Rosjanie czekali na takie słowa Klicha
Treść
Wywiad płk. Edmunda Klicha dla "Gazety Wyborczej", który ukazał się we wtorek, doczekał się w Rosji natychmiastowego odzewu. Portal internetowy partii Władimira Putina Jedna Rosja streszcza wypowiedź polskiego akredytowanego przy MAK słowami: "Polska bierze na siebie większą część winy za śmierć Kaczyńskiego". Redaktorzy rosyjskiego prorządowego portalu tak się śpieszyli z podaniem tej informacji, że popełnili mnóstwo błędów, pisząc "Chech" zamiast "Lech" (o zmarłym prezydencie) albo "Klicz" zamiast "Klich".
Portal Er.ru wylicza starannie wszystkie błędy i niedociągnięcia, jakie zdaniem Edmunda Klicha zostały popełnione przez Polaków: złe szkolenie załóg, nieprawidłowe przygotowanie lotu, problemy komunikacyjne, wreszcie fatalna w skutkach i "całkowicie irracjonalna" decyzja pilotów o lądowaniu we mgle.
Prorządowy serwis internetowy pomija oczywiście milczeniem negatywną ocenę prac Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) i skargi na brak odpowiedniej współpracy ze stroną polską, które również pojawiają się w wywiadzie. Zamiast tego wymienia cały szereg podjętych przez MAK czynności, jak: analizy techniczne, meteorologiczne, psychologiczne i inne, a także badania wraku, nagrań i dokumentów, wreszcie prowadzone eksperymenty i symulacje tragicznego lotu z 10 kwietnia. "Klich, jego doradcy i duża grupa cywilnych i wojskowych polskich ekspertów brali udział we wszystkich aspektach dochodzenia" - napisano w portalu Jednej Rosji. Przywołano też udział ekspertów zagranicznych, m.in. ze Stanów Zjednoczonych.
Edmund Klich w rozmowie z PAP potwierdza, że rzeczywiście, według niego, "większość problemów była po stronie polskiej", i zasadniczo bagatelizuje rosyjskie echo swoich wypowiedzi. - Nie wiem, o co chodzi. Każdy ma prawo komentować - powiedział. Zupełnie inaczej widzi to poseł Jan Ołdakowski. - Edmund Klich mówił już wiele różnych rzeczy, często niejednorodnych. Mam nadzieję, że będzie rozsądniej dobierał słowa przy wszystkich swoich wypowiedziach - powiedział "Naszemu Dziennikowi".
Rosyjski portal z dystansem donosi o wczorajszym posiedzeniu polskiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego, na którym omawiano kwestię bezpieczeństwa najważniejszych osób w państwie w świetle katastrofy smoleńskiej. Serwis cytuje pilota-oblatywacza Magomeda Tołbojewa. - Nie można mówić o jeszcze większym bezpieczeństwie najwyższych urzędników. Dotyczy to nie tylko Polski czy Rosji, ale również Kamerunu i Etiopii - ironicznie komentuje cieszący się mianem bohatera Rosji lotnik. Według Tołbojewa, ogromne pieniądze wydawane na bezpieczeństwo polskiego prezydenta mogą znaleźć "o wiele bardziej godne przeznaczenie".
Wypowiedź na stronie internetowej związanej z partią rządzącą w Rosji jest typowa dla postawy moskiewskiej administracji, dla której wyjaśnienie przyczyn katastrofy może być tylko jedno. - Rosja w przeciwieństwie do Rosjan niewiele zmieniła się po 10 kwietnia. Biorąc pod uwagę to, co już wiemy o 10 kwietnia, nie może dziwić, że zależy im, żeby całą winą obciążyć Polaków - zauważa Ołdakowski. - Rolą polskiej administracji jest niebranie udziału w tym spychaniu odpowiedzialności. Nie można poprawiać relacji polsko-rosyjskich kosztem prawdy - dodaje bliski współpracownik prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Piotr Falkowski
Nasz Dziennik 2010-09-30
Autor: jc