Reelekcja Obamy w rękach sędziów
Treść
 			Konserwatywni sędziowie Sądu Najwyższego w USA  zakwestionowali reformę zdrowotną Baracka Obamy. Podają w wątpliwość, że  władze w Waszyngtonie mają prawo, aby karać swoich obywateli za to, że  ci nie posiadają ubezpieczenia. 
Pod koniec czerwca SN ma wydać wyrok co do zgodności ustawy z  konstytucją i jeśli ją zakwestionuje, może to poważnie osłabić szanse  Obamy na reelekcję. Wczoraj trybunał zakończył rozpatrywanie kwestii  legalności Ustawy o ochronie pacjenta i przystępnej opiece (Patient  Protection and Affordable Care Act), którą Kongres uchwalił w marcu 2010  roku z inicjatywy Baracka Obamy. Jej legalność zakwestionowało aż 26  prokuratorów generalnych poszczególnych stanów. W czasie dwudniowego  posiedzenia Sąd Najwyższy wysłuchał argumentów wszystkich  przedstawicieli niezadowolonych stanów. Ostateczny werdykt ma ogłosić  pod koniec czerwca.
Ustawa godzi w wolność
Zdaniem 26 stanów składających skargę na ustawę zdrowotną, jej zapisy  naruszają podstawowe zasady wolności i swobód zapisanych w amerykańskiej  konstytucji. Ponadto twierdzą one, że wprowadzenie wszystkich  zaproponowanych przepisów będzie je kosztowało miliony dolarów w związku  z ogromną liczbą biednych osób, które zostaną objęte ubezpieczeniami. Z  kolei obrońcy reformy niezmiennie twierdzą, że została ona wprowadzona,  aby zredukować liczbę obywateli amerykańskich, którzy nie posiadają  żadnego ubezpieczenia. Uspokajają ponadto, że jej koszty poniesie przede  wszystkim rząd federalny, a nie poszczególne stany. Tym bardziej że  zapisy ustawy wejdą w życie dopiero w 2014 roku i aż do 2016 to właśnie  władze centralne będą pokrywały 100 proc. wydatków na zmiany w systemie  lecznictwa, a do 2020 roku - 90 procent.
Przed Sądem Najwyższym niemal bez przerwy trwały protesty i manifestacje  obywateli niezadowolonych z zapisów o obowiązkowym ubezpieczeniu i  wzywających trybunał do ich odrzucenia. Wśród demonstrantów liczne grono  stanowili przedstawiciele ruchu Tea Party, stworzonego jako wyraz  sprzeciwu wobec rządów Obamy. Wynik obrad sądu jest jednak wielką  niewiadomą. Czterech liberalnych sędziów: Stephen Breyer, Ruth Bader  Ginsburg, Sonia Sotomayor i Elena Kagan (w dużej części to nominaci  obecnego prezydenta), twierdziło jeszcze przed wysłuchaniem racji  prokuratorów, że w ich ocenie prezydencka reforma nie pozostaje w  sprzeczności z ustawą zasadniczą. Z kolei konserwatywni członkowie  trybunału: John Roberts, Antonin Scalia, Samuel Alito i Anthony Kennedy,  zasypywali gradem pytań prokuratora generalnego USA Donalda  Verrilliego. Sędziowie pytali m.in., czy jeśli zgodne z konstytucją jest  narzucenie obywatelom obowiązku wykupienia konkretnego ubezpieczenia  medycznego, to czy rząd będzie mógł na tej samej zasadzie zmuszać  obywateli do zakupu "konkretnego modelu samochodu, karty członkowskiej  do siłowni, a może nawet gatunku brokułów". Prokurator Verrilli  odpowiadał, że zapisy reformy podpadają pod prawo Kongresu do  regulowania handlu wewnętrznego.
Kennedy zdecyduje
Zdaniem amerykańskich gazet decydujący głos będzie należał do  Kennedy´ego, który uznawany jest za najbardziej umiarkowanego spośród  członków trybunału. "Sędzia Anthony Kennedy, uważany za języczek u wagi w  tej sprawie, powiedział, że obowiązkowe ubezpieczenia są w jego ocenie  "bardzo niepokojące", co oznacza spore kłopoty dla dalszego rozwoju  ustawy zdrowotnej Baracka Obamy" - napisał "Los Angeles Times".  "Polityczny los kreowanych przez prezydenta Obamy ustaw zawsze zależał  od kwestii zdobycia poparcia centrum składu Sądu Najwyższego. Teraz,  kiedy sąd rozważa, czy władze mogą wymagać od większości Amerykanów  wykupienia ubezpieczenia zdrowotnego, owo centrum w osobie Kennedy´ego  zadało jego zwolennikom potężny cios" - czytamy w gazecie.
Według obserwatorów, konserwatywna większość w Sądzie Najwyższym  najprawdopodobniej uzna te zapisy reformy za niekonstytucyjne. Jeśli tak  się stanie i werdykt będzie zmuszał administrację Obamy do zmiany  ustawy, może być to rozstrzygająca kwestia podczas nadchodzących wyborów  prezydenckich. Biały Dom cały czas argumentuje, że osoby, które nie  wykupują ubezpieczenia zdrowotnego, w ten sposób zmuszają ubezpieczonych  do pośredniego opłacania ich wizyt na pogotowiu. Jego zdaniem, ma temu  zapobiec przegłosowana w marcu 2010 roku ustawa o ochronie pacjenta,  która w zamyśle zmusi przynajmniej 32 miliony obywateli do wykupienia  ubezpieczeń, a tym samym ma obniżyć koszty składek tych, którzy takie  polisy już wykupili. Od samego początku jest ona jednak przedmiotem  ataków opozycji. To właśnie ta reforma stała się jedną z przyczyn  powstania ruchu Tea Party, który szybko zdobył popularność w całym  kraju. 
Drugie pytanie, na jakie odpowiedzieć musi Sąd Najwyższy, brzmi: Czy  jeśli zapisy o przymuszaniu do ubezpieczenia uznane zostaną za  niekonstytucyjne, to czy pozostałe punkty reformy mogą być realizowane,  czy też należy odrzucić ją w całości? W tym celu trybunał powołał  osobnego prokuratora do zbadania sprawy w celu przedstawienia tzw.  opinii trzeciej strony. Reforma gwarantuje powszechne ubezpieczenie  zdrowotne wszystkim Amerykanom, z których obecnie ponad 45 milionów nie  ma żadnego ubezpieczenia. Ma to zostać osiągnięte poprzez zobowiązanie  pracodawców do ubezpieczenia pracowników i nakaz wykupienia ubezpieczeń  przez pracujących na własny rachunek - w obu przypadkach pod groźbą kar  pieniężnych. Według ostatnich badań opinii społecznej aż 47 proc.  Amerykanów nie chce wprowadzenia reformy, a popiera ją 36 procent.
Łukasz Sianożęcki
Nasz Dziennik Czwartek, 29 marca 2012, Nr 75 (4310)
Autor: au
 
                    