Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rosyjska, a czemu nie słowiańska?

Treść

Choć rok temu szumnie ogłoszono reaktywację reliktu czasu PRL, jakim jest Festiwal Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze, to po ubiegłorocznych koncertach z piosenką rosyjską w nazwie organizacja drugiej odsłony festiwalu stoi pod znakiem zapytania. Nikt nie chce sponsorować tego typu widowiska. Przeciwnicy festiwalu w rosyjskiej wersji woleliby gościć w Zielonej Górze np. piosenkę z państw o słowiańskich korzeniach.

Przeżywający w PRL swoje największe chwile Festiwal Piosenki Radzieckiej naznaczył historię Zielonej Góry. W ubiegłym roku impreza, pod bardziej aktualną nazwą Festiwal Piosenki Rosyjskiej, została reaktywowana. Ale najprawdopodobniej była to inicjatywa jednorazowa. Próba wskrzeszenia reliktu PRL spaliła na panewce. Jak dowiedzieliśmy się w Urzędzie Miasta w Zielonej Górze, odpowiedź na pytanie, czy po raz drugi festiwal się odbędzie, poznamy "wkrótce".
W kuluarach spekuluje się, że festiwal odbędzie się w lipcu, ale równie pewną wiadomością jest to, iż piosenka rosyjska, która w 2008 roku, po 17 latach nieobecności, wróciła do Zielonej Góry, więcej tam nie zabrzmi. Problem z organizacją ma wynikać z braku partnera, który sfinansowałby imprezę. - W mojej ocenie, władze miasta w ubiegłym roku zbyt entuzjastycznie podeszły do organizacji festiwalu, co nie znaczy, że nie cieszył się on jakąś popularnością. Publiczność była, choć trzeba powiedzieć, iż na trybunach przebijały pustki. Symptomatyczne jest też to, że sponsor imprezy się wycofał - powiedział nam Jacek Budziński, zielonogórski radny PiS. Według niego, lepiej byłoby, aby w Zielonej Górze w miejsce odgrzewanego PRL-owskiego festiwalu zorganizować szerszy, międzynarodowy konkurs. - Pozostawanie przy formule festiwalu jako plebiscycie wyłącznie piosenki rosyjskiej to wracanie do przeszłości. Proponowaliśmy władzom miasta, by rozszerzyć festiwal na np. piosenkę słowiańską czy też stworzyć festiwal państw sąsiadujących z Polską. Władze miasta jednak miały inną wizję - dodał.
Pomysł reaktywacji festiwalu przez lata zaprzątał głowy lokalnych lewicowych działaczy, ale sprawa niespodziewanie odżyła pod koniec 2007 roku, podczas spotkań ministrów spraw zagranicznych Rosji i Polski: Siergieja Ławrowa i Anny Fotygi. Później festiwal pojawił się nawet w rozmowach Donalda Tuska i Władimira Putina. W efekcie impreza odżyła w czerwcu 2008 roku. Wówczas jej kierownictwu zarzucano wskrzeszanie "złych duchów historii", a ono się tłumaczyło, twierdząc, że chodzi o to, by pokazać "nową twarz Rosji", jej współczesną kulturę i muzykę. Skojarzenia festiwalowe były jednak jednoznaczne. Festiwale Piosenki Radzieckiej odbywały się właśnie w Zielonej Górze, a nagrodami w konkursie - jak za dawnych lat - były samowary. Co więcej, w ubiegłym roku gościem specjalnym imprezy była Żanna Biczewska, gwiazda piosenki rosyjskiej... i wieloletnia jurorka Festiwalu Piosenki Radzieckiej. - My nie mieliśmy żadnych złudzeń, że było to "odgrzewanie" festiwalu, który już odszedł do historii i do którego nie powinniśmy wracać. Jeśli w tym roku nie uda się go zorganizować, to mówię otwarcie, nie będziemy po nim płakać - dodał Budziński. Radny wyraził też nadzieję, że miasto nie będzie dopłacać do imprezy, a jeśli festiwal w tym roku się odbędzie, to stanie się to wyłącznie w oparciu o zewnętrzne środki.
Marcin Austyn
"Nasz Dziennik" 2009-06-04

Autor: wa