Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rosjanie wycofują jaki

Treść

Rosyjskie ministerstwo transportu postanowiło wycofać z eksploatacji oprócz samolotu Tu-134, który uległ w ubiegłym tygodniu katastrofie, także przestarzałe Jak-40 i An-24. 45-letnia konstrukcja zakładów Jakowlewa jest też na wyposażeniu polskiego specpułku wożącego VIP-y. Do przewozu najważniejszych osób w państwie posiada on cztery jaki.
Liczba ofiar katastrofy z 20 czerwca wzrosła do 47, gdyż w niedzielę kolejne dwie osoby zmarły w szpitalu w Moskwie. Po wypadku prezydent Dmitrij Miedwiediew wydał zalecenie wstrzymania lotów maszyn tego typu. Nie miało ono jednak formy jednoznacznego polecenia i nie zawierało terminu definitywnego wycofania. Konstrukcja ta, oblatana w roku 1963, była podstawowym samolotem pasażerskim krótkiego i średniego zasięgu w ZSRS i krajach obozu socjalistycznego i pierwszym sowieckim statkiem powietrznym, który otrzymał certyfikat ICAO. Na początku lat 90. w LOT hałaśliwe i awaryjne maszyny zastąpiły Boeingi B-737, a w Aerofłocie - Airbusy A-330. Obecnie eksploatowane konstrukcje to wersje wyprodukowane w pierwszej połowie lat 80., mają je głównie małe lokalne linie rosyjskie i państw WNP.
Rosyjskie ministerstwo transportu chce przy okazji uporządkować flotę innych ciągle będących w użyciu przejrzałych modeli. Chodzi przede wszystkim o Jak-40 i An-24. Oba typy to niewielkie pasażerskie samoloty krótkiego zasięgu, przy czym jaki są odrzutowe, a antonowy turbośmigłowe. Maszyny te obecnie eksploatuje w Rosji tylko kilka niewielkich linii lokalnych, najwięcej starych antonowów ma kazachski SCAT i syberyjski UTair, natomiast jaki pozostają na wyposażeniu większej liczby linii lotniczych z Rosji i WNP, w tym 7 sztuk posiada oddział przewozów rządowych linii "Rossija" - odpowiednik naszego specpułku.
Problemem starszych samolotów jest oprócz ogólnie zacofanej konstrukcji, awaryjności, dużego hałasu także brak systemów ostrzegania o bliskości ziemi. Z drugiej strony Tu-134, Jak-40 i An-24 mogą okazać się po prostu niezastąpione, szczególnie na obszarach dalekiej północy gigantycznego rosyjskiego terytorium. Ogromne obszary Syberii, w tym miasta takie jak Jakuck i Norylsk położone są z dala od sztucznych szlaków komunikacyjnych i jedyne ich połączenie ze światem odbywa się drogami wodną i lotniczą. Małych linii i ich nie najzamożniejszych pasażerów może być nie stać na nowe inwestycje. Stąd prawdopodobnie ministerstwo tak zinterpretuje zalecenie prezydenta, że na razie loty nie będą wstrzymane, a jedynie maszynom nie będzie się przedłużało resursów, co i tak spowoduje ich wycofanie, ale rozłożone w czasie.
W Polsce nie mamy już An-24. Ten popularny niegdyś samolot w LOT zastąpiły włosko-francuskie ATR-y, latają natomiast Jak-40. 36. Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego ma ich cztery. Zabierają 16-20 pasażerów, a w konfiguracji dla najważniejszych osób w państwie tylko 5-6.
Samolot ten jest uważany za dość stabilny i stosunkowo mało awaryjny. W ciągu ponad 40 lat było jedynie kilka wypadków, w których przyczyną okazała się awaria maszyny, spośród kilkunastu, będących na stanie naszej armii, żaden się nie rozbił. - To jedna z bardziej udanych konstrukcji sowieckich, przeznaczonych na krótkie trasy. Jest dość manewrowy, lekki, jest z pewnością łatwiejszy w pilotowaniu od większych i cięższych samolotów pasażerskich - komentuje mjr rez. Michał Fiszer z miesięcznika "Lotnictwo". Cztery samoloty specpułku podobnie jak rosyjskie nie mają systemu ostrzegania o bliskości ziemi. - Jednak rozwój sowieckiej techniki lotniczej nie nadążał za Zachodem, zwłaszcza budowy samolotów pasażerskich. Te maszyny już dawno powinno się wymienić, specpułk bardzo w ostatnim czasie ucierpiał. Jest tam niesamowita menażeria sprzętowa: trzy typy samolotów i trzy typy śmigłowców, a przecież zakup nowego samolotu to w obecnych warunkach także zakup całego pakietu wsparcia logistycznego wraz z systemem szkolenia, godzinami na symulatorze itd. - tłumaczy mjr Fiszer.
Pomimo braków nasze jaki spełniają wymogi stawiane samolotom przeznaczonym do wykonywania lotów o statusie HEAD (czyli dla czterech najważniejszych osób w państwie). Jak mówi ppłk Robert Kupracz, rzecznik Dowództwa Sił Powietrznych, przewożą głównie ministrów i delegacje parlamentarne. - Ich resurs się kończy. Dla dwóch w połowie 2012 roku, a dla pozostałych na początku 2013 - dodaje oficer. Polityczne napięcie wokół sprawy lotów naszych VIP-ów sprawia, że wciąż nie znamy następców wysłużonych jednostek.
PF
Nasz Dziennik 2011-06-30

Autor: jc