Reklama in vitro zamiast informacji
Treść
Strony internetowe ośrodków oferujących zapłodnienie pozaustrojowe metodą in vitro z reguły nie wspominają o ryzyku, na jakie naraża się poczęte w tej procedurze dziecko - wynika z badań przeprowadzonych przez zespół dr. Roberta Klitzmana z Uniwersytetu Columbia. Jak podkreśla naukowiec, na prawie żadnej z przeszukiwanych przez niego witryn internetowych na temat in vitro nie ma wzmianki o tym, jak bardzo niebezpieczne dla dziecka w embrionalnej fazie rozwoju jest przeprowadzanie testów na prawdopodobieństwo wystąpienia chorób genetycznych i jak groźne konsekwencje z tego wynikają.
Procedura znana jako diagnostyka predimplantacyjna (PGD) może być wykorzystana do oceny prawdopodobieństwa wystąpienia schorzeń o podłożu genetycznym, ale także do wyboru płci dziecka. Niestety, w jej wyniku człowiek w embrionalnym stadium rozwoju narażony jest na poważne niebezpieczeństwo, a nawet na śmierć.
Zespół dr. Roberta Klitzmana poddał analizie strony internetowe 83 ośrodków in vitro oferujących PGD. Jej celem było sprawdzenie stopnia dokładności informacji na temat ryzyka, jakie się z tym testem wiąże. Ponad dwadzieścia spośród wszystkich objętych kontrolą centrów było powiązanych ze szpitalami lub uniwersytetami, reszta zaś to ośrodki prywatne. Naukowcy ustalili, że zaledwie na co trzeciej witrynie znajdowała się jakakolwiek wzmianka o tym, iż inwazyjna procedura nie przyniesie stuprocentowo pewnej diagnozy. Jedynie 18 proc. wspomina, że ten test jest ryzykowny i może zakończyć się "zniszczeniem embrionu", czyli uśmierceniem dziecka. A około 14 proc. określa te testy jako "nowe" i "kontrowersyjne".
Ponadto co piąty spośród prywatnych ośrodków wspomina o możliwości wyboru płci dziecka poczętego w wyniku in vitro (placówki uniwersyteckie i szpitalne nie oferują tego typu "usługi"). Z drugiej strony placówki prywatne częściej zamieszczają informacje na temat ryzyka związanego z procedurą PGD. Jak uważa dr Klitzman, taka różnica wynika z tego, że ulokowane przy uczelniach centra mogą czerpać z ich prestiżu w innych dziedzinach, pomijając niektóre informacje, a i tak nie tracąc klientów.
Naukowcy podkreślają, że treści umieszczane na stronach internetowych ośrodków parających się przeprowadzaniem zapłodnienia pozaustrojowego mają częściej charakter reklamy niż rzeczowej informacji. A mało kto ma możliwość sprawdzenia w renomowanych czasopismach medycznych wszelkich twierdzeń, obietnic czy ofert składanych na stronach internetowych przez te placówki.
Podobnie jest w przypadku polskich stron internetowych prowadzonych przez ośrodki in vitro. Wprawdzie większość z nich wyjaśnia, czym jest procedura PDG, jednak prawie żadna nie informuje o poważnym ryzyku, jakie za sobą niesie. Wręcz przeciwnie - nagminnie się podkreśla, że wszelkie oferowane "badania diagnostyczne płodu są bezpieczne zarówno dla płodu, jak i ciężarnej". Czasami odnotowuje się fakt, iż testy te są "nowe", jednak to określenie umieszcza się zazwyczaj w pozytywnym kontekście, bez wspominania o tym, że nie są one ani dokładne, ani bezpieczne.
Łukasz Sianożęcki
"Nasz Dziennik" 2009-10-20
Autor: wa