Rosyjska cenzura w Pradze
Treść
Po czwartkowej konferencji prasowej prezydentów Czech i Rosji, Vaclava Klausa i Dmitrija Miedwiediewa, wyszło na jaw, iż kancelaria czeskiego prezydenta wymagała od dziennikarzy deklaracji, że nie zadadzą żadnych pytań na temat wyborów parlamentarnych w Rosji sprzed blisko tygodnia i towarzyszących im demonstracji. Czescy dziennikarze wyrazili oburzenie próbą wprowadzenia cenzury.
Dziennikarz czeskiej telewizji publicznej Jan Molaczek napisał w internecie, że kancelaria uniemożliwiła mu zadawanie jakichkolwiek pytań w czasie konferencji, gdyż nie dał gwarancji, że nie zapyta o rosyjskie wybory. Ostatecznie pytanie takie padło ze strony agencji prasowej CTK, choć przez dłuższy czas wydawało się, że w ogóle nikt go nie zada. Prezydent Rosji odpowiedział, że w przebiegu i rezultatach wyborów nie widzi nic nadzwyczajnego, a odbywające się po nich demonstracje to przejaw demokracji. Wyników wyborów w Rosji nie chciał natomiast komentować prezydent Klaus. - To rosyjskie wybory, nie nasze - zaznaczył.
Oceniając działanie prezydenckiej kancelarii, dziennikarz "Lidovych Novin" Lubosz Palata podkreślił, że od prezydenta kraju należącego do UE i NATO powinno się oczekiwać przejrzystości, szczególnie wobec takiego kraju, jak Rosja. Tymczasem wygląda na to, że Klaus chciał uniknąć jakiejkolwiek krytyki Federacji Rosyjskiej, co odbiło się na atmosferze całej konferencji. Dodał też, że nic takiego wcześniej się nie zdarzyło. Inny czeski dziennikarz Martin Weiss napisał, że choć takie działanie nie jest niczym nowym nawet w krajach rozwiniętych, to szkodzi ono demokracji. "Takie praktyki powinno się potępiać i za każdym razem odrzucać" - skomentował.
W czwartek w Pradze odbywał się szczyt Rosja - NATO. W wielu kwestiach, takich jak sprawy energetyczne albo wojna w Gruzji, stanowisko Vaclava Klausa znacznie różni się od stanowiska polskiego, i najczęściej popiera on Rosję.
PF
Nasz Dziennik Poniedziałek, 12 grudnia 2011, Nr 288 (4219)
Autor: au