Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rośnie rasizm i nienawiść

Treść

Przewodniczący stowarzyszenia "Gesicht Zeigen" ("Z odkrytą twarzą"), które między innymi przeciwstawia się przemocy i gwałtowi - Uwe-Karsten Heye (w latach 1998-2002 rzecznik niemieckiego rządu) ostrzegł podczas konferencji prasowej w Berlinie przed nagłym wzrostem przestępczości w Niemczech na tle nienawiści rasowej.



Uwe-Karsten Heye przytoczył podczas konferencji w Berlinie mało znane raporty, według których rok 2007 należał do najbardziej aktywnego okresu kryminalnej działalności nacjonalistycznych grup. Pobito nowy niechlubny rekord - ponad 600 osób rannych w wyniku zaatakowania i pobicia przez neonazistowskich bandytów. Heye ostro skrytykował obecny rząd za - jego zdaniem - zbyt opieszałą działalność w walce z szerzącym się neonazizmem, a także za niedostateczną pomoc udzielaną poszkodowanym w rasistowskich napadach. Zdaniem byłego rzecznika rządu, poszkodowanym potrzebna jest pomoc psychologiczna wraz z odpowiednią terapią, której w większości przypadków brakuje.
- Jest rzeczą niezrozumiałą - powiedział Heye - że land Meklemburgia-Przedmorze, gdzie dochodzi do największej liczby tego typu kryminalnych zajść na tle rasowym, w ostatnich tygodniach zamiast zwiększyć, zmniejsza liczbę specjalnie szkolonych do tego typu terapii psychologów - z sześciu do trzech.
Tereny wschodnie najczęściej stają się areną napadów na tle nienawiści rasowej, to tutaj (Meklemburgia-Przedmorze, Brandenburgia, Saksonia i Saksonia-Anhalt) policja odnotowała najwięcej tego typu napadów. Tutaj także zarejestrowanych jest najwięcej partii i organizacji neonazistowskich. Według danych Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji, we wschodnich landach na każde 100 tys. mieszkańców przypada 70 neofaszystów, w zachodnich landach "tylko" 50.

Polacy ofiarami przemocy
Coraz częściej ofiarami neonazistowskiej przemocy padają również mieszkający we wschodnich landach Polacy. Tak było w miejscowości Loecknitz (Meklemburgia-Przedmorze), gdzie w styczniu tego roku doszło do antypolskich aktów wandalizmu. Chuligani (zdaniem policji byli to dwaj młodociani w wieku 16 i 19 lat, powiązani z neonazistami) powybijali szyby i pozrywali tablice rejestracyjne w polskich samochodach. Uszkodzili w ten sposób dziewięć pojazdów, ograniczając się jedynie do tych na polskich numerach. Wielu mieszkających w Niemczech Polaków obawia się neonazistów i bardzo poważnie zastanawia się, czy nie powrócić do kraju. Często policja otrzymuje zawiadomienia, że polski autokar lub mikrobus został obrzucony kamieniami lub butelkami. W takich sprawach sprawców bardzo rzadko udaje się zatrzymać czy odnaleźć.

Turcy się boją
Systematyczne napady na tureckie rodziny, a także na innych obcokrajowców, i stosunkowo niskie wyroki (jeżeli w ogóle dochodzi do ich wydania) doprowadziły w ostatnich latach do tego, że cudzoziemcy zaczynają się poważnie obawiać o sens dalszego mieszkania w Niemczech. Na tle nienawiści rasowej w tym kraju odnotowano w ciągu ostatnich lat kilka bardzo poważnych napadów na mieszkających w tym kraju Turków: w 1992 roku neonaziści podpalili turecki dom w Mölln, w pożarze zginęli ludzie; 29 maja 1993 roku czterech niemieckich skinheadów podpaliło dom w Solingen, gdzie zginęło pięć osób - kobiet i dzieci. W 2008 roku w miejscowości Ludwigshafen nieznani sprawcy (wiele wskazuje na to, że byli to neonaziści) podpalili czteropiętrowy budynek zamieszkany przez tureckie rodziny, zginęło wtedy dziewięć osób.
Jak wynika z najnowszych badań, ponad połowa (58 proc.) mieszkających w Niemczech Turków czuje się w tym kraju zagrożona i niechciana. Taka sytuacja doprowadziła do tego, że obecnie już 78 proc. "niemieckich" Turków uważa, że Angela Merkel nie jest ich reprezentantem. Przewodniczący Zrzeszenia Tureckich Gmin w Niemczech Kenan Kolat zaapelował do kanclerz Angeli Merkel o znacznie większe wysiłki w celu umożliwienia prawdziwej i szczerej integracji.

Niemcy markują tolerancję
Niemiecki rząd, podobnie jak niemieckie społeczeństwo wiele mówią o integracji i tolerancji, ale najczęściej słowa te pozostają w sprzeczności z czynami i anonimowymi wypowiedziami. Gdy przeprowadzono badania wśród niemieckiej opinii publicznej, okazało się, że aż jedna czwarta Niemców uznaje okres nazistowski za udany dla swojego kraju, a wśród ludzi powyżej 60. roku życia odsetek ten wynosi nawet jedną trzecią.
Efektem zwiększonego poparcia dla neonazistów jest coraz większa liczebność członków Narodowo-Demokratycznej Partii Niemiec i Niemieckiej Partii Ludowej (DVU) w lokalnych parlamentach. Obecnie zasiadają oni w parlamentach Hamburga, Saksonii, Saksonii-Anhalt, Brandenburgii i Meklemburgii-Przedmorza. Wysokich rangą neonazistów można często spotkać także na wielu oficjalnych zjazdach i spotkaniach różnych firm i organizacji.
Politycy od wielu lat otwarcie deklarują swoje rzekomo negatywne opinie o propagandzie neonazistowskiej, ale dotychczas nikt nie zdobył się na zakazanie neonazistom organizowania setek propagandowych przemarszów ani tym bardziej - na doprowadzenie do delegalizacji partii neonazistowskiej. Już od wielu lat trwają nieudolne dyskusje nad możliwością delegalizacji jednego z filarów neonazistów - Narodowo-Demokratycznej Partii Niemiec. W 2003 roku już raz próbowano to zrobić, lecz bez powodzenia, gdyż w zdemaskowaniu niezgodnych z konstytucją działań neonazistów brali udział tajni współpracownicy niemieckiego wywiadu. Trybunał Konstytucyjny odrzucił wtedy możliwość wykorzystania dowodów zebranych w nielegalny sposób, poprzez prowokację.
Waldemar Maszewski, Hamburg
"Nasz Dziennik" 2008-03-15

Autor: wa