Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rodziny witały ocalonych

Treść

Już 20 spośród 33 górników uwięzionych w kopalni złota i miedzi San Jose (św. Józefa) w Chile wydobyto podczas akcji ewakuacyjnej. Mężczyźni przebywali pod ziemią ponad dwa miesiące. Ocalonych witały oklaski i wybuchy radości zgromadzonych, dziennikarze, przedstawiciele władz, a także, co najważniejsze, rodziny i bliscy.
Pierwszym z uratowanych górników był Florencio Avalos, który wyszedł na powierzchnię ziemi dziesięć minut po północy czasu lokalnego. Florencio zaraz po opuszczeniu kapsuły padł w ramiona swojej rodziny. Ocalonego przywitał osobiście także prezydent kraju Sebastian Pinera. Kolejnym uwolnionym był Mario Sepulveda, nazwany przez media liderem grupy, gdyż to on cały czas starał się podtrzymywać na duchu swoich towarzyszy. Przez dwa miesiące uwięzienia tryskał dobrym humorem. Nie inaczej było po wyjściu na powierzchnię. Sepulveda po przywitaniu z rodziną i głową państwa niemal niezwłocznie podszedł do innych zgromadzonych i zaczął wraz z nimi śpiewać. Radość zebranych nie zdążyła osłabnąć, kiedy na powierzchni pojawił się kolejny z górników, pochodzący z Boliwii Carlos Mamani, jedyny członek załogi niebędący Chilijczykiem. Następnie zaś ratownicy wydobyli najmłodszego spośród uwięzionych, zaledwie 19-letniego Jimmy'ego Sancheza. Witając mężczyzn, prezydent kraju mówił, że w jego opinii ich ocalenie to prawdziwy cud. Przedstawiciele ekipy ratunkowej poinformowali, że powinni być w stanie wydobywać jednego górnika na godzinę. Wobec takich doniesień akcja ratunkowa powinna zakończyć się już ubiegłej nocy. Kiedy ten numer "Naszego Dziennika" trafia w Państwa ręce, najprawdopodobniej cała załoga jest już bezpieczna.
Operacja wydobycia pierwszych uwięzionych rozpoczęła się dokładnie o 23.15 czasu lokalnego od opuszczenia eksperta technicznego Manuela Gonzaleza, długim na 642 metry szybem do pomieszczenia, w którym przebywali górnicy. Gonzalez powrócił na powierzchnię, aby poinformować o sprawności szybu i kapsuły transportowej, po czym został spuszczony pod ziemię jeszcze raz. Po nim pod powierzchnię zjechali przedstawiciele służb medycznych.
Dziesiątki kamer, stacji telewizyjnych z całego świata było skierowanych na szyb ratunkowy kopalni San Jose, kiedy na powierzchnię wychodził pierwszy z uwięzionych mężczyzn. Widzowie mogli na żywo obserwować, jak opuszcza on kapsułę ratunkową o własnych siłach. Nie umknęło uwagi obserwatorów, że uwolniony górnik był wyjątkowo zrelaksowany i pełen wigoru. Scena ta była dla wielu wyjątkowo wzruszająca. Pierwszy podbiegł do mężczyzny jego syn i ze łzami w oczach objął ojca. Zarówno pierwszy z ocalonych, jak i pozostali mieli na sobie cały czas specjalne okulary, które chroniły ich oczy, odzwyczajone od jakiegokolwiek światła po dwóch miesiącach przebywania pod ziemią. Po gorących powitaniach z rodziną, a także państwowymi oficjelami, górników niezwłocznie przetransportowywano do namiotów medycznych, gdzie szczegółowo ich badano. Pomimo że procedura wydobywania na ziemię kolejnych mężczyzn miała przebiegać długie godziny, wszyscy bliscy zgromadzeni w okolicy szybu ratunkowego reagowali z entuzjazmem na fakt, że kapsuła ratunkowa działa. To dawało im nadzieję.
Za każdym razem, kiedy kapsuła ratunkowa, nazwana "Feniks", osiągała powierzchnię, zgromadzeni skandowali "Chile, Chile", klaskali i wiwatowali na cześć ocalonych. Niezmienną radość wywoływał fakt, że wszyscy górnicy pomimo ciężkich doświadczeń zachowali wyjątkowo dobrą kondycję psychiczną i fizyczną. Niemal każdy z wydobytych na powierzchnię prezentował także wyjątkowo dobry humor. O kolejności wydobycia zdecydowali przełożeni górników po konsultacji z lekarzami i psychologami. Jako pierwsze wydobyto na ziemię osoby najbardziej odporne psychicznie, na wypadek gdyby coś poszło nie tak podczas transportu, następni byli chorzy i osłabieni. Na końcu wydobyto tych, którzy zgłosili się na ochotników, by opuszczać to podziemne więzienie jako ostatni.
Łukasz Sianożęcki
Nasz Dziennik 2010-10-14

Autor: jc