Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rekordowe i nowe stadiony...

Treść

Tytułu broni Lech Poznań i ma ambicje znów stanąć na najwyższym stopniu podium. W mistrzostwo mierzą też Wisła Kraków, Legia i Polonia Warszawa, niemałe aspiracje mają Jagiellonia Białystok, Śląsk Wrocław i Cracovia Kraków. Lato owocowało w ciekawe transfery, padały w nich rekordowe, jak na nasze warunki, sumy. Czy przełoży się to na wzrost atrakcyjności piłkarskiej ekstraklasy - przekonamy się wkrótce. Kolejny sezon rusza już jutro.
Na kilkanaście godzin przed inauguracją rozgrywek pytań jest mnóstwo, wątpliwości i niepewności także. Latem działacze większości klubów postanowili mocno przemeblować składy i trzeba przyznać, że w wielu przypadkach sięgnęli głębiej do kieszeni, przeznaczając na wzmocnienia nieprzeciętne sumy. Dotyczy to przede wszystkim stołecznej Polonii, która biła po drodze ligowe rekordy. Za Artura Sobiecha, młodego, zdolnego napastnika Ruchu Chorzów, zapłaciła milion euro. Takiej transakcji między dwoma polskimi ekipami jeszcze nie było. Ale to nie koniec, bo właściciel "Czarnych koszul" zaoferował nowym zawodnikom najwyższe w historii ekstraklasy kontrakty. Euzebiusz Smolarek - jego sprowadzenie było największym transferowym hitem - za rok gry na Konwiktorskiej zarobi około 400 tysięcy euro. Tyle piłkarze jeszcze nad Wisłą nie otrzymywali. Tylko nieco mniej dostanie Dawid Nowak (Bełchatów), o ile oczywiście do Polonii wreszcie trafi. Warszawiacy płacą dużo (dodajmy - za dużo), bo są zdeterminowali. Chcą w ekspresowym tempie dostać się na szczyt, w tym celu pozyskali także trzech byłych graczy Bełchatowa: Dariusza Pietrasiaka, Jakuba Tosika i Patryka Rachwała, a także Bruno Coutinho, który w ubiegłym sezonie był jedną z wiodących postaci Jagiellonii Białystok. Na papierze Polonia na pewno jest zatem mocniejsza, ale czy spełni oczekiwania? Gwarancji nie ma. Podobnie jak w przypadku Legii i Wisły, które latem dokonały w swych składach największych rewolucji. Dotyczy to przede wszystkim krakowian, których opuściło m.in. trzech podstawowych defensorów, w tym dwa absolutne filary, Arkadiusz Głowacki i Marcelo. Zarobione na nich pieniądze (a konkretnie ich część) działacze przeznaczyli na wzmocnienia, trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że przypominały one bardziej łapankę niż rozsądne, zaplanowane działanie. "Nowi" są zagadką, także Maciej Żurawski, który pod Wawelem wrócił po latach gry w ligach szkockiej, greckiej i cypryjskiej. Złośliwi już mówią, że po łatwą i wysoką emeryturę. Poza tym Henryk Kasperczak dostał pod opiekę prawdziwą mieszankę kulturową: Serbów, Bośniaka, Słowaka, Argentyńczyka, Honduranina (Osman Chavez był podstawowym graczem swej reprezentacji na mundialu w RPA), którzy dołączyli do: Brazylijczyka, Czecha, Słoweńca, Kostarykanina, i oczywiście Polaków. Bardziej przemyślane wydawały się transfery Legii. Owszem, jej działacze poszli taką drogą jak krakowianie, sięgnęli po obcokrajowców, ale wcześniej wielokrotnie ich oglądali, oceniali przydatność i mają większe gwarancje, że dokonali słusznego wyboru. Za Chorwata Ivicę Vrdoljaka zapłacili rekordowy milion euro; Argentyńczyk Alejandro Ariel Cabral, jeśli potwierdzi krążące o nim opinie, może stać się pierwszoplanową postacią ligi; ciekawie zapowiada się Brazylijczyk Bruno Mezenga. Przebudowana drużyna, prowadzona przez Macieja Skorżę, wygląda na dużo lepszą i mocniejszą niż w zeszłym sezonie, choć zabraknie w niej bramkarza Jana Muchy. Czy zastąpi go Chorwat Marijan Antolović, to się okaże. Na Łazienkowskiej oczekiwania są gigantyczne, każdy wynik poniżej pierwszego miejsca zostanie uznany za porażkę. Spośród faworytów rozgrywek najmniej zmian dokonali włodarze Lecha. To dziwiło, zwłaszcza że zespół miał zaatakować bramy Ligi Mistrzów, a poza tym otrzymali zastrzyk gotówki za sprzedaż Roberta Lewandowskiego. Niby sprowadzono trzech napastników, Artura Wichniarka, Kongijczyka Joela Tshibambę oraz Łotysza Artjomsa Rudnevsa, ale latem, w meczach towarzyskich i pucharowych, zespół miał ogromne problemy ze zdobywaniem bramek. Co prawda nie występował jeszcze Rudnevs, ale bądźmy szczerzy, nie jest to gracz formatu Lewandowskiego. Król strzelców ekstraklasy w przeszłości w pojedynkę decydował o wynikach spotkań "Kolejorza" i znaleźć następcę z porównywalnymi walorami nie jest łatwo. Inna sprawa, że Lech był latem wyjątkowo mało aktywny na transferowym rynku. Dziwne. Mimo to wciąż będzie jednym z głównych kandydatów do tytułu, bo poza Lewandowskim nie opuścił go żaden ważny piłkarz. A kadrą dysponował mocną i wyrównaną.
Wspomniana czwórka powinna nadawać rozgrywkom ton i między sobą stoczyć walkę o podium. Oczywiście może do niej włączyć się ktoś inny, podobnie jak uczynił w zeszłym sezonie Ruch Chorzów. Tym razem trudno liczyć, by "Niebiescy" powtórzyli swój sukces, zwłaszcza że stracili nie tylko Sobiecha, ale i Andrzeja Niedzielana, który związał się z Koroną Kielce. Na niespodzianki, czyli pomieszanie szyków faworytom, stać natomiast Śląsk, Cracovię i Jagiellonię. Wrocławianie pozyskali m.in. argentyńskiego króla strzelców ligi boliwijskiej - Cristiana Omara Diaza, i ten w sparingach imponował skutecznością. Sprowadzili Przemysława Kaźmierczaka, grającego jeszcze niedawno w FC Porto. Z kolei Cracovia przeznaczyła aż 700 tysięcy euro na pochodzącego z Burundi Saidi Ntibazonkizę, który był ostatnio podstawowym graczem NEC Nijmegen i zbierał wysokie noty za swe występy w lidze holenderskiej. Jego pozyskanie było sporym sukcesem, a niebagatelną rolę odegrała inna "nowa twarz" w zespole, Arkadiusz Radomski.
Ze sporymi nadziejami sezon rozpocznie dwójka beniaminków, Górnik Zabrze i Widzew Łódź. Szczególnie łodzianie są spragnieni futbolu na najwyższym poziomie i liczą, że ich rola nie ograniczy się do walki o utrzymanie. Namówili na przeprowadzkę Portugalczyka Bruno Pinheiro i grającego od kilku lat w Łęcznej napastnika Prejuce'a Nakoulmę, parafowali też umowę z Rafałem Grzelakiem. Z kolei Ślązacy pozyskali latem aż dwunastu nowych zawodników, wśród których są m.in. Mariusz Jop (ostatnio Wisła) i Daniel Sikorski, sprowadzony z rezerw Bayernu Monachium. Kiedyś przepowiadano mu sporą karierę, czy i ile było w tym prawdy - zobaczymy.
Znacznego osłabienia doznało Zagłębie Lubin, wszak opuścił je Ilijan Micanski. Kilku kluczowych graczy stracił Bełchatów i nie zrównoważyło tego przyjście Marcina Żewłakowa. Spory upływ krwi zanotowała też Arka Gdynia, z której odeszli Tshibamba i Przemysław Trytko. Mimo zapowiedzi nie wzmocniła się Lechia Gdańsk, na zaciąg ze Słowacji postawiła Polonia Bytom. W kadrze zespołu jest aż sześciu piłkarzy z tego kraju. Wspomniana Korona pozyskała Niedzielana, ale straciła Cezarego Wilka, który wybrał ofertę "Białej Gwiazdy".
Przez większą część poprzedniego sezonu na czele tabeli znajdowała się Wisła i wydawało się, ze nic i nikt nie odbierze jej tytułu. Przegrała go w końcówce, na własne życzenie, w nieprawdopodobnych okolicznościach. Poza podium uplasowała się Legia, co było ogromnym rozczarowaniem. Miast o wysokie cele, niemal do ostatniej kolejki o uniknięcie degradacji walczyły "Czarne koszule". Jak będzie teraz? Nowy sezon rozpocznie się jutro, mistrza Polski poznamy 29 maja przyszłego roku. Po wielu latach ligowcy wreszcie walczyć będą o punkty na efektownych i nowoczesnych stadionach. W trakcie rozgrywek oddane do użytku zostaną obiekty: Lecha, Wisły, Legii, Cracovii, Lechii, Zagłębia i Arki. To da klubom nowe szanse i nowe możliwości.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 2010-08-05

Autor: jc