Rosjanie ekscytują się brakiem odszkodowań
Treść
 			Reakcje na poniedziałkowy wyrok Europejskiego Trybunału Praw  Człowieka w Strasburgu są w Rosji tak niejednoznaczne, jak sama decyzja  sądu. W wypowiedziach polityków i urzędników dominuje jednak  satysfakcja. 
Wszyscy zwracają uwagę na uznanie przez Trybunał "sprawy katyńskiej" za  zbrodnię wojenną. Jak podaje państwowa agencja ITAR-TASS, "europejski  sąd wziął pod uwagę, że przestępstwa wojenne nie podlegają  przedawnieniu, ale jednocześnie zauważył, że nie pojawiły się [od  ratyfikacji Europejskiej Konwencji Praw Człowieka przez Rosję] żadne  nowe świadectwa lub dowody, które mogły nałożyć na rosyjskie władze  obowiązek ich badania". Natomiast oficjalny komunikat ministerstwa  koncentruje się na braku konieczności wypłaty bliskim ofiar  zadośćuczynień finansowych.
- Decyzja strasburskiego sądu dotycząca Katynia nie wpłynie na rozwój  dwustronnych stosunków Rosji i Polski - ma nadzieję przewodniczący  komisji Dumy do spraw WNP Leonid Słucki. Z kolei szef komisji spraw  zagranicznych Rady Federacji (wyższej izby rosyjskiego parlamentu)  Michaił Margiełow uważa, że sprawa Katynia "wymaga głębszego  rozpatrzenia i sędziowie mogli nie w pełni zrozumieć wagę materiału  historycznego". Według niego, wyrok można określić jako "ani wasz, ani  nasz". Sędziowie, zdaniem senatora, postanowili "nie obrażać do końca  Rosji, ale też częściowo zaspokoić oczekiwania strony polskiej". 
W tym samym duchu wypowiadają się komentatorzy głównych rosyjskich  mediów. "Moskowskije Nowosti", które wcześniej donosiły na podstawie  przecieków ze Strasburga, że Polska "prawie całkowicie przegrała", teraz  piszą o "miękkim wyroku". "Ta decyzja w żadnym wypadku nie stawia  kropki dla sporów wokół tragedii [katyńskiej]. Przeciwnie, tylko je  zaostrza. Sami sędziowie podzielili się na dwa obozy. Jedni uważają, że  rosyjskie władze w pełnej mierze powinny odpowiadać za Katyń, a drudzy  są przekonani, że sąd nie ma uprawnień stwierdzić naruszenie prawa" -  pisze gazeta. O wyroku "po myśli Rosji" pisze "Kommiersant", a jedynie  "Wiedomosti" zwracają uwagę, że sąd potępił m.in. utajnienie części akt  sprawy katyńskiej, ale nie nakazał jej wznowienia. Tekst zatytułowano  "Niedopuszczalne tajemnice".
Rozczarowania połączone z nadzieją na sukces w drugiej instancji  wyrażają rosyjscy działacze na rzecz praw człowieka i należytego  rozliczenia z totalitarną przeszłością. - Chodzi o to, żeby nie uznać  faktu przestępstwa na poziomie prawnym, co rodzi realne konsekwencje, w  przeciwieństwie do deklaracji politycznych. Stąd starania, na razie  skuteczne, aby nie dać nam do ręki żadnych dokumentów, dowodów,  deklaracji, które miałyby znaczenie prawne. Stąd utajnienie wszystkich  postanowień o umorzeniach, uzasadnień tych postanowień i tak dalej. To  wyjaśnia też taki obraźliwy dla pamięci ofiar język z użyciem terminów:  "wydarzenia katyńskie", "los polskich oficerów", i temu podobnych -  tłumaczy przyczyny rosyjskiego stanowiska przed ETPC Nikita Pietrow,  zastępca przewodniczącego Memoriału.
Dla Anny Stawickiej, rosyjskiej adwokat uczestniczącej w postępowaniu w  Strasburgu po stronie polskich rodzin katyńskich, ważne jest orzeczenie o  uznaniu Katynia za zbrodnię niepodlegającą przedawnieniu. Chociaż, jak  powiedziała "Naszemu Dziennikowi", nie nakłada to na władze rosyjskie  żadnych konkretnych obowiązków, to fakt takiego, a nie innego stanowiska  ETPC może mieć znaczenie w innych postępowaniach. - Nie można  powiedzieć, że Rosja całkowicie wygrała. Pozew polskich rodzin ofiar  odrzucono tylko w jednym punkcie z czterech i nawet w odniesieniu do  niego poglądy sędziów różniły się. Przegraliśmy stosunkiem trzy do  czterech, ale w Wielkiej Izbie może okazać się inaczej - komentuje  Stawicka.
Piotr Falkowski
Nasz Dziennik Środa, 18 kwietnia 2012, Nr 91 (4326)
Autor: au