Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rebelia ogarnęła Francję

Treść

Zamieszki trwające do tej pory głównie w regionie paryskim rozlały się już niemal na całą Francję. Dochodzi też do burd i podpaleń w innych częściach kraju. Młodzi uczestnicy tej rebelii z biednych dzielnic mają za nic wezwania rządu i prezydenta Jacques'a Chiraca o spokój. Władze natomiast poprzestawały dotąd na apelach i ostrożnych akcjach policji.
W nocy z piątku na sobotę najwięcej problemów miała policja w departamencie Seine-Saint-Denis, gdzie aż w 15 gminach (na 40) doszło do chuligańskich wybryków. Starano się podpalić podziemny parking pod komisariatem policji w mieście o tej samej nazwie. Łącznie w całym departamencie spłonęły 52 samochody. Policja zatrzymała 31 osób. W Aubervilliers podpalono dwa magazyny tkanin. W Pierrefitte-Sur-Seine starano się podłożyć ogień pod synagogę, a w Courneau podpalono pomieszczenia żłobka. W Stains chuligani zaatakowali przychodnia; napadnięty stracił przytomność. Lekko ranny został też policjant.
Zamieszki wybuchają w kolejnych miejscowościach niemal w całym kraju. Agencja France Presse informowała też o chuligańskich akcjach w Strasburgu, gdzie podpalono 17 samochodów. W północnych departamentach spłonęło 51 pojazdów, w tym 48 w aglomeracji Lille.
Sytuacja pogorszyła się w nocy z soboty na niedzielę, kiedy podpalono ponad 900 pojazdów, w tym 373 w regionie paryskim, a pozostałe w aglomeracji Lyonu, w Evreux i w departamencie Eure. W tym ostatnim doszło do starć z policją w centrum handlowym. Wiele osób zostało rannych. Ogień podłożono też pod budynki państwowe. W regionie paryskim, w Grigny, płonęły dwie szkoły podstawowe. W akcji przeciw chuliganom uczestniczyło 2 tys. 300 policjantów. Użyto 7 helikopterów.
Zdaniem prokuratora generalnego Paryża Yves'a Bota, obecne zamieszki to celowa i zorganizowana akcja. Wszędzie prowadzone są w podobny sposób: młodzi ludzie podjeżdżają na skuterach pod upatrzony obiekt i rzucają w niego butelkami z benzyną. Cała operacja jest koordynowana przez internet. Podobnego zdania jest Eric Raoult, mer Raincy (departament Seine-Saint-Denis).
Na argumenty te głucha jest socjalistyczna opozycja, która wini jedynie ministra spraw wewnętrznych Nicolasa Sarkozy'ego, który jej zdaniem sprowokował obecną sytuację swymi ostrymi słowami.
Zaniepokojenie sytuacją wyrazili księża biskupi zebrani na 40. Plenarnym Posiedzeniu Konferencji Episkopatu Francji w Lourdes. Oświadczyli oni, że "represje i wzbudzanie kolektywnego strachu to nie jest odpowiedź na wymaganym poziomie w dramatycznej sytuacji napięcia, w jakiej znajduje się społeczeństwo francuskie". Księża biskupi domagają się, by władze "odpowiedziały na pytanie: co powoduje taką spiralę gwałtu?". Apelują też, by "zapewnić nowemu pokoleniu, będącemu często w sytuacji beznadziei, (...) godną przyszłość, respektującą każdą osobę ludzką".
Franciszek L. Ćwik, Caen

"Nasz Dziennik" 2005-11-07

Autor: ab