Razem możemy odrodzić Polskę
Treść
Z o. dr. Tadeuszem Rydzykiem CSsR, dyrektorem Radia Maryja, rozmawia Małgorzata Rutkowska
Tuż po katastrofie smoleńskiej zadał Ojciec dramatyczne pytanie: "Czy Polska będzie istnieć?". Podchwyciło je wiele osób zatroskanych o bieg spraw w Ojczyźnie. Czy ta fraza wybrzmiewa też podczas tradycyjnych spotkań opłatkowych, na których gromadzi się Rodzina Radia Maryja?
- To pytanie pada wśród tych najważniejszych: o sprawy wiary, wierności Chrystusowi i Kościołowi, o egzystencję Polski, jej suwerenność. Ludzie są bardzo zatroskani o Ojczyznę, modlą się za Polskę, porównują naszą obecną sytuację z położeniem w XVIII w. - mówią, że historia się powtarza: na Wschodzie wraca imperium, jesteśmy osamotnieni, a nawet zdradzeni, wykorzystywani przez innych, nie ma solidarności międzynarodowej. Mówią też o sytuacji rodziny, jej niszczeniu, o edukacji. Pada wiele różnych pytań, ale równocześnie nasze spotkania opłatkowe są pełne wielkiej miłości. Nie odczuwa się smutku, beznadziei.
Opłatki umacniają więzi wspólnotowe, jeszcze bardziej integrują ludzi?
- Każde spotkanie rozpoczyna Msza Święta z homilią wskazującą zadania, jakie stoją przed nami. Tylko razem możemy coś zrobić, a dowodem jest Radio Maryja. Na tych spotkaniach gromadzi się trzon Rodziny Radia Maryja - ludzie mocni Bogiem, silni miłością. Czuje się wśród nas obecność Pana Boga, radość wewnętrzną, promieniowanie dobra - gdziekolwiek się spotykamy, czy to w Polsce, czy za granicą, w małej czy w dużej miejscowości, duch na tych spotkaniach jest taki sam. Wszyscy są jednego ducha i jednego serca, przypominają, że jesteśmy wezwani do życia Bożym Słowem i bycia apostołami.
W organizowanie opłatków Rodziny Radia Maryja tradycyjnie włączają się Biura i Koła Przyjaciół Radia Maryja.
- Jest tych spotkań bardzo dużo, w tym roku ponad 60 - z udziałem naszych ojców. Ludzie rozumieją, że wszędzie nie możemy być, wtedy organizują opłatki ze swoimi duszpasterzami. Wkładają bardzo dużo wysiłku w przygotowanie tych spotkań: po Mszy Świętej jest posiłek, potem rozmowy, często bardzo długie. Słyszę, że czasem ojcowie spędzają dziennie nawet 18 godzin z ludźmi. Zawsze są też rozmowy z księżmi biskupami, z duszpasterzami. Doznajemy bardzo dużo życzliwości.
Widać coraz wyraźniej, że Radio Maryja jest naprawdę nadzieją dla Polski...
- Nie tylko dla Polski, ale i dla świata. Ci ludzie są mocni, widać, że ewangelizują. Cieszymy się, że na te spotkania przychodzi coraz więcej młodzieży, tak jest również w USA, w Kanadzie i w krajach Europy. W tym roku byliśmy pierwszy raz na opłatku w Londynie. Widzimy na Zachodzie niełatwą sytuację duszpasterzy, np. w Belgii niejednokrotnie są kapłani, którzy pracowali na misjach m.in. w Afryce - tam było ciężko, a tu panuje jeszcze trudniejsza sytuacja. Można tylko ich podziwiać, to są współcześni święci. Jeden kapłan powiedział nam: "Na Pasterce miałem siedem osób". Tłumaczył, że z racji śniegu przyszło mniej wiernych. "Ale za to na drugiej Mszy Świętej miałem dwie osoby" - mówił. To dzieje się w Belgii, która kiedyś była bardzo pobożna. Trzeba pytać: co się stało, gdzie zostały popełnione błędy? Jednocześnie widać, w którym kierunku idzie rewolucja kulturowa, jak następuje zmiana globalnej etyki. "My nie zwyciężymy Kościoła argumentami rozumowymi, ale zniszczeniem obyczajów" - mówił jeden z wysoko postawionych masonów. Dlatego musimy sobie stawiać pytania fundamentalne: co zrobić, by nie zmarnować życia, nie stracić wieczności?
Dziś te pytania są zagłuszane przez dominującą kontrkulturę zabawy, przyjemności, luzu...
- Wtedy, gdy rodził się Kościół, panowała kultura pogańska. I ten Kościół przemienił świat. Chodzi o to, by nie brał ślubu z tym światem i nie chciał, byśmy przystosowali się do świata, ale przemieniali go, byli światłem świata i solą ziemi. Byśmy nieśli naukę Chrystusa, a nie przyjmowali zasady pogańskiego świata, bo to doprowadzi do zguby. Widzimy bardzo wyraźnie, że ludzie rozumieją ten problem, dlatego nasze spotkania opłatkowe mają też charakter formacyjny. Tak rosną i umacniają się apostołowie. Gdy zaczynaliśmy w USA nasze spotkania, odbywały się one w Chicago i Detroit, potem doszło New Jersey, a teraz odbywają się w 16 miejscowościach. W Kanadzie zaczynaliśmy od Toronto, a teraz spotykamy się w pięciu wielkich miastach, na wschodzie i na zachodzie.
Zgodzi się Ojciec, że ludzie coraz więcej rozumieją, nie dadzą się złapać na lep obietnic, propagandy?
- Tylko świadomy, cały Naród, o prawych sumieniach, może nas uratować. To jest pewnie jeszcze daleka droga, jeżeli Polska w ogóle przetrwa. A wszystko wskazuje na to, że idzie na zagładę. Widzę to chociażby przez pryzmat polityki rodzinnej. Liczne rodziny są w pogardzie u decydentów, tak już jest od lat. Mamy mniejszy przyrost niż Francja, a jeszcze niedawno mówiło się, że Francja umiera, a tymczasem to my wymieramy. Pamiętam ostrzeżenia ks. kard. Stefana Wyszyńskiego, który mówił, że Polska będzie się liczyć, gdy będzie miała 70 milionów, że Polska może wyżywić całą Europę. Pamiętam wszystkie wysiłki ks. abp. Kazimierza Majdańskiego, by ratować rodzinę. A co mamy? Za ileś lat będzie nas o kilka milionów mniej, tak jak chciał Klub Rzymski, który mówił, że Polaków powinno być 15 milionów. Młodzi, zdolni wyjeżdżają - Polska umiera demograficznie. Zostają starsi, którym odmawia się leczenia. To wszystko jest zaplanowane - nie dać się nam rozwijać. Ojciec Święty Jan Paweł II mówił, że Polska jest niezwykle bogata, tym bogactwem państwa i Narodu są ludzie. Mamy także wielkie bogactwa naturalne, piękną ziemię, same Lasy Państwowe pokrywają 27 procent powierzchni kraju. Ale chcą to wszystko sprzedawać. Jakie będą konsekwencje, gdy ziemia nie będzie nasza? Kto to kupi? Na pewno nie biedni rodacy. A z drugiej strony widzimy działania, jak skłócić ludzi - Naród.
Gdzie dostrzega Ojciec najwięcej działań dezintegrujących Naród?
- Widzę np., ile niezgody wśród rolników powoduje chociażby system dopłat unijnych. Dopłaty to sztuczny twór, trzeba stworzyć każdemu możliwość godnej sprzedaży owoców swej pracy - "godzien jest robotnik zapłaty swojej". Po co te manipulacje? To powoduje skłócenie ludzi. A media? Czy nie niszczą Polski? Przecież media powinny być środkami społecznego komunikowania, a komunikować się ze sobą to znaczy szukać prawdy w miłości, porozumienia, żeby dojść od communio, żyć w prawdzie. Tymczasem są media, które niszczą jedność między ludźmi. Świętej pamięci prezydent Lech Kaczyński nazwał te manipulacje "medialnym wulkanem kłamstw". A premier Jarosław Kaczyński wprost mówi o mediach: "fabryka nienawiści". Widzę potrzebę nawrócenia i racjonalnego myślenia, by żyć tak, żeby widzieć koniec. "Cokolwiek czynisz, czyń roztropnie i patrz końca". Nie wiadomo, kiedy staniesz przed Panem Bogiem: co Mu powiesz? Wszystko musi być temu podporządkowane. Nie wolno się załamywać, stąd moje zawołanie: "Alleluja i do przodu". Do przodu, czyli aż tam, daleko, na koniec mojego życia, do przejścia do Nieba. I Alleluja, czyli chwalmy Pana. Ciągle bądźmy z Panem.
Już za kilka miesięcy drogę do Nieba będzie nam wskazywał błogosławiony Papież Jan Paweł II...
- Cieszę się, że Ojciec Święty zostanie wyniesiony na ołtarze w Święto Miłosierdzia Bożego, w pierwszym dniu miesiąca maryjnego, w miesiącu urodzin Karola Wojtyły. Życzę, byśmy nie podchodzili do tego tylko emocjonalnie, ale przyjęli całe dziedzictwo Jana Pawła II. Niech będzie to pomocą do budowania solidarności w naszym Narodzie w myśl nauczania Ojca Świętego: "'Jeden drugiego brzemiona noście' - to zwięzłe zdanie Apostoła jest inspiracją dla międzyludzkiej i społecznej solidarności. Solidarność - to znaczy: jeden i drugi, a skoro brzemię, to brzemię niesione razem, we wspólnocie. A więc nigdy: jeden przeciw drugiemu. Jedni - przeciw drugim". Budujmy żywą wiarę. Najwyższy na to czas.
Dziękuję za rozmowę.
Nasz Dziennik 2011-01-19
Autor: jc