Rosjanie odrzucają swoją odpowiedzialność
Treść
Większość rosyjskich mediów pisze, że prezes PiS obwinił Rosję o śmierć swego brata Lecha Kaczyńskiego, prezydenta Polski. Dzienniki i portale rosyjskie cytują fragmenty z "białej księgi" po to, by na koniec nazwać je śmiesznymi, nic nieznaczącymi i odesłać do jedynego obiektywnego - według nich - raportu MAK.
Prawda.ru pisze, że Jarosław Kaczyński - brat bliźniak prezydenta Polski, który zginął na Siewiernym, uważa, iż odpowiedzialność za katastrofę samolotu leży po stronie rosyjskiej. Partia Prawo i Sprawiedliwość przeprowadziła własne dochodzenie w sprawie ustalenia przyczyn katastrofy. W raporcie podkreśla się, że strona rosyjska pozwoliła na lądowanie przy praktycznie zerowej widoczności, jak również przekazała polskim pilotom niewłaściwe dane o warunkach lądowania, podaje Rosyjska Służba BBC. Wyniki dochodzenia, przeprowadzonego przez wspólną komisję rosyjsko-polską, pokazały, że winę za katastrofę Tu-154, którym leciał polski prezydent i polska delegacja rządowa, ponosi polska załoga, która dopuściła się podczas lądowania szeregu błędów - przypomina BaltInfo.
Gazety szeroko cytują słowa Jarosława Kaczyńskiego, który powiedział, że "należy pamiętać o tym, że z powodu warunków pogodowych Rosjanie powinni zamknąć lotnisko". Piszą, iż to bezpośrednie oskarżenie wysunięte pod adresem Rosji. Jest też zarzut pośredni: przewodniczący sejmowej komisji parlamentarnej Antoni Macierewicz, który był obecny na konferencji prasowej poświęconej raportowi, przypomniał, że na kilka miesięcy przed katastrofą Tu-154 przeszedł remont kapitalny w zakładzie producenckim w Samarze. Według Antoniego Macierewicza, to był bezprecedensowy przypadek, do tej pory ani razu samolot nie był remontowany w Rosji. Po remoncie maszyna zaczęła się dziwnie zachowywać, nastąpiły liczne awarie, w tym systemu autopilota czy niesprawności dotyczące odbioru sygnałów z radiolatarni. Przeprowadzenie kapitalnego remontu w Rosji odegrało ważną rolę w tragedii - twierdzi Macierewicz
Metro Russia podaje, że Jarosław Kaczyński oskarża Rosjan, twierdząc, że to właśnie oni wysłali polskich pilotów na śmierć. Z "białej księgi", będącej wynikiem prac parlamentarnego zespołu badającego przyczyny katastrofy smoleńskiej wynika, że odpowiedzialność za tę tragedię spada przede wszystkim na stronę rosyjską. Rosjanie są zdziwieni, że zespół zarzuca im m.in. fałszowanie zapisów czarnych skrzynek, a także zniszczenie wraku samolotu. Winy Moskwy mają też dowodzić zapisy rozmów kierowników ruchu lotniczego.
Rosjanie nie zgadzają się z ustaleniami komisji Macierewicza, że mjr Arkadiusz Protasiuk nie lądował w Smoleńsku, a jedynie "usiłował wyrwać się ze śmiertelnej pułapki i uratować prezydenta i przywódców Polski", i że trudno zgodzić się z twierdzeniami zawartymi w raporcie MAK. Odrzucają też tezy, jakoby wprowadzali w błąd opinię publiczną, że fałszowali zapisy czarnych skrzynek.
Przewodniczący komisji MAK oświadczył, że nie będzie komentować wystąpienia przedstawicieli PiS na temat katastrofy pod Smoleńskiem. Aleksiej Morozow kolejny raz odesłał do raportu z 12 stycznia. - Tam są odpowiedzi na wszystkie pytania - oznajmił.
Raport za bezpośrednią przyczynę katastrofy uznaje niepodjęcie przez załogę decyzji o odejściu na zapasowe lotnisko, a za przyczyny systemowe - braki w zabezpieczeniu lotu i przygotowaniu załogi. Dlatego też Władimir Mamontow z dziennika "Izwestia" wystąpienie Macierewicza nazwał "tańcem na grobach".
Miller do przyjęcia?
Takich emocji w rosyjskicj mediach nie wzbudza natomiast zapowiedź publikacji raportu komisji ministra Jerzego Millera. Portal Regions.ru pisze, że "polska komisja opowiedziała całą prawdę o śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego" na 300 stronicach swego raportu. Przypomina, że spór dotyczący okoliczności katastrofy samolotu poważnie poróżnił Moskwę i Warszawę. A stało się tak, gdyż premier Polski Donald Tusk nazwał raport niepełnym.
Rosjanie posiłkują się słowami szefa polskiego MSZ Radosława Sikorskiego, który w lutym przyznał, że samolot Lecha Kaczyńskiego rozbił się z powodu błędu załogi. "Polscy piloci ewidentnie popełnili błąd, oni nie powinni lądować we mgle, ile byśmy temu nie zaprzeczali" - powiedział Sikorski 21 lutego na antenie TVN 24. Tak więc do informacji o przekazaniu premierowi Tuskowi polskiego raportu o przyczynach katastrofy smoleńskiej Rosjanie podchodzą z ironią, mówiąc, że teraz wreszcie będzie można poznać "całą prawdę".
W wielu gazetach i na portalach można przeczytać, że Tusk nazwał rosyjski raport MAK niepełnym, nie kwestionując przy tym jego głównych wniosków.
Gazeta.ru podkreśla, że oczekuje publikacji polskiego dokumentu, bo Tusk raport MAK nazwał nie tylko niepełnym, ale powiedział też, że zataja on i przemilcza odpowiedzialność Rosjan. Portal pisze również, że dopiero po tych słowach Donalda Tuska polska komisja rządowa na czele z ministrem spraw wewnętrznych i administracji Jerzym Millerem postanowiła przeprowadzić własne dochodzenie w sprawie katastrofy z 10 kwietnia 2010 roku, w której zginęli prezydent Lech Kaczyński wraz z małżonką oraz pozostałe 94 osoby udające się na obchody 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.
Unian.net stwierdza, że Donald Tusk nie będzie wnosił żadnych poprawek do dokumentu przygotowanego przez polskich ekspertów. Zaś według wstępnych danych w raporcie możemy przeczytać, że piloci w rzeczywistości nie próbowali lądować, ale nie zdążyli - z powodu nieustalonych dotąd przyczyn - poderwać maszyny na bezpieczną wysokość po tym, jak minęła ona "wysokość decyzyjną" - czyli 100 metrów nad ziemią.
Ewa Rzeczycka-Surma
Nasz Dziennik 2011-07-01
Autor: jc