Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Ratujmy polskie zabytki

Treść

Z prof. historii Henrykiem Strońskim - prezesem Stowarzyszenia Naukowców Polskich na Ukrainie, rozmawia Eugeniusz Tuzow-Lubański

Jak Pan ocenia stan polskich zabytków na Ukrainie?
- Niejednoznacznie. Od kilku lat można obserwować poprawę sytuacji. Wzrosło zainteresowanie nimi społeczeństwa oraz władz lokalnych. Dotyczy to polskich zamków, dworów i rezydencji, gdyż w niektórych regionach władze lokalne chcą przyciągnąć turystów do swych miejscowości.

Czy w takim razie odbywa się renowacja polskich zabytków?
- Raczej nie. Na przykład pod Tarnopolem, w Zbarażu, mieści się dawna rezydencja Wiśniowieckich, która jest w dobrym stanie. Być może dlatego, że tu od lat mieściła się biblioteka rejonowa, zatem władze lokalne siłą rzeczy dbały o tę rezydencję. Byłem niedawno w Krzemieńcu na święcie kultury polskiej. Podczas spotkań z władzami poruszono sprawę opłakanego stanu twierdzy krzemienieckiej. W trakcie dyskusji jeden z prelegentów powiedział, że to wojska ukraińskiego pułkownika Krzywonosa zniszczyły tę twierdzę w 1649 roku. Z kolei inny tłumaczył, że to samoloty hitlerowskie zbombordowały twierdzę w Krzemieńcu.

A Pana zdaniem - kto ma rację?
- Moim zdaniem, do rujnowania najbardziej przyczynił się czas.

I chyba obojętność władz ukraińskich?
- To też. Niedawno w prasie ukraińskiej zamieszczono 10 zabytków, które potrzebują natychmiastowej renowacji, cztery z nich to zabytki kultury polskiej. Oczywiście, do przeprowadzenia renowacji są konieczne duże nakłady finansowe.

Słyszałem także o handlu polskimi zabytkami na Ukrainie...
- Tak. Parę lat temu w Starym Rozdole w obwodzie lwowskim sprzedano prywatnemu inwestorowi polską rezydencję za śmieszną kwotę 400 tys. hrywien. Znany znawca kultury polskiej i właściciel galerii artystycznej we Lwowie prof. Woźnicki alarmował dwa lata temu, że tylko wnętrza tej rezydencji, według cen światowych, są warte co najmniej milion dolarów amerykańskich. Co nastąpi po tej nieuczciwej sprzedaży? Przedtem w tej rezydencji polskiej mieścił się dom wypoczynkowy, utrzymywany przez władze ukraińskie. Teraz to własność prywatna. Wyłącznie od nowego właściciela zależy, co stanie się teraz z tym dziedzictwem narodowym.

Ale to państwo ukraińskie musi regulować te sprawy...
- Właśnie o to chodzi. Zgodnie z przyjętymi w świecie normami, jeżeli państwo sprzedaje jakiś wartościowy zabytek, to obwarowuje taką sprzedaż pewnymi obostrzeniami. Na Ukrainie takie rzeczy, niestety, nadal są bagatelizowane, ale w sumie polityka państwa ukraińskiego zmierza w dobrym kierunku.

Tyle że ta polityka ogranicza się do deklaracji bez pokrycia...
- Na razie tak. Z jednej strony, bowiem państwa ukraińskiego nie stać na przeprowadzanie renowacji, z drugiej zaś - struktur biznesowych kraju nie bardzo interesują te zabytki. Zatem sprawy dziedzictwa Narodu Polskiego na Ukrainie wyglądają nie najlepiej.

A może ta kultura polska i europejska jest obca władzom ukraińskim?
- Tego bym nie powiedział. Na przykład parę lat temu Stowarzyszenie Naukowców Polskich na Ukrainie przeprowadziło w Winnicy konferencję poświęconą dworkom polskim. Widziałem wtedy zainteresowanie ukraińskich władz lokalnych tym tematem. Jedynym warunkiem władz winnickich odrestaurowania obiektów było to, aby sprowadzić do miasta polskich konserwatorów zabytków. Jako prezes naukowców polskich na Ukrainie sprowadziłem ekipę polskich konserwatorów. Zapoznała się ona na miejscu z pałacem magnatów Potockich w Tulczynie i pałacem hrabiów Grocholskich w Woronowicy.

Jaki jest rzeczywisty stan pałacu Potockich w Tulczynie?
- To jest jeden z największych zabytków polskich na Ukrainie. Lewa część pałacu znajduje się w dobrym stanie - mieści się tam technikum kultury. Jednakże stan prawej części pałacu jest fatalny. Chyba już niemożliwe będzie uratowanie tej części tak pięknego niegdyś pałacu. Ta rezydencja miała ponad tysiąc pokoi.

Jak wyglądają sprawy renowacji Starówki we Lwowie?
- Każdy kamień, każda ulica Lwowa świadczą o wielkiej historii polskiej. Całe miasto jest dziełem kultury w skali europejskiej i światowej. Ale bądźmy trochę wyrozumiali. Na przykład Kraków ratowali nie tylko Polacy, ale cały świat. Dużo w sprawie renowacji Krakowa pomogło UNESCO. Lwów także oczekuje takiej pomocy. Renowacja miasta wymaga dużych nakładów finansowych, ale także dużej wiedzy z historii i kultury miasta. Lwów nie ma fachowców w dziedzinie konserwacji zabytków i w tej kwestii przydałaby się współpraca z konserwatorami polskimi. Przede wszystkim władze miasta Lwowa muszą dbać o to, aby nie niszczyć, ale chronić to, co daje świadectwo kultury polskiej i innych narodowości tego znamienitego miasta.

Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2008-09-22

Autor: wa