Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rosja zakręca kurki

Treść

Konflikt Rosji z Ukrainą grozi po raz kolejny przerwaniem dostaw gazu krajom Unii Europejskiej. W środę rosyjski koncern energetyczny Gazprom złożył ofertę dostaw gazu Ukrainie w cenie 250 USD za tysiąc metrów sześciennych. Do ceny nie zostały dodane taryfy, jakie pobiera Kijów, w wysokości 1,7 USD za tysiąc m sześc. transportowanych przez 100 kilometrów. Strona ukraińska uznała te warunki za skandaliczne.

Na polecenie prezydenta Wiktora Juszczenki i premier Julii Tymoszenko do stolic krajów europejskich wyruszyła delegacja mająca przedstawić ukraiński punkt widzenia w sprawie tego konfliktu. Do delegacji należą: minister ds. paliw energetyki Jurij Prodan, wiceminister spraw zagranicznych Kostiantyn Jelisiejew oraz wiceprezes ukraińskiej spółki Naftohaz Wadym Czuprun. Ukraińcy rozmawiali w Pradze z premierem Mirkiem Topolankiem i ministrami jego rządu. Podczas spotkania zapewnili, że tranzyt gazu z Rosji przez Ukrainę do Czech nie jest zagrożony. Rosja twierdzi, że Ukraina podkrada gaz, który jest tranzytem przesyłany na zachód, Kijów jednak zaprzecza oskarżeniom. Tymczasem o 6 proc. spadło ciśnienie gazu w punkcie zdawczo-odbiorczym w Drozdowiczach na granicy Polski z Ukrainą. Ale ten niedobór, jak zapewnia PGNiG, pokrywamy zwiększonym przesyłem gazu przez rurociąg biegnący przez Białoruś.
Wizyta w Pradze miała dla Kijowa ogromne znaczenie, bo Czechy objęły teraz przewodnictwo Unii Europejskiej. Premier Topolanek zapowiedział, iż UE nie będzie się jeszcze włączała w rozwiązanie konfliktu między Rosją a Ukrainą. Jest to dla UE na razie problem dwustronny i Unia Europejska nie będzie ingerować dopóty, dopóki z Rosji będzie dostarczany gaz do krajów członkowskich. - Dla UE i Republiki Czeskiej jest niedopuszczalne, że dwustronny spór między dwoma prywatnymi firmami zagraża realizacji międzynarodowych porozumień w tak ważnej z punktu widzenia gospodarczego i strategicznego dziedzinie - powiedział rzecznik czeskiej prezydencji Jirzi Potużnik. Dodał również, iż Praga nie podejmie interwencji w imieniu Unii, "dopóki ciśnienie gazu nie spadnie do niskiego poziomu". Czechy zwołały jednak na poniedziałek do Brukseli specjalne spotkanie wiceambasadorów 27 krajów członkowskich UE w celu omówienia rosyjsko-ukraińskiego konfliktu gazowego. Nie wiadomo jednak, czy uda się wypracować wspólne stanowisko krajów Unii w tej sprawie. Ewentualne decyzje będą stanowiły papierek lakmusowy integralności państw Wspólnoty w polityce energetycznej. Być może udzielą również odpowiedzi na pytanie, czy UE jest w ogóle w stanie ją prowadzić. Następną stolicą, jaką odwiedzi ukraińska delegacja, będzie Bratysława, a ze Słowacji Ukraińcy udadzą się do innych krajów.
Z drugiej strony, w sprawie tranzytu gazu Rosja proponuje zwołanie sesji nadzwyczajnej Parlamentu Europejskiego. Jak oświadczył rosyjski wiceminister spraw zagranicznych Aleksandr Gruszko, "stronie rosyjskiej zależy na tym, by nasi partnerzy mieli absolutną jasność co do wydarzeń zachodzących w stosunkach gazowych między Rosją i Ukrainą. Jesteśmy w jak najściślejszym kontakcie ze wszystkimi naszymi partnerami z UE i właśnie dziś rosyjskie przedstawicielstwo przy UE skierowało apel do przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, w którym postulujemy zwołanie nadzwyczajnej sesji Parlamentu Europejskiego, by zapewnić stronie rosyjskiej możliwość wypowiedzenia swoich opinii".
Gruszko podkreślił, że postępowanie Rosji jest zgodne z umowami Unii Europejskiej w dziedzinie bezpieczeństwa energetycznego, a przedstawiciele spółki Gazprom są gotowi udać się do państw europejskich, by przedstawić rosyjskie stanowisko w tej sprawie, a także omówić wszelkie wątpliwości.
Moskwa twierdzi, że Ukraina wciąż nie uregulowała długu za gaz dostarczony w 2008 roku. 1,5 mld USD, które Kijów wypłacił pod koniec roku, trafi na konta Gazpromu po 11 stycznia. Ale Rosjanie domagają się jeszcze ponad 600 mln USD.
Wojciech Kobryń
"Nasz Dziennik" 2009-01-03

Autor: wa