Rodziewiczówna w oczach współczesnych
Treść
Pisałem już kilkakrotnie w "Notatkach" o Marii Rodziewiczównie. Zdumiewało mnie to, że wszyscy znają nazwisko Zapolskiej i kojarzą ją z wielką polską pisarką, a Rodziewiczówna, zapomniana, zepchnięta na margines, oceniana jest jako autorka "dla kucharek".
Zapolska jest przecież autorką jednego utworu - "Moralności pani Dulskiej". Reszta jej dzieł, takich jak "Sezonowa miłość" czy "Kaśka kariatyda", to z reguły zwykła grafomania. Tyle, że... niemoralna. To prawda, że niektóre powieści Marii Rodziewiczówny nie należą do literatury najwyższych lotów, ale przecież słabe utwory mieli i Sienkiewicz, i Prus, i Reymont. Dlaczego zatem Rodziewiczówna jest tak wzgardzona? Może odpowiedzi na to pytanie udzieli nam artykuł Anny Zachorskiej, odnaleziony przeze mnie w jezuickim "Przeglądzie Powszechnym" z 1927 roku?
Autorka zastanawia się w nim, dlaczego Rodziewiczówna jest mniej popularna niż Orzeszkowa. Dochodzi do wniosku, że dlatego, iż Rodziewiczówna jest... pisarką katolicką. Pisze: "Ruch katolicki podnosi w Polsce głowę, zagarnia ludzi coraz to wybitniejszych. Potrzebne są utwory katolickie. Możemy już nie przemilczać wstydliwie, lecz śmiało podkreślać katolickość pewnych książek. Dość jest już ludzi uświadomionych i wierzących, by poprzeć dobrą literaturę i osłonić ją przed nagonką bezwyznaniowej lewicy".
Zachorska ukazuje w swoim materiale katolickość prozy Rodziewiczówny, wszystkie jej wymiary, nie tylko wymiar modlitwy i miłości do Boga. Pisze między innymi: "Jej bohaterowie nie są świętymi - miewają chwile upadków i zwątpień, gdy nie mogą od razu opanować cierpienia. A przecież w końcu biorą swój krzyż i niosą".
Zachorska poleca następujące książki pisarki: "Ragnarok", "Na wyżynach", "Straszny dziadunio" "Klejnot", "Błękitni", "Pożary i zgliszcza", "Czachary", "Czarny Bóg", "Dewajtis", "Barcikowscy", "Barbara Tyrźnianka", "Magnat", "Między ustami a brzegiem pucharu", "Kądziel", "Jerychonka". Swoje rozważania kończy w sposób następujący: "Wśród współczesnego i chorobliwego zepsucia literatury, wśród geszefciarstwa wydawców spod ciemnej gwiazdy, spekulujących na sensacyjność książek błyszczą powieści Rodziewiczówny. Teraz, gdy tak skąpo jest pisarzy owianych duchem chrześcijańskim, gdy literatura jest tak zdegenerowana i chora, pamiętajmy z wdzięcznością o autorce, która w czasach najcięższych wytrwała, służąc ziemi i świątyni".
No cóż, gdyby Zachorska nie napisała tych słów 77 lat temu, napisałbym je dziś ja. Nie wiem tylko, czy ująłbym ten problem tak dobrze.
Pamiętajmy o Rodziewiczównie.
Stanisław Krajski
"Nasz Dziennik" 14-10-2004
Autor: Ku8a