Rakietowy poker
Treść
Wysoki rangą przedstawiciel rządu Stanów Zjednoczonych poinformował Agencję Reutera, że jeżeli rozmowy z Polską się nie powiodą, USA będą szukały innego miejsca na umieszczenie elementów tarczy antyrakietowej w Europie. Można domniemywać, że nie bez znaczenia pozostaje sprzeciw Moskwy dla amerykańskiej inwestycji w Polsce. Eksperci są jednak zdania, że inne rozmieszczenie byłoby dla USA nieopłacalne.
Mieliśmy już kilka takich sygnałów - stwierdził w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" jeden z negocjatorów w sprawie amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Polsce, podsekretarz stanu w MSZ Witold Waszczykowski. - Zmiana lokalizacji elementów tarczy teoretycznie jest możliwa. Na początku, kiedy Amerykanie rozpoczynali realizację całej koncepcji, to jednym z najbardziej prawdopodobnych miejsc, gdzie ulokują wszystko, miała być Wielka Brytania - dodał.
Amerykański rozmówca Agencji Reutera nie ujawnił wprawdzie potencjalnego alternatywnego miejsca lokalizacji elementów tarczy antyrakietowej, ale zdaniem gen. Stanisława Kozieja, byłego wiceministra obrony narodowej, w grę mogłoby wchodzić wiele krajów europejskich, zwłaszcza te leżące na północ od Polski. - Mniej prawdopodobne, aby były to kraje na południe od Polski i Czech. Wydaje się jednak, że zmiana lokalizacji nie byłaby dla Stanów Zjednoczonych opłacalna. Gdyby chciano rakiety przechwytujące przesunąć na północ, musiano by zainstalować więcej tych rakiet, nawet dwa-trzy razy więcej, aby otrzymać takie samo prawdopodobieństwo zestrzelenia rakiet lecących w różne miejsca kontynentu amerykańskiego - ocenił ekspert. - Z kolei im bardziej na południe od Polski, musiałyby to być bardziej nowoczesne rakiety, zdolne do szybkiego odpalenia, i też zapewne musiałoby być ich więcej - dodał.
Wszystko wskazuje zatem na to, że strona amerykańska, sugerując zmianę lokalizacji systemu, usiłuje wywrzeć nacisk na Polskę i skłonić do szybkiego podjęcia decyzji. Amerykanom bardzo zależy na sfinalizowaniu porozumienia jeszcze za kadencji obecnego prezydenta George'a W. Busha. Z kolei dla polskich negocjatorów kwestia czasu jest drugorzędna.
Funkcjonariusz rządu USA w rozmowie z Reutersem podkreślił, że chociaż Rosja nie ma prawa weta w sprawie tarczy, to jednak dla Waszyngtonu, który przykłada dużą wagę do stosunków z Kremlem, rozwianie jego zaniepokojenia ma duże znaczenie. Tymczasem Witold Waszczykowski wykluczył sprzeciw Rosji jako przyczynę zmiany amerykańskich planów co do rozmieszczenia w Polsce elementów tarczy. - Nie wydaje mi się, aby ewentualna decyzja o zmianie lokalizacji elementów tarczy miała cokolwiek wspólnego ze sprzeciwem Rosji. Moskwa po spotkaniu NATO w Bukareszcie, jak i po spotkaniu w Soczi prezydenta Busha z prezydentem Putinem, w dalszym ciągu nie zgadzając się z tą koncepcją, zakłada, że jednak będzie ona realizowana i w Europie Środkowej powstaną bazy - wyjaśnił. Jako główny problem w obecnym etapie rozmów wymienił kwestię modernizacji polskiej armii. Zaznaczył, że strona polska nie zmieniła zdania co do obecności w bazie rosyjskich inspektorów. Stwierdził, że można rozważyć ewentualne wizyty, inspekcje, tak aby Rosjanie byli przekonani, że w czasie między wizytami nie doszło do zmiany charakteru bazy, natomiast stałe stacjonowanie inspektorów lub obserwatorów rosyjskich w ogóle nie wchodzi w grę.
Anna Wiejak
"Nasz Dziennik" 2008-05-05
Autor: wa