Ramy są, pieniądze nie
Treść
Wydrenowane z polskiego budżetu na unijną składkę pieniądze mogą nie wrócić, i prawdopodobnie nie wrócą, w postaci dopłat bezpośrednich do naszych rolników. Na pół roku przed planowaną akcesją do Unii Europejskiej nie wiadomo, na ile pieniędzy do hektara uprawy mogą liczyć polscy gospodarze i czy w ogóle spełniają warunki do ich otrzymania. Wygląda na to, że wytypowani przez rządzącą ekipę negocjatorzy przystali na eksperyment, jakim jest system płatności obszarowych, niepraktykowany w żadnym z państw Wspólnoty. W trakcie wczorajszej sejmowej debaty nad projektem ustawy o płatnościach bezpośrednich do gruntów rolnych okazało się, że w przesłanym z dużym opóźnieniem do Sejmu rządowym dokumencie brakuje podstawowych informacji, bez których system dopłat nie zadziała.
Rząd Leszka Millera nie jest w stanie przygotować kompletu aktów prawnych związanych z dopłatami bezpośrednimi; Bruksela od miesięcy zwleka z wydaniem rozporządzenia na ten temat; po interwencji - przysłano nam z Komisji Europejskiej zaledwie projekt wytycznych, liczący kilkanaście stron, a w tym czasie Unia reformuje wspólną politykę rolną bez naszej zgody w oparciu o zapisy traktatu akcesyjnego - taki obraz sytuacji wyłonił się z sejmowej debaty nad projektem ustawy o płatnościach bezpośrednich do gruntów rolnych. Opozycyjni posłowie nie pozostawili suchej nitki na rządowym projekcie ustawy ramowej o dopłatach. Projekt skrytykowano przede wszystkim za to, że właściwie jest pozbawiony treści. Przesłany posłom przez rząd dokument nie zawiera bowiem podstawowych informacji, takich jak wykaz roślin, do których będą przysługiwały dopłaty, wysokość płatności, górna granica powierzchni objętej nimi czy warunki uznania, że ziemia jest utrzymana w dobrej kulturze rolnej.
- Ten projekt to preambuła do rozporządzenia Komisji Europejskiej, które ukaże się w niewiadomym czasie - ironizował Marek Sawicki z PSL. W tym leży, według niego, przyczyna, dla której rząd nie podał w ustawie żadnych konkretów. W rezultacie - nie wiadomo, na ile pieniędzy do hektara uprawy mogą liczyć rolnicy i czy w ogóle spełniają warunki do ich otrzymania. Według Sawickiego, Polska zgodziła się na eksperyment, jakim jest system płatności obszarowych, niepraktykowany nigdzie w Unii, i powinna w zamian oczekiwać ze strony Komisji Europejskiej jasnych reguł i gwarancji finansowania. - Nie słyszałem, aby ministrowie Cimoszewicz, Huebner czy Olejniczak upomnieli się w Brukseli o to ważne rozporządzenie KE - wytknął przedstawicielom rządu. Wiceminister rolnictwa Jerzy Plewa poinformował, że po interwencji otrzymał z Brukseli wytyczne do systemu dopłat, które są aktualnie tłumaczone i analizowane przez ekspertów.
Zdaniem Piotra Krutula z LPR, rozporządzenie Komisji będzie gotowe dopiero w lutym lub marcu przyszłego roku, a bez niego ustawa o dopłatach jest fikcją. Krutul przypomniał, że art. 23. traktatu akcesyjnego daje KE prawo do zmiany wynegocjowanych z Polską zasad Wspólnej Polityki Rolnej bez naszej zgody i KE skwapliwie z tego prawa korzysta, np. zniosła interwencję na rynku żyta, nie godzi się na interwencję na rynku wieprzowym, a zapasy produktów rolnych, które mamy w Polsce, zamierza przed akcesją opodatkować, aby nie trafiły na unijny rynek po konkurencyjnej cenie.
Posłowie zwracali też uwagę na zbyt krótki, dwumiesięczny termin składania wniosków o dopłaty, od 15 kwietnia do 15 czerwca. - To może doprowadzić do zatorów w Agencji, która będzie musiała rozpatrywać po 500-800 wniosków dziennie - ostrzegł Aleksander Grad (PO). Antoni Mężydło z PiS przypomniał, że polscy rolnicy powinni otrzymać ok. 6 mld zł w formie dopłat w okresie od grudnia 2004 do kwietnia 2005 r., a równocześnie wygaszane będą dotychczasowe instrumenty wsparcia. Jednak według Krutula, tych pieniędzy rolnicy nie zobaczą, ponieważ w projekcie budżetu na 2004 r. w rezerwie celowej na dopłaty zapisano zaledwie 1,1 mld zł.
Spóźni się również dofinansowanie z UE obiecane Polsce ze środków na rozwój wsi, ponieważ Polska może złożyć wniosek o skorzystanie z tego funduszu dopiero 1 maja 2004 r., a Komisja będzie miała pół roku na odpowiedź.
Szczegółowe pytania i krytyka ze strony posłów bardzo zirytowały ministra rolnictwa Wojciecha Olejniczaka, który oskarżył posłów o opóźnianie prac nad ustawą. Ci jednak natychmiast zrewanżowali się, przypominając, że to rząd dopuścił do sytuacji, iż tak istotna ustawa jest rozpatrywana dopiero teraz. Projekt trafił do laski marszałkowskiej na początku października.
W rządowym projekcie ustawy o płatnościach bezpośrednich do gruntów rolnych znalazł się ogólny zapis, że rolnikowi przysługują płatności na będące w jego posiadaniu grunty rolne, o ile są one utrzymane w dobrej kulturze rolnej, z zachowaniem zasad ochrony środowiska. Wnioski o dopłaty należy składać do powiatowych oddziałów Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa na specjalnym formularzu, który notabene został opublikowany w formie niepełnej, bez podstawowej tabeli z podziałem na działki i uprawy. Płatności obejmują dopłatę do powierzchni i uzupełniającą dopłatę do upraw chmielu, tytoniu, ziemniaków na skrobię i innych roślin, których listę ustalać będzie co roku rząd. Minimalna powierzchnia działki musi wynosić 10 arów, a całego gospodarstwa - 1 ha. W razie przeniesienia posiadania gospodarstwa, na które przysługiwały dopłaty, nowy posiadacz otrzyma je, o ile wystąpi z wnioskiem do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Odwołania od decyzji kierowników powiatowych oddziałów Agencji rozpatrywać będą dyrektorzy oddziałów regionalnych. Kierownik ARiMR może przeprowadzać szczegółowe kontrole w gospodarstwach rolnych, korzystając nie tylko z prawa wstępu na teren gospodarstwa, ale również wglądu do wszystkich dokumentów.
Małgorzata Goss
Ruch w jedną stronę
Tuż po grudniowym szczycie w Kopenhadze rząd Millera został zaskoczony przez Brukselę zmianą sposobu naliczania dopłat bezpośrednich. Przełknął to gładko, tłumacząc, że nowy system jest lepszy. Potem daremnie miesiącami czekał, aż Komisja Europejska przedstawi mu konkrety na ten temat, ale zamiast tych konkretów w ostatnich dniach otrzymał zaledwie... projekt wytycznych. I tak to - powoli, ślamazarnie, idzie wyciskanie obiecanych przez Unię, było nie było, naszoskładkowych pieniędzy. Za to ruch w drugą stronę odbywać się będzie błyskawicznie. Pierwsza rata składki ma wpłynąć do brukselskiej kasy 1 maja 2004 r. i tu na przeciąganie nie ma co liczyć.
MaG
Nasz Dziennik 29-10-2003
Autor: DW