Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rosyjska ruletka w Gruzji

Treść

Jesteśmy zobligowani do tego, by bronić naszego kraju, nawet jeśli sytuacja będzie beznadziejna - oświadczył wczoraj prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili po spotkaniu w Tbilisi z kanclerz Niemiec Angelą Merkel. Dodał, iż jego kraj uczyni wszystko, aby powstrzymać trwającą nadal rosyjską inwazję. Z kolei kanclerz Merkel poinformowała, że jeżeli Gruzja wyrazi taką wolę, będzie członkiem Paktu Północnoatlantyckiego. Dodała, iż oczekuje szybkiego wycofania wojsk rosyjskich. Wszystko wskazuje na to, że obydwie strony konfliktu przyjęły bułgarską propozycję i zgodziły się, aby negocjacje były prowadzone w Sofii.



- Gruzja nigdy się nie podda. To jest mój kraj i będę go bronił - stwierdził Saakaszwili po rozmowie z Angelą Merkel. - Gruzja zrobi wszystko, aby powstrzymać rosyjską inwazję. Czy przegramy? Nie sądzę, gdyż naród się zjednoczy - ocenił. Podkreślił, że Gruzja nie uznaje żadnych rosyjskich sił pokojowych. Mimo zawartego porozumienia i zapewnień szefa rosyjskiej dyplomacji Siergieja Ławrowa o przestrzeganiu przez Rosję umowy, rosyjskie wojska nadal stacjonują na terytorium Gruzji.

Kreml prowadzi podwójną grę
Siergiej Ławrow w sobotniej rozmowie telefonicznej zapewnił Condoleezzę Rice, że jego kraj przestrzega porozumień pokojowych z Gruzją. Zażądał przedstawienia Moskwie do wglądu złożonego pod dokumentem przez prezydenta Micheila Saakaszwiliego podpisu. Uzależnił od tego ewentualne wycofanie wojsk rosyjskich z terytorium Gruzji. Mimo że USA spełniły prośbę Kremla, rosyjscy żołnierze pozostali na zajętych przez siebie pozycjach.
Kilka godzin później Ławrow zakomunikował, że prezydent Dymitrij Miedwiediew żąda dodatkowych gwarancji bezpieczeństwa. Zastrzegł także, iż umowa o zawieszeniu broni nie zawiera ograniczeń czasowych i ilościowych dla tzw. rosyjskiego kontyngentu pokojowego. - Siły rosyjskie pozostaną w Gruzji tak długo, jak to będzie konieczne - oświadczył rosyjski minister.

Rosjanie nadal atakują
W sobotę rosyjski śmigłowiec zrzucił na Park Narodowy Borżomi bombę zapalającą. Rosyjscy żołnierze posuwają się w głąb terytorium Gruzji i powiększają tzw. strefę bezpieczeństwa. Rzecznik gruzińskiego resortu spraw wewnętrznych Szota Utiaszwili poinformował, że rosyjskie oddziały zniszczyły w sobotę most kolejowy w rejonie Kaspi, 45 km na zachód od Tbilisi. W konsekwencji odcięcia tej strategicznej magistrali władze Azerbejdżanu wstrzymały eksport ropy przez czarnomorskie porty Gruzji. Strona rosyjska zdementowała te doniesienia. - Nie prowadzimy żadnych bombardowań. Z całą odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że nie było takiego przypadku - oświadczył gen. Anatolij Nogowicyn, zastępca szefa sztabu generalnego rosyjskich sił zbrojnych.
Pod kontrolą wspieranych przez Rosję abchaskich separatystów znajduje się 13 gruzińskich miejscowości oraz elektrownia wodna na rzece Enguri. Główny wjazd do miasta Gori blokują rosyjskie siły pancerne. Rosjanie rozstawili punkty kontrolne także na drodze prowadzącej do stolicy kraju - Tbilisi.
Systematycznie rośnie liczba uchodźców, których jest już łącznie około 160 tysięcy. Według organizacji pomocowych, w samym Tbilisi jest zarejestrowanych 60 tys. uchodźców, a w całej Gruzji ponad 100 tysięcy. Ogromna większość pochodzi z Osetii Płd., a 12 tys. z rejonu Wąwozu Kodorskiego w Abchazji.

Politycy krytykują politykę Kremla
Działania Rosji spotkały się z krytyką amerykańskiego prezydenta. - Świat patrzy z niepokojem, jak Rosja najechała suwerenny kraj sąsiedni i zagroziła demokratycznym władzom wybranym przez jego naród. Ten krok jest całkowicie nie do zaakceptowania dla wolnych narodów świata - stwierdził w wydanym przez siebie oświadczeniu George W. Bush. Z kolei francuski prezydent Nicolas Sarkozy we wczorajszej rozmowie telefonicznej ostrzegł Dymitrija Miedwiediewa, że jeśli ten nie zastosuje sie do warunków porozumienia i nie wycofa swoich wojsk z Gruzji, Moskwę czekają "poważne konsekwencje" w stosunkach z Unią Europejską. W odpowiedzi Miedwiediew obiecał, że jeszcze dzisiaj po południu wojska rosyjskie rozpoczną odwrót.
Nie wiadomo jednak, ile czasu zajmie wycofywanie wojsk. Rosyjscy politycy przyrównują bowiem wojnę w Gruzji do konfliktu w Iraku.
Marta Ziarnik
"Nasz Dziennik" 2008-08-18

Autor: wa