Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Referendum już w grudniu

Treść

Kanclerz Angela Merkel i prezydent Nicolas Sarkozy wraz przedstawicielami instytucji UE i MFW spotkali się wczoraj wieczorem w Cannes z premierem Grecji Jeoriosem Papandreu, by wymóc na nim jasną deklarację na temat realizacji planu ratunkowego dla Grecji uzgodnionego przez kraje eurostrefy na szczycie w Brukseli.

Plan praktycznie legł w gruzach po zapowiedzi greckiego rządu przeprowadzenia referendum na temat jego przyjęcia. Badania pokazują, że 60 proc. Greków jest przeciwnych oszczędnościowym reformom. Plan zakładał redukcję długu wobec banków o 100 mld euro, ze 160 proc. PKB do 120 proc. PKB - w zamian za 130 mld euro pomocy finansowej w spłacie długów, w tym 30 mld euro w formie gwarancji dla inwestorów na zakup greckich obligacji. Plan zobowiązuje Grecję do wdrożenia ostrego programu oszczędnościowego, w tym dalszej redukcji płac, emerytur, podwyżki podatków i wyprzedaży państwowego majątku w ręce inwestorów zagranicznych. Przywódcy eurostrefy przed wczorajszym spotkaniem nie kryli irytacji, ponieważ decyzja greckiego rządu o referendum to zła wiadomość dla wierzycieli tego kraju. Byłoby ono dla eurostrefy do wygrania tylko wtedy, gdy zaoferuje Grecji znacznie głębszą niż dotąd redukcję długu i zmniejszy cięcia oszczędnościowe, tj. gdy Berlin sięgnie głębiej do własnej kieszeni. Jeśli Grecy odrzucą unijną pomoc i reżim oszczędnościowy - skutek będzie podobny: Grecji nie pozostanie nic innego, jak wrócić do własnej waluty, przeszacowując na drahmy majątek, płace, emerytury, a z drugiej strony - zobowiązania. Spłata przez Grecję długów w drahmach, walucie silnie zdewaluowanej do euro, będzie oznaczać dla wierzycieli znacznie głębsze straty niż te uzgodnione na 50 procent. Oznacza to, że - tak czy owak - za długi Grecji zapłacą wierzyciele.
Wśród wierzycieli Grecji są europejskie banki, w tym włoskie, hiszpańskie, francuskie i niemieckie, oraz podpora wspólnej waluty - Europejski Bank Centralny, który od miesięcy skupuje obligacje zadłużonych krajów eurostrefy. Nic dziwnego, że kanclerz Merkel nie chciała publicznie komentować decyzji Papandreu o referendum. - Przyjęliśmy decyzję premiera Grecji do wiadomości - powiedziała chłodno na konferencji prasowej w Berlinie.
Rząd Grecji jednogłośnie przyjął decyzję o referendum. Przeważyła opinia, że do tak bolesnych dla społeczeństwa reform, jakie przewiduje pakiet pomocowy, konieczny jest silny mandat społeczny. W piątek wieczorem grecki parlament przeprowadzi też głosowanie nad wotum zaufania dla rządu. Termin referendum zaplanowano na styczeń lub luty 2012 r., co bardzo martwi rynki finansowe, dla których przedłużająca się niepewność oznacza zamknięcie roku stratą.
- Możliwe, że referendum odbędzie się już w grudniu, jeśli Grecja i jej międzynarodowi partnerzy wcześniej wypracują szczegóły porozumienia w sprawie pakietu pomocy dla Aten - zaznaczył szef greckiego MSW Haris Kastanidis.
Według renomowanego brytyjskiego ośrodka badawczego RUSI, jedynym sposobem przełamania impasu w strefie euro będzie nowy projekt unii monetarnej, która byłaby tym razem oparta na zdrowych podstawach ekonomii, a nie na ideologii i polityce. Według analityka RUSI Jonathana Eyala, eurostrefę opuszczą kraje peryferyjne z południa Europy, zaś Niemcy, Austria, Holandia i Finlandia, których finanse są zdrowe, a gospodarki konkurencyjne na arenie międzynarodowej - pozostaną przy euro. Eyal nie jest pewien, czy zadłużona Francja zdoła utrzymać się w eurostrefie, choć uważa, że rząd w Paryżu zrobi wszystko, aby pozostać w twardym jądrze.

Małgorzata Goss

Nasz Dziennik Czwartek, 3 listopada 2011, Nr 256 (4187)

Autor: au