Rosja przykręca gaz Ukrainie
Treść
O godz. 10.00 rano czasu miejscowego pierwszego dnia nowego roku rosyjski monopolista gazowy Gazprom rozpoczął wprowadzanie procedury obniżania ciśnienia gazu kierowanego przez terytorium Ukrainy - oświadczył dziennikarzom w Moskwie rzecznik szefa rosyjskiego koncernu Siergiej Kuprijanow. Kijów utworzył sztab kryzysowy i zapewnił, że mieszkańcy otrzymają gaz w niezbędnych ilościach. Prezydent Juszczenko przerwał urlop i zapowiedział kilka spotkań "na najwyższym szczeblu". Wcześniej Gazprom wyjaśnił, że przykręca Ukrainie kurki gazowe, ponieważ ta nie zawarła nowej umowy z Rosją. Władze w Kijowie powtarzały, że obecna umowa obowiązuje jeszcze przez kilka lat. Mimo to rozmawiały o zmianie warunków eksportu rosyjskiego gazu.
W sobotę prezydent Rosji Władimir Putin zaproponował Ukrainie dostawy gazu w I kwartale 2006 roku po dotychczasowej cenie, jeśli zaakceptuje ona nowe ceny od II kwartału. Po tym czasie Ukraińcy musieliby płacić ponad czterokrotnie drożej. Miał to być - zdaniem szefa Kremla - przyjazny gest pomocy dla "braterskiego narodu ukraińskiego", na który jego władze miały odpowiedzieć do wieczora tego samego dnia. W odpowiedzi rzecznik ukraińskiego rządu Walentyn Mondrijewski zgodził się na przejście na ceny rynkowe, jednak "co do cyfr trzeba kontynuować negocjacje i obie strony będą musiały wynegocjować właściwą cenę. Będziemy musieli ustalić dzień, w którym usiądziemy, by kontynuować rozmowy" - tłumaczył. Moskwa uznała tę odpowiedź za nieprzyjęcie jej twardych warunków i zapowiedziała wstrzymanie dostaw, co - zdaniem Siergieja Kuprijanowa, rzecznika szefa Gazpromu - oznacza "katastrofalne skutki dla gospodarki Ukrainy i (...) dla braterskiego narodu Ukrainy". - Zostaliśmy zmuszeni do rozpoczęcia obniżania ciśnienia przy wejściu do systemu transportu gazu Ukrainy - tłumaczył.
Wcześniej Gazprom w liście do włoskiego koncernu gazowego Eni zdążył ostrzec, że Włosi mogą mieć kłopoty z dostawami rosyjskiego gazu z powodu napięcia między Moskwą a Ukrainą.
Uprzedzając reakcje Ukraińców, MSZ Rosji oskarżyło Kijów o świadome zerwanie rokowań w sprawie ceny i warunków przesyłu gazu. Ukraińcy odpowiadają na razie kampanią za pośrednictwem SMS-ów wzywającą do bojkotu rosyjskich towarów. Biuro prasowe prezydenta Ukrainy podało, że Wiktor Juszczenko odwołał swój kilkudniowy urlop świąteczny, który zamierzał spędzić w Karpatach razem z rodziną. Obecnie - jak podano w komunikacie - prezydenta czekają trzy, cztery spotkania na najwyższym szczeblu.
Specjaliści Naftogazu Ukrainy twierdzą, że dla ich kraju obniżanie ciśnienia gazu nie jest niczym nowym. Ostatni raz do takiej sytuacji doszło w ubiegłym roku, kiedy Turkmenistan na kilka dni wstrzymał dostawy gazu z powodu nieuzgodnienia ceny z partnerem ukraińskim. Obecnie rosyjskie restrykcje jako pierwsi odczują mieszkańcy zachodnich, wschodnich i południowych rejonów Ukrainy, włącznie z obwodami odeskim, ługańskim, donieckim, dniepropietrowskim i zaporoskim.
W komunikacie Naftogazu znalazły się również zapewnienia kierownictwa ukraińskiego sztabu kryzysowego, że dla potrzeb komunalnych i ludności Ukrainy gaz oraz inne nośniki energetyczne będą dostarczane "w niezbędnych ilościach". Poważni odbiorcy gazu na Ukrainie szukają alternatywnych źródeł dostaw. Ukraiński minister przemysłu Władimir Szandra, wypowiadając się dla agencji ITAR-TASS, stwierdził, że dla większości zakładów chemicznych kooperujących z Rosją produkcja jest opłacalna przy cenie gazu poniżej 100 dolarów za 1000 m sześc.
Rzecznik Gazpromu oświadczył też dziennikarzom, że "Ukraina przystąpiła do niesankcjonowanego pobierania rosyjskiego gazu przeznaczonego dla europejskich odbiorców". Kuprijanow przekonywał, że obecnie istnieją "dane operacyjne" potwierdzające jego oskarżenia, a "dokładne cyfry poborów będą przekazane w poniedziałek o 12.00 czasu moskiewskiego". Naftogaz Ukrainy w odpowiedzi oświadczył, że to Gazprom zmniejszył dostawy do Europy. Przedstawiciele rosyjskiego koncernu oświadczyli, że za takie słowa trzeba będzie odpowiedzieć w sądzie - poinformował portal NEWSru.com.
Potwierdzenie swoich oskarżeń o kradzież przez Ukrainę rosyjskiego gazu Gazprom znalazł na Węgrzech. Jak poinformował przedstawiciel węgierskiego koncernu gazowego MOL, na węgiersko-ukraińskiej granicy odnotowano spadek ciśnienia o 5 procent. Przy ministerstwie gospodarki i transportu Węgier utworzono grupę ekspertów, która śledzi rozwój wydarzeń i opracowuje plany podjęcia awaryjnych działań na wypadek zmniejszenia dostaw gazu - poinformowała agencja ITAR-TASS. Tymczasem prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko zapewnił wczoraj, że Kijów nie zaprzestał przesyłania gazu przeznaczonego dla Europy Zachodniej. Dodał też, że władze zgadzają się płacić rynkową cenę za rosyjski gaz, ale nadal uważają, że stawka zaproponowana przez Gazprom nie ma ekonomicznego usprawiedliwienia.
Waldemar Moszkowski
"Nasz Dziennik" 2006-01-02
Autor: ab