwałość i wiara świętych (13,8–10)Jak to jest z wolną wolą człowieka w tym kontekście? Czym jest „księga życia”?
Dotykamy tutaj kwestii, która nie została do dzisiejszego dnia w teologii rozstrzygnięta, jest to tajemnica, niezgłębiona tajemnica stosunku wolnej woli człowieka do planu Bożego. Jak to ktoś ładnie powiedział: jesteśmy we mgle, trzymamy jeden koniec sznura w lewym ręku, drugi koniec sznura w prawym ręku, ale jak ten sznur tam we mgle przebiega, tego nie wiemy. I tak właśnie jest – na pewno istnieje nieomylny plan Boży, który się zrealizuje i na pewno człowiek jest wolny, ale jak jedno z drugim połączyć, nie wiemy. W XVII wieku dwa teologiczne odłamy, dominikański i jezuicki, tak zaczęły się wzajemnie zwalczać w dyskusji na ten temat, że Papież Paweł IV zakazał dalszych oskarżeń nakazując cześć dla tajemnicy. Jedni i drudzy chcieli po swojemu ją wytłumaczyć. Papież się przestraszył i kazał zakończyć spór.
Jak widzimy, jest to niezwykle trudna sprawa. Karl Rahner trafnie mówi w jednym miejscu: „My, teologowie ciągle przypominamy, że istnieją tajemnice wiary. W każdym podręczniku teologii dogmatycznej widać jednak odwrotność, mianowicie na każdej stronie teolog uważa, że wie o co chodzi”. Z całą pewnością mówiąc o wolnej woli człowieka dotykamy tajemnicy. Istnieje tak zwana predestynacja, czyli przeznaczenie do łaski, do zbawienia, która jest zupełnie darmo dana, ale jednocześnie Bóg nie zbawia człowieka bez jego współudziału. Święty Augustyn, który był mistrzem niesłychanym w walce z pelagianizmem, powiedział: „Ten, który stworzył ciebie bez ciebie, nie może ciebie zbawić bez ciebie”. Autosoteryzm, myśl, że człowiek sam siebie zbawi, jest strasznym głupstwem. Jednocześnie jednak Pan Bóg nas sam nie zbawi na zasadzie: ty rób co chcesz, a Ja i tak ciebie zbawię. O nie! To nie jest tak.
Pozostaje jeszcze sprawa „księgi życia”, która pojawia się już w Starym Testamencie.
„Księga życia” jest to jeden z elementów, który ściśle wiąże się z historią Izraela. Mianowicie Żydzi prowadzili bardzo sumienne genealogie. Dzięki nim mamy Mateuszową i Łukaszową genealogię Jezusa. „Księga życia” była rejestrem dobrze im znanym. Gdy na ten historyczny fakt rejestrowania imion Izraelitów z pokolenia na pokolenie nałoży się druga myśl o wybranym Ludzie Bożym, to wynika z nich domysł, że istnieją u Pana Boga zapisane rejestry.
W Apokalipsie „księga życia” jest spadkiem po eschatologii międzytestamentowej, zewnętrzny obraz tego, że Pan Bóg przeznacza do zbawienia. Kalwin jednak zrobił z tego straszną herezję. Uważał, że Pan Bóg jednych z góry przeznacza do zbawienia, drugich do potępienia. I wszystko jedno: choćby pierwsi grzeszyli, a drudzy postępowali moralnie, i tak nic im to nie da. Będzie tak, jak Bóg przeznaczył. To jest coś okropnego, ale wynika z czysto ludzkiego rozumowania doprowadzonego do wręcz diabelskiej ostateczności.
Pierwsi bracia z Taizé, jak przeor Roger, są z pochodzenia kalwinami. Gdy przed laty był u nas jeden z braci, Anglik, to nie pytany trzy razy podczas rozmowy ze mną powtórzył: „Ale, proszę Ojca, wiara w Taizé jest katolicka!” Tak to jest – kalwini są nam bliżsi, najlepszy dowód, że Max Thurian, nim umarł, złożył wyznanie wiary katolickiej i poprosił o święcenia kapłańskie. Wcześniej napisał dwie wyjątkowe książki, którym można było dać imprimatur, chociaż były pisane jeszcze przez kalwina – jedna o Maryi, a druga o Eucharystii. Jest to najlepszy dowód, że jeśli ktoś dobrze czyta Pismo Święte, to głupstwa nie powie. Trzeba jednak umieć czytać. Gdy ktoś czyta głupio, nic mu to nie da.
Następny rozdział rozpoczyna się od dziewiczego orszaku Baranka.
Tu spotykamy inny aspekt Kościoła. Kościół w swojej najgłębszej istocie jest zawsze męczeński i dziewiczy. To jest jego stałe posłannictwo. I co jest bardzo ciekawe, nie o kobietach jest mowa, tylko o mężczyznach. W tekście występuje słowo parthenoi – dziewice, ale odnosi się ono do mężczyzn: ci, którzy obcowaniem z kobietami się nie splamili (14,4).
Często spotykam się z wątpliwościami pobożnych niewiast: „ja chyba nie będę w gronie tych, co śpiewają pieśń” – i tutaj przytaczają jakieś swoje złe wspomnienia. Ta wątpliwość najczęściej bierze się ze złego zrozumienia zarówno dziewictwa jak i męczeństwa, które nie odnoszą się przede wszystkim do stanu fizycznego ciała, a już na pewno nie ciała kobiecego, tylko oznacza nieskażoność doktryny. Ci, którzy ani trochę nie odchylili się od prawdy, oni są właśnie parthenoi. Oni stanowią orszak Baranka. Jak poprzednio opieczętowanych sług Boga (zob. 7,4) jest sto czterdzieści cztery tysiące – dwanaście do kwadratu pomnożone przez tysiąc – tak oni są wybrani – zawsze można powiedzieć, że byli wierni Bogu. Symbolem ich wierności jest słowo parthenoi – są dziewicami, są dziewiczymi ściśle rzecz biorąc, tak by trzeba to określenie tłumaczyć – w wierze i obyczajach.
Potem znowu pojawia się obraz zniszczenia: Upadł, upadł Wielki Babilon (14,8).
Apokalipsa lubi operować kontrastami – z jednej strony świetlany obraz zbawionych, którzy są na górze Syjon razem z Barankiem, którym jest Kościół tego eonu, czyli przed ostatecznym przyjściem Chrystusa, tylko oglądany od innej strony. Góra Syjon, geograficznie rzecz biorąc, jest w Jeruzalem i to wszystko dzieje się na ziemi, ale wizja ma zupełnie niebiański charakter, ukazuje czego łaska dokonuje w ludziach. A druga strona kontrastu, następująca zaraz potem, to potępienie Babilonu. Pierwszym desygnatem jest tutaj oczywiście Rzym, ale także wszystkie późniejsze imperia prześladowcze będą symbolizowane przez Wielki Babilon. W samym tekście jednak ma on wszystkie rysy Rzymu dlatego, że Rzym żądał swojego kultu u wszystkich podbitych i jednocześnie dominował pod względem ekonomicznym. Wszystko to jest przedstawione w obrazach, które doskonale pasują do Rzymu. Na przykład w nieco późniejszej wizji kary na Wielki Babilon czytamy: Siedem głów to jest siedem gór, na których siedzi Niewiasta (17,9), co przecież oznacza siedem wzgórz Rzymu. Niemniej słowo Roma nie pada nigdzie, wszystko jest zawoalowane.
Podobnie liczbę 666 (zob. 13,18) najlepiej wytłumaczyć, jeżeli się zastosuje gematrię, czyli zapisze się ją w formie liter hebrajskiego alfabetu, podstawiając litery pod liczby otrzymamy wówczas: „kajsar Neron”. Omawialiśmy to już w naszej pierwszej rozmowie. Niemniej ciekawa rzecz, że przed kilkunastu laty pewien niemiecki, świecki autor napisał książkę o tym, co znaczy 666 dzisiaj. I doszedł do tego, że Józef Stalin jest 666, Józef Tito jest 666, słowem pokazał nam, że Apokalipsa jest wiecznie aktualna. Zobaczcie, do jakiego stopnia wszystkie dosłowne próby tłumaczenia Apokalipsy w kategoriach współczesnej sytuacji politycznej, są niemądre.
Nieco dalej jest opisana wizja Syna Człowieczego na białym obłoku z sierpem, który rozpoczyna żniwa (14,14).
To wizja proleptyczna, czyli taka, która uprzedza to, co nastąpi. Nie jest to rzeczywisty Sąd Ostateczny, tylko jego zapowiedź. Apokalipsa kończy się wezwaniem: Przyjdź, Panie Jezu! Chrystus zatem jeszcze nie przyszedł. Wizja dotyczy tego, co w przyszłości nastąpi.
Bardzo charakterystyczne jest to, że sędzią jest Syn Człowieczy, czyli Jezus Chrystus jako Człowiek. To jest bardzo ciekawa myśl Nowego Testamentu. W bardzo wielu tekstach, gdzie następuje utożsamienie Osoby Jezusa Chrystusa z Jahwe, mowa jest o Nim jako o Synu Bożym. Natomiast tutaj akcent spoczywa na człowieczeństwie. Odpowiada to całkowicie temu, co pisze św. Jan, że Ojciec przekazał Mu (tj. Jezusowi) władzę wykonywania sądu, ponieważ jest Synem Człowieczym (J 5,27). Zapowiada, że sędzią będzie Jezus Chrystus, który rozumie człowieka, bo sam jest człowiekiem.
Bardzo znamienne jest to, że w ręku mając złoty sierp sam nie dokonuje żniwa, lecz jedynie ten sierp rzuca. Na żniwa posyła aniołów. To z kolei odpowiada innym powiedzeniom również pochodzącym z Ewangelii według św. Jana. W rozdziale dwunastym na przykład czytamy:
A jeżeli ktoś słyszy słowa moje, ale ich nie zachowuje, to Ja go nie potępię. Nie przyszedłem bowiem po to, aby świat potępić, ale by świat zbawić. Kto Mną gardzi i nie przyjmuje słów moich, ten ma swego sędziego: słowo, które wygłosiłem, ono to będzie go sądzić w dniu ostatecznym (12,47n).
Jan Paweł II niedawno przypomniał, że faktycznie człowiek sądzi sam siebie, a Jezus Chrystus jest świadkiem. Janowa poprawka do obrazu sądu polega na tym, że wyrok na siebie wypowiada sam człowiek na podstawie sumienia, a Jezus Chrystus na to patrzy, jest świadkiem wszystkiego i wyrok zatwierdza – tak można by powiedzieć. Posłanie aniołów jest zgodne z tradycją synoptyczną. W wyjaśnieniu przypowieści o chwaście Pan Jezus mówi:
Syn Człowieczy pośle aniołów swoich: ci zbiorą z Jego królestwa wszystkie zgorszenia oraz tych, którzy dopuszczają się nieprawości, i wrzucą ich w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów (Mt 13,41n)
Mamy ponadto wiele innych tekstów o udziale aniołów w Sądzie Ostatecznym, podobnie jak tutaj, tylko nieco inaczej przedstawione. Przy czym w Apokalipsie jest interesujące rozróżnienie: żniwo, to są zbawieni, a tłocznia – potępieni. Z jednej strony zbiór, który zwozi się do spichlerza, a z drugiej – krew, całe morze wylanej krwi, oznaczające potępienie.
Na początku piętnastego rozdziału pojawia się znowu motyw liturgii niebieskiej z hymnem Mojżesza i Baranka, ale jednocześnie zapowiedź plag:
I ujrzałem na niebie znak inny –
wielki i godzien podziwu:
siedmiu aniołów trzymających siedem plag, tych ostatecznych,
bo w nich się dopełnił gniew Boga (15,1).
Tym razem plagi będą symbolizowane przez czasze. Mamy nową rekapitulację kar, które bezpośrednio poprzedzą Sąd Ostateczny. Natomiast to, co śpiewają ci, co zwyciężają Bestię i obraz jej (15,2), to pieśń Mojżesza i Baranka. Cóż to za połączenie? Tu spotykamy typologię biblijną. Mojżesz jest typem Chrystusa, co potwierdzają inne miejsca w Nowym Testamencie (por. Dz 3,22; 7,37; Hbr 3,2). Mianowicie, jak kiedyś Izrael pod wodzą Mojżesza wyszedł z niewoli egipskiej, tak teraz pod wodzą Jezusa Chrystusa nowy Izrael wychodzi z niewoli szatana, dlatego pieśń może być jednocześnie Mojżesza i Baranka. Na podstawie tamtego typu w tym antytypie dokonuje się to samo, mianowicie wyzwolenie ludu Bożego z niewoli szatana i całkowite przejście do Królestwa Bożego – nie jednostek, ale całego ludu.
Wszystko rozgrywa się na planie wizji liturgicznej: aniołowie niosą złote czasze, a w nich zawierają się plagi. Jest to dziwne, bo zwykle liturgia służy czci Boga, natomiast tutaj następuje wylanie jakiegoś zła na świat.
Zło w tym przypadku, to elementy Bożej sprawiedliwości. W liturgii czcimy Boga takiego, jakim jest, a On jest i sprawiedliwy, i miłosierny jednocześnie. Tu trzeba zrozumieć psychologiczne tło samego autora Apokalipsy. Dlaczego tyle pisze o karach? Dlatego, że chrześcijanie byli wtedy prześladowani przez Imperium Rzymskie, ciągle żyli w przekonaniu, przynajmniej stale istniała taka pokusa, że są skazani na całkowitą zagładę. Nie! Na zagładę kompletną i definitywną, mówi autor, skazani są wasi prześladowcy i dlatego tyle miejsca poświęca karom, które są przeznaczone dla ludzi niepoprawnych, a do nich należeli przede wszystkim prześladujący ich poganie.
Tylko czy nie ma w tym swoistego resentymentu?
To zawsze możemy suponować. Często się mówi: Dlaczego Bóg w Starym Testamencie wydaje się być taki mściwy? Dlatego, że pisali to Żydzi, u których w geniuszu narodowym zakodowany był odwet. Nic dziwnego, że tak jest, bo Duch Święty nie zmienia w człowieku jego charakteru, tego co się nazywa w psychologii masami apercepcyjnymi ani – przymiotów, w które jest on wyposażony. Na przykład prorok Amos, który był zwyczajnym pasterzem, buduje porównania, jakie by nam do głowy nigdy nie przyszły: Gdy lew zaryczy, któż się nie ulęknie? Gdy Pan Bóg przemówi, któż nie będzie prorokował? (Am 3,8). Nie mielibyśmy ochoty porównać Jahwe do ryczącego lwa, ale per modum recipientis prorok Amos jaki był, tak pisał. Natomiast prorok Izajasz – arystokrata, krewny króla, stawia zupełnie inne porównania: perły, klejnoty (por. Iz 13,19) – od razu można zauważyć między nimi różnicę. Duch Święty bierze człowieka takim, jaki jest: raz jest to pasterz, innym razem arystokrata. Jeden i drugi przemawia swoim językiem, stąd między innymi pewne akcenty położone na karze, na odwecie, które się łączą z sytuacją prześladowanych Żydów.
Ale to samo dotyczy chrześcijan.
Chrześcijanie byli kuszeni od tej samej strony, więc św. Jan jako Żyd współczuł im i dlatego chciał im dostarczyć pociechy: „Poczekajcie, to wszystko będzie wyrównane”. Osobiście pamiętam jako kleryk podczas okupacji niemieckiej, ile razy nam ojciec duchowny mówił: „Słuchajcie, to wszystko do czasu, do czasu”. „Większy jest Pan Bóg niż pan Hitler”, tak zmienił on słynne powiedzenie szlacheckie: „Większy jest Pan Bóg niż pan Rymsza”. I tak się stało. To była pociecha na tamten czas.
Ale z czasem następuje całkowita zmiana perspektywy!
Trzeba pamiętać o tym, że Apokalipsę należy czytać zeitgeschichtlich, czyli w powiązaniu z czasem, w którym powstała. Myślę, że i dzisiaj na przykład w Angoli, czy tam gdzie występowało ostatnio brutalne prześladowanie, Apokalipsę można by było czytać właśnie w tym duchu: „Słuchajcie, to się skończy. Sprawiedliwy Bóg położy temu kres”.
Warto w tym momencie wyjaśnić pojęcie „świata”. Jeżeli bowiem świat, naturalnie rzecz biorąc, jest przestrzenią naszego wspólnego życia, to wylewanie wszystkich czasz „gniewu Bożego” na niego powoduje, że dotykają one wszystkich. Natomiast Apokalipsa mówi wyraźnie, że dotkną one tych, którzy nie mają „pieczęci Boga” (zob. 9,4).
Świat w tej księdze ma tylko znaczenie negatywne, to jest to, co św. Grzegorz Wielki nazwał „mistycznym ciałem szatana”. Królowie ziemi, jej mieszkańcy i królestwa – to jest świat. Natomiast istnieją teksty, również św. Jana, które mówią o świecie jako o miejscu zbawczego działania Bożego. Tak […] Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał (J 3,16). To jest świat, w którym da się jeszcze coś dobrego zrobić. Kara może dotknąć tylko świat trwający w opozycji wobec Boga.
A co Ojciec mógłby powiedzieć na temat tego tekstu:
I ludzie zostali dotknięci wielkim upałem,
i bluźnili imieniu Boga, który ma władzę nad tymi plagami,
a nie nawrócili się, by oddać Mu chwałę (16,9).
Tutaj dotykamy w człowieku fatalnej możności zatrzymania się, buntu trwającego do ostatnich chwil, powiedzenia Bogu „nie”. To jest przedziwne. Będąc w Riva del Garda we Włoszech widziałem grób Gabriela d’Anunzio. Był on niezwykłym pisarzem, lotnikiem, który zawierał w sobie przedziwne sprzeczności widoczne także w jego utworach. Między innymi kazał się pochować na stojąco, a nie na leżąco. Zamiast krzyża kazał umieścić na grobie kord, jaki już wtedy nosili lotnicy. Po lewej stronie nagrobku widnieje franciszkańskie hasło: Pax et bonum, a po drugiej stronie: Malum et pax – zło też daje swoisty spokój. A pewien polski poeta miał w testamencie napisać: „Jeżeli istnieje tak zwana światłość wiekuista, to proszę ze względów oszczędnościowych ją zgasić”. To jest niewypowiedziane bluźnierstwo. Nie wymienię nazwiska, bo sam tego nie czytałem, tylko mi mówiono. To przykład uporu w złem. Niestety człowiek tak daleko może się posunąć, że będzie żuł język ze złości, ale się do Boga nie nawróci. Dobrze, że księga natchniona nam o tym mówi.
Augustyn Jankowski OSB – benedyktyn, były opat tyniecki, biblista, redaktor naukowy Biblii Tysiąclecia, członek Papieskiej Komisji Biblijnej Kongregacji Nauki Wiary, doktor honoris causa PAT. Publikacje w naszej księgarni internetowej
Źródło: ps-po.pl, 11 stycznia 2017
Autor: mj
Tagi: Rozmowa o Apokalipsie cz.1 Bestie i Wielki Babilon. Co lub kogo symbolizuje liczba 666