Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Ropy nam nie zabraknie

Treść

Za sześć lat wydobycie ropy w Morzu Bałtyckim przez polską firmę Lotos osiągnie 1 mln ton rocznie. Chociaż to niewielka ilość stanowi ona 10 proc. surowca, którego kupujemy w Rosji - powiedział w Krynicy Paweł Olechnowicz, prezes drugiego koncernu naftowego w Polsce.

Konieczność dywersyfikacji dostaw ropy naftowej z innego kierunku niż Rosja przewijała się stale podczas krynickiej debaty na temat zdolności produkcyjnych przemysłu rafineryjnego w regionie Morza Bałtyckiego. Przy czym ten rejon przez naftowców jest pojmowany inaczej niż zwykle: prócz trzech krajów bałtyckich - Litwy, Łotwy i Estonii - włączają oni tu także Polskę, Czechy, a także wschodnią część Niemiec.

Najbardziej od rosyjskich dostaw są uzależnione trzy kraje bałtyckie. Vytas Navickas, minister gospodarki Litwy ocenił wielkość tych dostaw na 78 proc. zapotrzebowania całej trójki. Ale przedstawiciel Litwy powiedział, że bezpieczeństwo regionu jest zagwarantowane przez wysoki poziom rezerw (na Litwie nawet na 85 dni) oraz możliwości dostaw ropy z alternatywnych kierunków. Potwierdził to przykład Możejek, największej rafinerii naftowej w regionie, którym Rosjanie wstrzymali dostawy pod koniec lipca. Ropa dociera przez litewski terminal Butinge w dostatecznej ilości drogą morską i właśnie w sierpniu litewska rafineria przerobiła rekordową wielkość ropy - zapewnił w czwartek Igor Chalupec, szef PKN Orlen, który finalizuje transakcję zakupu Możejek.

Obaj szefowie polskich firm naftowych planują istotne inwestycje w modernizację destylatów. Zdolności przerobowe PKN Orlen i Lotosu wzrosną nawet o kilka milionów ton. Zwiększy się produkcja poszukiwanych olejów napędowych. Igor Chalupec twierdzi, że cały region ma większe zdolności przerobowe niż konsumpcja. W efekcie region jest eksporterem netto produktów petrochemicznych.

Polska przerabia w sumie 18 mln ton ropy rocznie, ale zużywa około 22 ton. To oznacza, że prawie 20 proc. produktów pochodzi z importu. Bez inwestycji w rafinerie ta bardzo niedobra zależność może wzrosnąć do 30 proc.

Obecny na debacie Andriej Biełyj, konsultant rosyjskiego przemysłu naftowego powiedział dyplomatycznie, że sytuację w sektorze naftowym regionu bałtyckiego charakteryzuje "konflikt interesów" między Transnieftem, państwową firmą przesyłu ropy, która ma obowiązek kontroli eksportu surowca, a prywatnymi firmami, pragnącymi wznowienia eksportu do krajów bałtyckich.
Tadeusz Barzdo

"Gazeta Prawna" 2006-09-08

Autor: wa