Rodzina odsunięta w czasie
Treść
MPrawdopodobnie w tym tygodniu zostanie ogłoszony projekt rządowego programu, który ma wspierać rodziny. Ale czy będzie prorodzinny? Z naszych informacji wynika, że najważniejsza ustawa o ulgach podatkowych na dzieci jest planowana dopiero na 2009 rok! Tymczasem demografowie biją na alarm, bo w Polsce dzietność kobiet jest najniższa w całej Unii Europejskiej. I nie zmieniają tego obrazu nawet pozytywne dane dotyczące wzrostu liczby urodzin w ostatnim roku. Naukowcy nie mają zaś wątpliwości, że bez rozwiązań prorodzinnych wprowadzonych przez państwo ta sytuacja się nie zmieni.
Projekt przygotowany w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej został najpierw przedstawiony do zaopiniowania premierowi Jarosławowi Kaczyńskiemu i minister finansów Zycie Gilowskiej. Gdy to się stanie, dokument - jak zapewnia wiceminister pracy Joanna Kluzik-Rostkowska - zostanie ogłoszony publicznie. - Wicepremier Zyta Gilowska wraca w poniedziałek z urlopu, więc spodziewamy się, że w tym tygodniu przedstawi nam swoje stanowisko - powiedziała nam w piątek wiceminister Kluzik-Rostkowska. Z tego też powodu nie chce na razie zdradzać szczegółowych założeń programu.
Podatki później
Jak się jednak udało nam nieoficjalnie dowiedzieć, projekt rządowy będzie bardzo skromny w porównaniu z deklaracjami PiS i pozostałych partii koalicji rządzącej nie tylko w kampanii wyborczej, ale także np. już po uchwaleniu becikowego. Becikowe miało być pierwszym elementem nowej polityki prorodzinnej państwa, szybko uzupełnionym o inne rozwiązania, jak ulgi podatkowe i pomoc dla rodzin wielodzietnych. Tymczasem ulgi podatkowe raczej nie wejdą w życie od 2008 roku. - Ministerstwo Finansów nie chce szybkiego wprowadzenia ulg, bo oznaczać to będzie duże zmniejszenie dochodów budżetowych - dowiedzieliśmy się od jednego z wysokich urzędników resortu, który zna kulisy dyskusji nad projektem programu. - Najwcześniej stanie się to w 2009 roku, i to pod warunkiem, że ulgi będą "pasowały" do projektu reformy prawa podatkowego, która jest przygotowywana w naszym ministerstwie. A właśnie na 2009 rok zapowiadane jest wprowadzenie takiej reformy - dodaje.
Nasz rozmówca zauważa, że zapewne uda się - być może jeszcze w tym roku - zwiększyć pomoc finansową dla rodzin wielodzietnych, które są w największym stopniu dotknięte ubóstwem, ale też nie należy się spodziewać zbyt dużej hojności państwa. Także z powodu "napiętego budżetu". Nie dojdzie również zapewne do zwiększenia becikowego.
Możemy się spodziewać, że najszybciej do posłów trafią projekty ustaw najmniej dotkliwych dla budżetu, jak np. zmiany w kodeksie pracy chroniące pracujące matki. Zapewne do strategii zostanie także wpisany zapowiadany od dawna postulat przywrócenia funduszu alimentacyjnego zlikwidowanego kilka lat temu przez SLD.
Wielu ekonomistów twierdzi jednak, że właśnie ten moment jest najlepszy na wprowadzenie choćby ulg prorodzinnych. Sytuacja gospodarcza kraju jest dobra, rosną PKB oraz wpływy podatkowe, a ponadto z powodu niżu demograficznego mniej wydajemy na edukacje i opiekę zdrowotną dzieci. Mamy też jeszcze kilka lat do momentu wejścia w wiek emerytalny milionów osób z powojennego wyżu demograficznego, więc i nakłady na ZUS nie wzrosną jeszcze zbyt mocno. Za kilka lat będzie już dużo gorzej wprowadzić ulgi.
Nie mamy czasu
Odkładając wprowadzenie w życie ustaw prorodzinnych, stracimy kolejny rok. A nasza sytuacja demograficzna pogarsza się z roku na rok, ponieważ rośnie odsetek ludzi starszych, a młodych maleje. Być może niektórych polityków uspokoiły dobre informacje na temat wzrostu urodzeń w Polsce w ubiegłym roku, jednak - jak podkreślają demografowie - jest to złudny obraz.
- Dzieci w ostatnim czasie rzeczywiście rodzi się więcej, ale wynika to z faktu, że rodziny zakłada pokolenie wyżu demograficznego z lat 80. Jest więcej zawieranych małżeństw, więc rodzi się także więcej dzieci, tym bardziej że widoczne jest też zjawisko narodzin "odkładanych w czasie" przez osoby, które już dawno zawarły związek małżeński - tłumaczy prof. Ewa Frątczak ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. Potwierdzają to dane statystyczne pokazujące, że wiele kobiet rodzi pierwsze dziecko dopiero 5-10 lat po ślubie, a czasami nawet znacznie później.
- Nie mamy się jednak z czego specjalnie cieszyć, bo dzietność kobiet jest nadal katastrofalnie niska i wynosi nieco ponad jedno dziecko na kobietę. Żeby zaś nasza sytuacja demograficzna rzeczywiście uległa poprawie, ten wskaźnik powinien szybko wzrosnąć do 1,6-1,8 dziecka - dodaje prof. Frątczak.
Okazuje się także, że Polska ma najniższy wskaźnik dzietności kobiet wśród wszystkich 27 krajów Unii Europejskiej. Nie jesteśmy zaś państwem najbiedniejszym, nie można więc powiedzieć, iż przyczyną takiego stanu jest tylko sytuacja ekonomiczna rodzin.
Zdaniem prof. Frątczak, kluczem do rozwiązania tego problemu jest właśnie wzmocnienie rodziny. Jak wynika z badań nad sieciami społecznymi w naszym kraju, Polacy łatwiej decydują się na dzieci, gdy mogą liczyć na pomoc bliższej i dalszej rodziny. Dlatego państwo powinno je wspierać, gdyż im silniejsza będzie rodzina, tym więcej będzie się też rodziło Polaków.
- Program prorodzinny musi być realizowany przez wszystkie ministerstwa i instytucje publiczne - podkreśla Ewa Frątczak. - Niestety, u nas w tej chwili nie mamy nawet monitoringu działań na rzecz dzieci i rodzin. Nie wiemy, jakie formy wsparcia się sprawdzają, a jakie nie. Nie wiemy też choćby tego, jakie efekty dało wprowadzenie becikowego, jak oceniają je rodziny - dodaje.
Co więcej, państwo nie prowadzi nawet badań, które by pokazały dokładny stan demograficzny kraju i jego perspektywy. A wbrew pozorom takie badania nie byłyby zbyt kosztowne.
Krzysztof Losz
"Nasz Dziennik" 2007-03-05
Autor: wa