Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Ratunek stoczni powiązany z traktatem

Treść

Podczas wizyty w Niemczech polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, odpowiadając na nieoficjalne doniesienia, jakoby traktat lizboński mógł stać się kartą przetargową w sprawie polskich stoczni, stwierdził, że traktat i stocznie, mimo że splecione ze sobą, to jednak dwie odmienne sprawy. Szef polskiej dyplomacji w ramach tej wizyty odwiedził także Polsko-Niemieckie Gimnazjum i Liceum w Loecknitz.



Sikorski stwierdził, iż w jego opinii, rozwiązanie, aby rząd miał zaproponować UE zrezygnowanie z żądania zwrotu miliardów pomocy publicznej dla stoczni w zamian za podpisanie przez prezydenta traktatu z Lizbony, nie będzie brane pod uwagę. - To są dwa różne porządki, traktat i stocznie - powiedział szef MSZ. Dodał przy tym, że dla opinii publicznej obie mają jednak kontekst europejski. Stwierdził, że sprawa stoczni jest po pierwsze zadawniona i jest pewnym paradoksem, że rząd, który przedstawił wiarygodny program prywatyzacji i wyprowadzenia stoczni na prostą, spotyka się w tej kwestii z tak nieustępliwym stanowiskiem Komisji Europejskiej. - Będziemy używać wszystkich proceduralnych środków, aby prywatyzacja stoczni odbyła się na zasadach rynkowych i z jak najlepszymi skutkami dla konkurencyjności, ale też dla za załóg i Skarbu Państwa. Komisja Europejska powinna zdawać sobie sprawę, że prezydent Lech Kaczyński swoją decyzję o podpisaniu traktatu będzie zapewne podejmował w kontekście politycznym - stwierdził Sikorski.
Szef polskiej dyplomacji uważa, że stoczniowcy będą apelowali o pomoc właśnie do Lecha Kaczyńskiego i prezydent już dziś jest potencjalnym adresatem petycji pracowników i związkowców stoczni. - Dla polskiej opinii publicznej - mimo że prawnie te sprawy nie są powiązane - to jednak obydwie mają swój kontekst europejski i w związku z tym też liczylibyśmy na zrozumienie przez Komisję tej sytuacji - dodał Sikorski.

Przyjaźń bez zaszłości historycznych?
Radosław Sikorski wraz z szefem niemieckiej dyplomacji Frankiem-Walterem Steinmeierem odwiedzili także pogranicze polsko-niemieckie i wzięli udział w uroczystości wręczenia świadectw w Polsko-Niemieckim Gimnazjum i Liceum w Loecknitz. Tamtejsza polsko-niemiecka szkoła średnia działa od 1995 roku. Obecnie 150 z 400 uczniów tej placówki to Polacy. Radosław Sikorski wręczył świadectwa maturalne 32 z nich.
Podczas swoich przemówień na uroczystości wręczenia świadectw maturalnych obaj politycy zgodnie podkreślali, iż Loecknitz jest wyjątkowym miejscem, podobnie jak wyjątkowa jest polsko-niemiecka szkoła, która jest dowodem na istnienie coraz lepszych stosunków polsko-niemieckich. - Mam poczucie, że dzieje się tutaj coś ważnego. Loecknitz jest przykładem rzeczywistości europejskiej, a Polsko-Niemieckie Gimnazjum i Liceum realizuje w sposób praktyczny to, co w żargonie dyplomacji nazywa się zbliżeniem Polski i Niemiec - powiedział szef polskiego MSZ. Wspominając o wzajemnym dialogu, przypomniał o inicjatywie wspólnego podręcznika do historii.
Mówiąc o wzajemnych stosunkach, Sikorski nieoczekiwanie stwierdził: - Kwestie historyczne nie powinny determinować naszych relacji. Jeszcze parę lat temu, gdy Polska wstępowała do Unii Europejskiej, byli w Polsce tacy, którzy bali się, iż przyjdą Niemcy i wykupią pół Polski. Były to strachy przed historią, tymczasem okazuje się, iż działa żelazne prawo nieprzewidzialnej konsekwencji i ja się bardzo cieszę, że to Polacy w Niemczech temu regionowi pomagają osiągnąć sukces.
Zdaniem ministra, Polacy i Niemcy między sobą nie rozmawiają już tylko o geopolityce i historii, ale także o cenach nieruchomości i możliwościach rozwoju. Opinia polskiego ministra wydaje się przesadzona, gdyż w Loecknitz na razie osiedliło się jedynie 58 rodzin, i to tylko z powodu niższych cen mieszkań. Ilość "niemieckich zakupów" dokonywanych w Polsce jest o wiele wyższa.
Waldemar Maszewski, Loecknitz
"Nasz Dziennik" 2008-07-14

Autor: wa