Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rosja dyktuje warunki

Treść

Gazprom, rosyjski monopolista gazowy, przewiduje znaczący wzrost cen na dostawy błękitnego paliwa dla krajów Europy. Jak informuje rosyjska gazeta "RBK daily", cena 1 tys. m sześc. gazu może wzrosnąć nawet do 500 dolarów. Zapowiadane podwyżki odbiją się zwłaszcza na Polsce, co będzie skutkiem wynegocjowanej 6 miesięcy temu przez wicepremiera Waldemara Pawlaka długoterminowej i niekorzystnej dla nas umowy gazowej.
Informacje o planowanych na zimę podwyżkach potwierdził wczoraj na łamach rosyjskiej gazety biznesowej "RBK daily" szef Gazpromu Aleksiej Miller. - Europejski rynek gazu bije wszelkie rekordy: na przykład, w obecnym miesiącu eksport Gazpromu będzie wyższy niż w niektórych miesiącach zimowych, a w grudniu przewidujemy wzrost cen gazu dla naszych długoterminowych kontraktów do 500 dolarów [za 1000 m sześc.] i myślę, że nie jest on ostatni - podkreśla Miller. Jak dodaje, zapowiadane podwyżki mają związek z nieprzewidywanym wzrostem zapotrzebowania na gaz w Europie. To z kolei jest następstwem trwających od grudnia konfliktów w państwach Bliskiego Wschodu oraz trzęsienia ziemi w Japonii i wynikających z tego podwyżek cen ropy. Wywołany wspomnianymi wydarzeniami kryzys paliwowy postawił Gazprom w roli jednego z niewielu dostawców, który może się wywiązać ze wszystkich kontraktów. Już w pierwszym kwartale tego roku rosyjski gigant zwiększył eksport gazu o 30 proc. w porównaniu z adekwatnym okresem z ubiegłego roku i spodziewa się, że ta wzrostowa tendencja się utrzyma. Przy czym tylko dzięki podwyżkom Gazprom spodziewa się do końca roku nawet 12 mld dolarów dodatkowego zysku.
Najwięcej na tych podwyżkach stracą kraje, które mają podpisane z rosyjskim gigantem długoterminowe umowy gazowe, w tym głównie Polska. Przypomnijmy, że w październiku 2010 roku wiceminister Waldemar Pawlak zawarł z Gazpromem umowę do 2022 roku, która przewiduje zwiększenie dostaw gazu do mniej więcej 10 mld m sześc. rocznie. Podobnego problemu nie mają jednak m.in. Niemcy i Włochy, których umowy gazowe uwzględniają interes klienta, a nie tylko koncernu. Zgodnie z tymi umowami Gazprom pozwala wspomnianym krajom kupować gaz po bieżących cenach rynkowych, bez uzależnienia ich od cen ropy naftowej. Pozostaje pytanie, dlaczego podobnych zapisów nie znajdziemy w naszej umowie!
W ubiegłym roku średnia cena gazu eksportowanego przez Gazprom wynosiła 306 dolarów za 1000 m sześciennych. Dotychczasowe prognozy mówiły, że w bieżącym roku gaz dla Europy będzie kosztował 352 dolary. Obecne zapowiedzi szefa Gazpromu, że ceny wywindują do 500 dolarów, to perspektywa największych z dotychczasowych podwyżek i Polacy zaczną je odczuwać jeszcze przed nadejściem zimy. Jak bowiem zauważył Aleksiej Miller w rozmowie z "RBK daily", już w trzecim kwartale ceny gazu zaczną rosnąć, a do końca roku będziemy płacić za gaz niemal o 500 złotych więcej - zamiast dotychczasowych 867 zł, rachunek wyniesie aż 1355 złotych.
Jak podkreśla w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" ekspert w obszarze energetyki z Instytutu Sobieskiego Tomasz Chmal, nie pozostaje nam więc nic innego, jak tylko przygotować się na podwyżki. - Nie bardzo możemy z tym problemem - przynajmniej w krótkim okresie - coś zrobić. Możemy co prawda apelować, wnioskować itd., ale kontrakty obowiązują - zauważa. Nasz rozmówca ma jednak nadzieję, że obecna sytuacja utwierdzi Polskę i Europę co do tego, że należy szukać alternatywnych dostawców, budować nowe terminale na gaz skroplony i - co najważniejsze - rozwijać własne wydobycie, w tym m.in. gazu łupkowego, gdyż w przeciwnym wypadku "nadal będziemy pod presją rosyjskiego dostawcy".
Marta Ziarnik
Nasz Dziennik 2011-04-27

Autor: jc