Rosja proponuje udział w spółce
Treść
Szef rosyjskiej dyplomacji zaprosił polskie firmy do przyłączenia się do projektu budowy gazociągu po dnie Morza Bałtyckiego. Po protestach nowych polskich władz Moskwa prawdopodobnie chce okazać w ten sposób, że jej projekt, realizowany wspólnie z Niemcami, nie jest wymierzony w Polskę. Czy jednak nasze firmy wezmą udział w tej inwestycji?
Minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow oświadczył w sobotę, że jego kraj z zadowoleniem przyjmie przyłączenie się zagranicznych inwestorów, w tym polskich, do rosyjsko-niemieckiego projektu Gazociągu Północnego. Ławrow zastrzegł jednak, że powinno się to odbywać bez zmniejszania udziałów Rosji w tym przedsięwzięciu, która ma zagwarantowane 51 proc. udziałów w tworzonej spółce zajmującej się realizacją projektu.
Szef dyplomacji rosyjskiej złożył tę deklarację po rozmowach z ministrem spraw zagranicznych Niemiec Frankiem-Walterem Steinmeirem, który w sobotę przebywał z wizytą roboczą w Moskwie.
Propozycja ta, choć różnie można ją oceniać, wydaje się być jednym z pierwszych sukcesów nowych władz, które jeszcze w trakcie kampanii wyborczej krytykowały projekt Gazociągu Bałtyckiego. Obecnie Niemcy pragną pokazać, że chcą poprawić stosunki z Polską i zmienić wizerunek kraju, który z poprzednikiem Angeli Merkel na czele - kanclerzem - Gerhardem Schroederem budował sojusz z Rosją bez liczenia się z Polską, ale też innymi państwami członkowskimi Unii Europejskiej.
Na początku października stały przedstawiciel Federacji Rosyjskiej przy Unii Europejskiej Władimir Czyżow ujawnił, że projekt budowy Gazociągu Północnego, który ma bezpośrednio - przez Morze Bałtyckie - połączyć Rosję z Niemcami, przewiduje ułożenie odgałęzienia do Polski. Możliwość taką sugerowała także kanclerz Niemiec Angela Merkel podczas swojej piątkowej wizyty w Warszawie.
Ławrow obiecał też, że "żadne zmiany w stronę zmniejszenia transportu gazu innymi trasami nie nastąpią". Obecnie Rosja dostarcza swój gaz do Europy Zachodniej dwiema trasami - przez Ukrainę oraz przez Białoruś i Polskę. Chce jednak ominąć te kraje, zwłaszcza Białoruś i Ukrainę, które nie zawsze zgadzają się na przyjęcie rosyjskich warunków dostaw. Wybudowanie Gazociągu Północnego pozwalałoby Moskwie odciąć dostawy do tych krajów, uzależnionych obecnie od rosyjskich dostaw, bez wstrzymywania eksportu na Zachód.
Przyłączenie Polski do projektu - przynajmniej teoretycznie - zabezpieczyłoby nas przed taką groźbą. Jednak mogłoby jeszcze bardziej zwiększyć uzależnienie od rosyjskiego gazu, którego już obecnie nie jesteśmy w stanie zużyć, a nie mamy prawa go reeksportować. W dodatku Gazprom domaga się obecnie podniesienia cen za gaz.
Rosyjski Gazprom oraz niemieckie E.ON-Ruhrgas i BASF podpisały we wtorek dokumenty rejestracyjne spółki North European Gas Pipeline Company (NEGPC), która zajmie się budową i eksploatacją Gazociągu Północnego. Pakiet kontrolny (51 proc.) będzie miał w niej Gazprom. E.ON-Ruhrgas i BASF przypadnie po 24,5 proc. akcji. Jeśli do spółki dojdą kolejni udziałowcy, akcje koncernów niemieckich proporcjonalnie się zmniejszą, ale nie więcej niż do 20 proc. Układanie odcinka morskiego Gazociągu Północnego - według Gazpromu - ma ruszyć w przyszłym roku. Rosyjski koncern chce, aby pierwsza nitka bałtyckiej magistrali została oddana do użytku w lipcu 2010 roku, a druga - w 2013 roku.
Przewodniczący sejmowej Komisji Gospodarki Artur Zawisza (PiS) zauważył, że rosyjska propozycja nie jest w interesie Polski. - Homer pisał: "Boję się Greków, nawet dary przynoszących", więc w tym sensie ta wypowiedź jednak mnie niepokoi, bo jeśli rozumiem ją dobrze, jest ona wyłącznie ofertą podwykonawstwa, a nie uczestnictwa. Realizowany byłby projekt sam w sobie niekorzystny dla Polski, a krajowe firmy mogłyby co najwyżej trochę zarobić na dostawach śrub czy skręcaniu rur. To nie jest to, o co nam chodzi - stwierdził poseł Zawisza.
Mariusz Bober
"Nasz Dziennik" 2005-12-05
Autor: ab