Reforma Obamy... zreformowana
Treść
Przewodniczący Komisji Finansów amerykańskiego Senatu demokrata Max Baucus zapowiedział, że wkrótce przedstawi pakiet poprawek do reformy zdrowotnej prezydenta Baracka Obamy, która uwzględnia wszelkie zastrzeżenia, jakie wobec niej wygłaszali wcześniej Republikanie. Jak podkreślił Baucus, znajdą się w niej zapisy o zablokowaniu dostępu do publicznej służby zdrowia nielegalnym imigrantom, ograniczenie możliwości pozywania lekarzy za tzw. błędy w sztuce oraz zakaz dofinansowywania aborcji z pieniędzy podatników. Opozycja podchodzi sceptycznie co do tych zapowiedzi.
Mimo optymistycznego tonu, w jakim wypowiadał się Max Baucus, twierdząc, że jego poprawki pozwolą uzyskać poparcie obu ugrupowań dla prezydenckiej reformy, konserwatywni prawnicy podkreślają, że w ten sposób pomija on samą istotę debaty wokół zmian w służbie zdrowia. Dodają, że senator z Montany i prezydent milczą na temat tego, jak zamierzają zmusić obywateli do wykupywania ubezpieczeń bez nałożenia kolejnych gigantycznych obciążeń podatkowych na klasę średnią. Ta kwestia wywołuje bowiem podziały nawet wewnątrz Partii Demokratycznej. Senator Ron Wyden z Oregonu stwierdził, że poprawki Baucusa nie rozstrzygają kwestii najważniejszych i on sam jest wysoce niezadowolony z proponowanych zmian. - Jakieś kroki będą musiały być podjęte, aby ta reforma była w ogóle opłacalna, i wydaje mi się, że będzie to obawa, którą podniosą obie strony izby - stwierdził Wyden.
Według planu Baucusa, blisko 4 spośród 46 milionów nieubezpieczonych Amerykanów będzie musiało to zrobić na własną rękę, bez żadnej pomocy ze strony rządu. Kilka milionów zostanie zaliczone do grupy, która uzyska dofinansowanie, lecz nadal będzie zmuszona płacić co najmniej 13 proc. swoich dochodów na ubezpieczenie, co jest wartością o wiele wyższą niż większość obywateli USA płaci obecnie. Największe ulgi mają spotkać osoby z najniższymi dochodami, ich składka ubezpieczeniowa ma wynosić 3 proc. zarobków. Jednakże jak oceniają eksperci, nawet takie niskie obciążenie może być i tak nie do uniesienia przez najbiedniejsze rodziny. - Mówimy w tym momencie o kolejnym wzroście podatków dla klasy średniej. To prawda, że obecnie i tak płacą firmom ubezpieczeniowym, nie zaś rządowi. Jednak nagle okazuje się, że muszą płacić dużo więcej, ale komuś innemu - twierdzi w rozmowie z dziennikiem "Washington Post" ekspert od służby zdrowia z Cato Institute Michael D. Tanner.
Komisja Finansów pracowała także nad obniżeniem kosztów reform. Składająca się z trzech demokratów i trzech republikanów komisja, nazwana "drużyną Baucusa" uzgodniła, że koszty reformy należy ograniczyć z proponowanego przez Obamę jednego biliona dolarów do około 880 miliardów, która to kwota dla części polityków może okazać się przekonująca do poparcia projektu. Jednocześnie - jak podkreślają komentatorzy - mniejsze koszty oznaczają także mniejszą liczbę ubezpieczonych, zwłaszcza wśród najbiedniejszych, do których to rzekomo reforma służby zdrowia jest adresowana.
Łukasz Sianożęcki
"Nasz Dziennik" 2009-09-16
Autor: wa