Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rosja agituje za bałtyckim gazociągiem

Treść

W Niemczech media oficjalnie piszą o tym, że Władimir Putin wraz z Gerhardem Schroederem wykorzystują obecny konflikt gazowy Rosji z Ukrainą do politycznej agitacji w Europie za przyspieszeniem prac nad budową podwodnej nitki gazociągu bałtyckiego.

Rzecznik prasowy koncernu Nord Stream Jens Mueller w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" nie potwierdził tezy, iż Rosja bezpośrednio wykorzystuje konflikt gazowy do zdobycia politycznego wsparcia dla bałtyckiej rury, ale przyznał, że poprzez obecną sytuację rośnie ilość zarówno zwolenników, jak i przeciwników rosyjsko-niemieckiego gazociągu.
- Dla koncernu Nord Stream obecna sytuacja jest w zasadzie obojętna, ponieważ bezpośrednio nie ma wpływu na nasz projekt - powiedział nam Mueller, dodając, że konflikt gazowy nie zmienia strategii koncernu Nord Stream, która polega na jak najszybszym załatwieniu wszelkich pozwoleń na budowę od państw leżących nad Bałtykiem i na rozpoczęciu budowy rury w 2010 roku. - Gazociąg po dnie Bałtyku to nie zagrożenie dla Europy, a wręcz odwrotnie - szansa na lepszą dywersyfikację - przekonywał Jens Mueller.
Plany takie potwierdził podczas rozmowy z Władimirem Putinem w Moskwie także były kanclerz Niemiec, obecnie pracownik zarządu Nord Stream, Gerhard Schroeder, który stwierdził, że jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planami koncernu, to w 2011 roku po dnie Bałtyku popłynie pierwszy gaz. Z kolei rosyjski premier wyraził nadzieję, że obecny kryzys gazowy nakłoni państwa europejskie do większego poparcia budowy Gazociągu Północnego. - Nasi europejscy partnerzy rozumieją teraz, że ten projekt jest konieczny i powinien być szybko rozpoczęty - powiedział w Moskwie Putin.

Niemiecki rząd popiera gazociąg bałtycki
Niemieckie media wykazują mniej skrupułów niż rzecznik koncernu Nord Stream i piszą wprost, że słowa Putina pokazują dobitnie, iż jego zdaniem, budowa gazociągu bałtyckiego jest jak najbardziej wskazana i to jak najszybciej. Podobnego zdania jest także część niemieckich ekspertów. Od samego początku także politycy niemieccy wspierają projekt budowy gazociągu po dnie Bałtyku. Angela Merkel pod koniec zeszłego roku uznała gazociąg Nord Stream za europejski projekt, który wspierany jest przez rząd niemiecki. Nikt obecnie nie ma zamiaru w Niemczech zmieniać zdania, wręcz odwrotnie, rośnie liczba zwolenników tezy, że to właśnie bałtycka rura zwiększy niezależność energetyczną Niemiec.
Część niemieckich mediów dostrzega jednak zagrożenia wynikające z faktu, iż Niemcy i Europa są zbyt uzależnione od rosyjskiego gazu. Komentator telewizji ARD w jednej z wypowiedzi stwierdza wprost, że Europie potrzebna jest natychmiast nowa wspólna strategia energetyczna. Magazyn "Focus" także nazywa Gazprom niebezpiecznym monopolistą, którego trzeba neutralizować poprzez szukanie innych źródeł dostaw energii. Natomiast zdaniem gazety "Frankfurter Rundschau", jedyną możliwością dla Europy, aby uniezależnić się od rosyjskich dostaw energii, jest doprowadzenie wszystkimi siłami do jeszcze większego uzależnienia rosyjskiej gospodarki właśnie od Europy.

Rząd jak zwykle bardzo wstrzemięźliwy
W kwestii obecnego konfliktu Moskwy z Kijowem rząd niemiecki apeluje do obydwu stron o szybkie dojście do porozumienia. Angela Merkel, podobnie jak inni niemieccy politycy, nie wskazuje winnych obecnego konfliktu i ogranicza się jedynie do apeli o zakończenie tego gazowego sporu. W tej sprawie - jak poinformował rzecznik rządu Ulrich Wilhelm - niemiecka kanclerz rozmawiała telefonicznie zarówno z premier Julią Tymoszenko, jak i z premierem Putinem. Jak donoszą media, Władimir Putin planuje przyjazd do Berlina w dniach 16-17 stycznia, gdzie zamierza spotkać się z szefową niemieckiego rządu, by omówić dostawy gazu ziemnego z Rosji do Unii Europejskiej.
Podobnie federalny minister gospodarki Michael Glos (CSU) nie wskazuje winnych konfliktu, jedynie wezwał zarówno Rosję, jak i Ukrainę do natychmiastowego podjęcia negocjacji. Jednocześnie Glos ponownie zapewnił, że niemieccy odbiorcy gazu mogą spać spokojnie, ponieważ zapasy gazu są w Niemczech na tyle duże, że wystarczą nawet przy obecnych mrozach przez minimum 40 dni.
Waldemar Maszewski, Hamburg
"Nasz Dziennik" 2009-01-09

Autor: wa