Rosja wysyła wojsko
Treść
Od kilku tygodni trwa dyslokacja dodatkowych oddziałów wojsk rosyjskich w rejon Kaukazu Północnego. Jest to w tej chwili najgorętsze miejsce na mapie dawnego Związku Sowieckiego. Rosja chce zaprowadzić nie tylko porządek w swoich republikach kaukaskich, ale także pilnować swoich interesów w separatystycznych republikach gruzińskich: Abchazji i Osetii Południowej. Moskwa twierdzi, że wciąż realna i możliwa jest wojna z Gruzją.
Ciągle nie widać końca konfliktów zbrojnych w Czeczenii, Inguszetii, Dagestanie czy Osetii Północnej. Rosja jest też zaangażowana w rozwiązanie konfliktu pomiędzy Armenią i Azerbejdżanem w sprawie Górnego Karabachu (Moskwa jest sojusznikiem Armenii). Dużym wyzwaniem dla Rosji jest także walka z bojownikami islamistycznego Emiratu Kaukaskiego (mającego docelowo objąć wszystkie rosyjskie republiki na Kaukazie Północnym), który co prawda nie jest na razie silny, ale istnieje ryzyko wzrostu muzułmańskiego fundamentalizmu. Dlatego rosyjscy przywódcy postanowili działać zdecydowanie i od kilku tygodni trwa wzmacnianie wojsk stacjonujących na Kaukazie. Już teraz w tym regionie stacjonuje około 70 tys. żołnierzy, a może być ich kilkakrotnie więcej.
We wrześniu rozpoczęto przerzut 474. batalionu zmotoryzowanego z podmoskiewskiego Dmitrowa do obwodu rostowskiego. Batalion ten ma za zadanie zabezpieczać jednostki północno-kaukaskie. Dowództwo operacyjne jest tworzone na bazie 58. armii stacjonującej we Władykaukazie, stolicy Osetii Północnej, które będzie obejmować siedem brygad zmotoryzowanych oraz jedną brygadę pancerną. "Niezawisimaja Gazieta" informowała nawet, że planuje się utworzenie na Kaukazie (prawdopodobnie w Abchazji) pierwszej bazy rakiet Iskander. Władze Rosji zamierzają zmodernizować także swoje bazy lotnicze w tym regionie, a jednostki otrzymają w roku 2010 najnowsze śmigłowce i samoloty bojowe.
Jakby tego było mało, na Kaukaz Północny zostaną przerzucone dodatkowe jednostki MSW. Zwiększa się również liczba wojsk ochrony pogranicza na terenie Abchazji i Osetii Południowej. W październiku do patrolowania morskich granic Abchazji przystąpił rosyjski krążownik "Noworossijsk", a to tylko pierwszy z ośmiu okrętów, które mają być w najbliższym czasie skierowane do patrolowania wybrzeża gruzińskiego. Już teraz siły rosyjskie w regionie są dwa razy liczniejsze od gruzińskich. - Potencjał rosyjskiej obrony narodowej oraz MSW na Kaukazie Północnym przewyższa liczbowo siły zbrojne Gruzji i Armenii razem wziętych - podliczył przewodniczący oddziału ds. stosunków międzynarodowych Instytutu Analiz Politycznych i Wojskowych Siergiej Markiedonow. Jego zdaniem, wzmocnienie kontyngentu na Kaukazie nic nie pomoże, bo i do tej pory obecność wojskowa nie była w stanie rozstrzygnąć problemów wewnętrznych i konfliktów narodowościowych. Markiedonow dodaje, że armia rosyjska nie cieszy się tam autorytetem i jej zwiększona obecność i tak nic nie da.
Rosyjscy specjaliści twierdzą, że głównym powodem zwiększenia liczby wojsk w regionie jest potencjalne zagrożenie ze strony Gruzji. Generał Aleksandr Szlachturow, szef wywiadu sztabu generalnego, oznajmił wprost, że konflikt wojenny z Gruzją jest możliwy. - Obecne władze gruzińskie nie tylko nie uznają niepodległości Abchazji i Osetii Południowej, lecz nawet wszelkimi sposobami próbują przywrócić swoją jurysdykcję nad tymi republikami - podkreślił. Zdaniem generała, polityka prezydenta Gruzji Micheila Saakaszwilego jest nieprzewidywalna, zaś jego armię dozbrajają kraje NATO, Ukraina i Izrael. - Amerykanie chcą sprzedać Gruzji systemy Patriot, pociski Stinger (przeciwlotnicze) oraz Javelin i Hellfire (przeciwpancerne) - dodał. Według danych wywiadu rosyjskiego, dostawy oszacowano na łączną kwotę 100 mln dolarów. Szlachturow zwrócił uwagę, że nie wszystkie odbywają się oficjalnymi kanałami.
Jednak zdaniem innego specjalisty, Anatolija Cyganoka, wojna z Gruzją jest mało realna, ponieważ kraj ten stracił w walkach z Rosją w 2008 roku większość swojego potencjału wojskowego.
Wiesław Sarosiek
"Nasz Dziennik" 2009-11-24
Autor: wa