Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rodziny katyńskie w Bykowni

Treść

W przededniu 68. rocznicy zdradzieckiego napadu ZSRS na Polskę grupa Stowarzyszenia Rodzin Katyńskich z Łodzi - dzieci oficerów z listy katyńskiej zamordowanych głównie w Charkowie - odwiedziła były tajny cmentarz NKWD w podkijowskiej Bykowni. Spoczywają tu szczątki polskich żołnierzy zamordowanych przez NKWD na terenie Ukrainy wiosną 1940 roku. W dzisiejszych uroczystościach złożenia wieńców na cmentarzu Katyńskim udział weźmie prezydent Lech Kaczyński.

Na terenie, gdzie pracuje obecnie grupa polskich archeologów i antropologów z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, członkowie Stowarzyszenia Rodzin Katyńskich zapoznali się z historią morderstwa polskich oficerów w kijowskich więzieniach NKWD. Swoiste pielgrzymki Polaków do miejsc zbrodni katyńskich pilotuje od lat 90. Kazimiera Lange z Łodzi. - Pochodzę z rodziny Emila Oskara Langego, oficera przedwojennego Wojska Polskiego w stopniu kapitana, rozstrzelanego w 1940 r. w Charkowie. Jego nazwisko znajduje się na liście katyńskiej - opowiada nam pani Lange, która za cel postawiła sobie, by cmentarze polskich oficerów na "nieludzkiej ziemi" były otoczone pamięcią, czczone i odwiedzane. Dotychczas kobieta przywiozła do miejsc związanych ze zbrodnią katyńską na terenach b. ZSRS ponad 3 tys. pielgrzymów, przeważnie z rodzin katyńskich.

Cud na przekór polityce
- W sumie zlokalizowaliśmy 46 grobów polskich w Bykowni. W tym roku z powodu blokowania prac polskich naukowców przez środowiska nacjonalistów ukraińskich do badania tej samej strefy byłego cmentarza NKWD w Bykowni przystąpiono ze znacznym opóźnieniem - konstatuje w rozmowie z nami prof. Andrzej Kola, kierownik grupy polskich archeologów pracujących w Bykowni.
Jednak wbrew przeciwnościom natury politycznej wielkim tegorocznym sukcesem polskich badaczy jest odnalezienie nieśmiertelnika - żołnierskiego identyfikatora Józefa Naglika, komendanta strażnicy batalionu Korpusu Ochrony Pogranicza "Skałat". Eksperci są zgodni - to cud, że taki identyfikator udało się zachować, bo NKWD pilnowało, żeby przy zwłokach nie pozostały jakiekolwiek rzeczy, które pozwoliłyby zidentyfikować zamordowaną osobę.
- Groby w Bykowni, które zlokalizowaliśmy, w przeszłości były już ekshumowane i zrabowane. Pierwszą poważną ekshumację przeprowadziło KGB w 1971 roku. Częściowo znamy te materiały. Później w okresie komunistycznym przeprowadzano tu tzw. akcje porządkowania terenu, które przyniosły wiele zniszczeń, utrudniając ekshumacje - tłumaczy prof. Kola, który ma nadzieję, że polskim władzom uda się niebawem porozumieć ze stroną ukraińską w sprawie kontynuacji prac archeologicznych w Bykowni w 2008 roku. - Badania polskich naukowców w żadnym razie nie pomniejszają skali ofiar z rąk oprawców stalinowskich obywateli ukraińskich - dodaje szef naszej ekspedycji w Bykowni.
Eugeniusz Tuzow-Lubański, Bykownia
"Nasz Dziennik" 2007-09-17

Autor: wa