Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rosja sięga po uran z Ukrainy

Treść

Kijów do tej pory strzegł dostępu do swoich złóż uranu, ale niewykluczone, że wkrótce jego wydobyciem i wzbogacaniem zajmą się Rosjanie. Na rozwijanie współpracy z Moskwą w tej dziedzinie jest gotowe ministerstwo paliw i energetyki Ukrainy. Tymczasem prawo, które obowiązuje nad Dnieprem, zabrania udostępniania złóż uranu zagranicznym firmom.

Agencja informacyjna InterMediaConsulting (IMC) twierdzi, że dysponuje dokumentami, które świadczą o zamiarach wydobywania uranu na Ukrainie przez "jedno z sąsiednich państw". Chodzi o Rosję. Sprawa łączy się z memorandum, które z rosyjską korporacją państwową "Rosatom" podpisało ministerstwo paliw i energetyki Ukrainy, a dotyczy ono "rozwoju współpracy w zakresie poszukiwań geologicznych, wydobycia i wzbogacania rudy uranowej". Prace te mają prowadzić wspólnie wskazane przez obie strony przedsiębiorstwa rosyjskie i ukraińskie, które powołają w tym celu nową, mieszaną spółkę.
Według memorandum, ukraińsko-rosyjska współpraca ma polegać na wydobywaniu uranu na terytorium Ukrainy, zwłaszcza ze złóż niedaleko Nowokonstantyniwki w obwodzie kirowogradskim na południowym wschodzie kraju. Część uranu miałaby być wzbogacana na miejscu i trafiać do elektrowni ukraińskich, ale spore ilości surowca byłyby także wykorzystywane przez Rosję. Niepokój ekspertów z Kijowa wzbudza jednak to, że ukraińsko-rosyjska spółka mogłaby być w przyszłości sprywatyzowana, a wtedy to Rosjanie i ukraińscy oligarchowie mogliby przejąć nad nią pełną kontrolę (bezpośrednio lub przez podstawione firmy).
Agencja IMC zaznacza, iż memorandum łamie uchwaloną kilka lat temu ustawę zabraniającą powoływania przedsiębiorstw z udziałem zagranicznego kapitału, które miałyby się zajmować wydobywaniem i wzbogacaniem uranu. Agencja zwraca uwagę, iż na Ukrainie nieraz już tak bywało, że formalne zapisy prawne pozostawały jedynie "na papierze". Niewykluczone też, że po wyborach prezydenckich ustawa zostanie po prostu zmieniona.
Eugeniusz Tuzow-Lubański, Kijów
"Nasz Dziennik" 2009-12-09

Autor: wa