Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Reforma zdrowia w USA przyjmowana w pośpiechu

Treść

Dokładnie co do jednego wymaganego głosu Partia Demokratyczna przyjęła w głosowaniu proceduralnym w Senacie ustawę o reformie służby zdrowia w Stanach Zjednoczonych. Wymagana większość wynosiła 60 do 40 i właśnie takim stosunkiem zakończyło się głosowanie.

Poprzedzone 12-godzinną - pełną złośliwości z obu stron - debatą głosowanie odbyło się o godz. 1.00 w nocy. Był to pierwszy z trzech stopni, które Demokraci muszą pokonać przed finalnymi głosowaniami zaplanowanymi na 24 grudnia. Tak jednoznaczny wynik jest dużym zaskoczeniem, ponieważ nawet w trakcie negocjacji nad nową ustawą zdrowotną wielu demokratycznych senatorów było przeciw.
Zdaniem Demokratów, będące w ostatniej fazie uchwalania przepisy są najbardziej znaczącym aktem prawnym od czasu powołania w 1965 roku programu ubezpieczeń społecznych - Medicare, i programu opieki zdrowotnej dla rodzin o niskich dochodach - Medicaid. - Ta ustawa jest owocem wielu lat ciężkiej pracy, studiów i narad - stwierdził Max Baucus, demokrata z Montany. Słowa senatora nie dziwią, zwłaszcza że był on jednym z jej najgorliwszych propagatorów, a senacka komisja finansów, której przewodzi, lekką ręką przyznawała na nią kolejne dodatkowe fundusze. Jak wielokrotnie powtarzał, reforma ta jest tym, na co czekali wszyscy Amerykanie.
Tego zdania nie podzielił nikt z Partii Republikańskiej, włączając w to senator Olympię J. Snowe, jedyną przedstawicielkę opozycji, która początkowo opowiadała się za wczesną wersją ustawy. Senator z Maine, na którą wielokrotnie próbował wpływać sam prezydent Barack Obama, wieczorem tuż przed głosowaniami odmówiła swojego poparcia. Jak stwierdziła, nadal pozostaje zainteresowana wprowadzeniem tego typu reformy, jednak to, co wywołuje jej stanowczy sprzeciw, to "sztuczny i arbitralny termin przyjęcia ustawy wyznaczony przed Bożym Narodzeniem". Pośpiech demokratycznych senatorów wynika z faktu, że w listopadzie przyszłego roku odbędą się wybory do Kongresu. Natomiast już na początku roku ruszy kampania wyborcza, a w tym czasie amerykańscy politycy bardzo niechętnie zajmują się niepopularnymi ustawami. Już dziś Demokraci wyraźnie przegrywają w większości sondaży przedwyborczych, a przyjęcie ustawy, której sprzeciwia się znaczna część społeczeństwa, z całą pewnością nie poprawiłoby ich wyników.
Pomimo że Republikanie byli z góry skazani na przegraną, w głosowaniu zdecydowali się pozostać nieugięci. W debacie wytknęli wszystkie błędy reformy, nie szczędząc gorzkich słów samej ustawie i jej autorom. Lamar Alexander nazwał ustawę "historycznym błędem", Mitch McConnell zaś stwierdził, że przez tę reformę Demokraci wprowadzają jedynie nieporządek, który zresztą jest charakterystyczny dla tej partii. Były rywal Obamy do fotela prezydenckiego, senator z Arizony John McCain, także wypowiadał się krytycznie. - Oni mają 60 proc. w Senacie, jednakże 60 proc. Amerykanów jest przeciwnych reformie - stwierdził McCain, powołując się na wyniki ostatnich sondaży przeprowadzonych wśród obywateli USA. - Ta reforma fundamentalnie zmieni Amerykę na pokolenia i zrestrukturyzuje jedną szóstą naszej ekonomii - ostrzegał konswerwatysta z Utah Orrin Hatch.
Jeśli Senat pokona wszystkie trzy stopnie przyjmowania ustawy, rozpoczną się negocjacje z Izbą Reprezentantów, które potrwają najprawdopodobniej do końca stycznia. Różnice między wersjami obu izb parlamentu są dość znaczne. Zaznaczyły się one szczególnie po tym, jak demokratyczni senatorowie nie chcieli poprzeć zapisów blokujących możliwość finansowania aborcji z kieszeni podatników.
Łukasz Sianożęcki
"Nasz Dziennik" 2009-12-22

Autor: wa