Raduj się, ukazująca nam życie anielskie (2)
Treść
Poznanie imienia w Piśmie Świętym miało ogromne znaczenie. W Biblii wszystko ma swoje imię, istnieje to, co jest nazwane. Imię nie jest tylko jakimś symbolem, ale określa naturę osoby i całą jej szeroko rozumianą dynamikę.
Mówiliśmy wcześniej o ogromnej tajemnicy zadziwiającej nawet aniołów. Teraz widzimy zadziwienie i samej Maryi. Rzecze ze śmiałością do Gabriela, nie rozumie, ale nie lęka się. Ze śmiałością przyznaje się i obwieszcza swoje dziewictwo. Tajemnica dziewiczego poczęcia bez nasienia poucza nas o tajemnym związku Maryi z Duchem Świętym i tym samym o jednej z prawd naszej wiary. „Począł się z Ducha Świętego i zrodził z Maryi dziewicy” – na te słowa skłaniamy co niedzielę nasze głowy; z szacunku, ale też z pokory przed tą tajemnicą niepojętą dla zmysłów, którą może dopełnić tylko wiara.
Chrystus wcielając się, uświęcił nasze ciała. Zrobił to również przez to, że wybrał nic innego, ale właśnie dziewicze ludzkie łono. Czytałem kiedyś o rewolucji seksualnej lat 60 i 70-tych. Nie było mnie wtedy na świecie, ale widzimy dobrze, jak źle pojęta seksualność zalewa nas z każdej strony. Jest to jedna z najsilniejszych i najbardziej wymagających sfer naszego życia. Chrystus nie pomija również i tego. Przychodzi na świat przez dziewicze łono, nie naruszając go, ukazując tym samym czystość i wierność jako prawdziwą wartość.
Łono Maryi nosiło Światłość świata, sam Chrystus powie: „Przyszedłem, aby ogień rozniecić na ziemi, i jakże pragnę, aby już zapłonął!” (Łk 12, 49). Stąd ukazuje się nam kolejny obraz – Ikona Matki Bożej jako „Krzew Gorejący”. Krzew, który w Starym Testamencie widział Mojżesz, krzew, który płonął, ale się nie spalał (Wj 3, 2), krzew, z którego Bóg objawił Mojżeszowi swoje imię „JESTEM, KTÓRY JESTEM” (Wj 3, 14). Teraz tym krzewem jest Maryja, Ta, która nosi w sobie prawdziwy ogień, ale ten ogień Jej nie spala. Nie narusza Jej ciała i dziewictwa, ale przeciwnie – udoskonala. Ten płonący krzew również nosi w sobie imię Boga: „Nadasz Mu imię Jezus” (Łk 1, 21). Zbawienie wszystkich ludzi.
Poznanie imienia w Piśmie Świętym miało ogromne znaczenie. W Biblii wszystko ma swoje imię, istnieje to, co jest nazwane. Imię nie jest tylko jakimś symbolem, ale określa naturę osoby i całą jej szeroko rozumianą dynamikę. Poznanie kogoś „z imienia” było sprawą zasadniczą, oznaczało nie tylko poznać kogoś dogłębnie, z jego natury, ale przede wszystkim wejście z nim w osobistą relację. Bóg wyjawiający swoje imię odkrywa się przed człowiekiem, daje się poznać i daje przystęp do udziału i życia w Sobie. Taki właśnie jest początek dobrze znanej modlitwy Jezusowej.
Ikos II
Czekanie na wyjaśnienie niepoznawalnego jest daremne, ale jest potrzebne. Czekanie umożliwia dialog, umożliwia przyjęcie nowiny, przyjęcie Słowa. Ale w tym czekaniu Maryi jest jednocześnie ogromne pragnienie, dlatego „zawołała”. Przychodzą tu na myśl słowa z psalmu 47:
„Bóg wstępuje wśród radosnych okrzyków,
Pan wstępuje przy dźwięku trąby.
Śpiewajcie psalmy Bogu, śpiewajcie,
śpiewajcie Królowi naszemu, śpiewajcie”.
Cóż mógł zrobić biedny anioł? Pełen bojaźni mógł powiedzieć: Raduj się, pełna wiary w tajemnice milczenia godne bo nawet ja Archanioł Gabriel nie potrafię tego wyjaśnić i stoję drżący pełen bojaźni i zachwytu zarazem.
Raduj się, drabino niebiańska po której zstąpił Bóg – mamy przed oczyma drabinę Jakubową, mamy przed oczyma „drabinę raju” Jana Klimaka, po której wspinają się mnisi, a może stopnie pokory naszego św. Ojca Benedykta… Ale Chrystus odwraca to wszystko do góry nogami. Po tej drabinie, po której tak z mozołem i w pocie czoła się wspinamy, On sam schodzi do nas.
Odkrywa to przed nami kolejne zagadnienie wschodniej duchowości, pojęcie synergii – współpracy z łaską. Wkładamy wiele wysiłków, być może wstajemy na Jutrznię, pościmy, umartwiamy się, ale wszystko to na nic, jeśli nie otworzymy się na Bożą łaskę. Wszelkie praktyki ascetyczne i umartwienia mają tylko i wyłącznie to zadanie, aby nas oczyścić i przygotować na przyjęcie łaski. To ona nas uświęca i zbawia, nie nasz wysiłek. Do nas należy zrobić wszystko, aby być gotowym przyjąć dar. Chrystus schodzi po tej drabinie, aby się wcielić, ale schodzi również nieustannie, aby zamieszkać w naszych sercach. Aby zajaśniała w nich Jego światłość, aby zapłonął w nim Ogień.
Raduj się, Która wierzącym rozjaśniasz umysły – umysł i serce są w duchowości wschodniej ze sobą ściśle powiązane. Stanowią centrum wnętrza i duchowości człowieka. Są przestrzenią, w której możliwe staje się spotkanie z Bogiem. Mnisi wschodni z modlitwą Jezusową na ustach dążyli do stanu wyciszenia, aby w głębi swojego serca ujrzeć Bożą obecność. Przez lata ciągłej praktyki i ćwiczenia się w skupieniu modlitwa stawała się samoistna i nieustanna, tak, że nawet podczas snu przez rytm oddechu i bicia serca mnich wychwalał Pana Boga. Stąd pojęcie modlitwy serca i modlitwy nieustannej.
Biblijna teologia serca stanowi klucz do zrozumienia jej koncepcji antropologii człowieka. W całym Piśmie Świętym termin ten jako określenie organu nie pojawia się więcej jak dziesięć razy, natomiast ponad tysiąc razy występuje w znaczeniu metaforycznym, oznaczając całą pełnię życia duchowego i moralnego. Przestrzeń, w której działa Bóg, jest też ośrodkiem myśli, zamiarów, wspomnień i decyzji człowieka.
Umysł człowieka w raju trwał w kontemplacji i komunii z Umysłem Boga, jego jedynym pragnieniem był sam Bóg – źródło ludzkiej istoty. Był tym samym wolny od stanu zmysłowej przyjemności i cierpienia. Grzech spowodował poznanie i doświadczenie zarówno dobra jak i zła, a tym samym wprowadził zmysłowe upodobanie przedmiotów, którego konsekwencją jest zmysłowe cierpienie i śmierć. Droga powrotu do jedności z Bogiem musi zatem prowadzić przez oczyszczenie umysłu z namiętności i pożądliwości, aby jak najbardziej zbliżyć się do stanu pierwotnej kontemplacji rzeczywistości niebiańskiej.
Rozjaśnienie umysłu należy w tym kontekście rozumieć o wiele głębiej. Nie oznacza wprowadzenia jakiejś wiedzy czy zrozumienia, ale głębokie oczyszczenie i rozjaśnienie światłem Chrystusa, Bożą łaską.
Ikos III
Ostatnia scena to spotkanie z Elżbietą. „A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego” (Łk 1, 36).
Do kogo więc innego miała pójść młoda zagubiona Maryja, jeśli nie do Elżbiety? Prawdopodobnie Elżbieta była w tamtej chwili jedyną osobą, która mogła Ją zrozumieć chociaż odrobinę, bo sama doświadczyła dotyku Pana Boga. Rzeczywiście urzekające jest to spotkanie. Nie tylko Maryi z Elżbietą, które przecież musiały wymieniać się swoimi doświadczeniami, rozterkami, niezrozumieniem tego, co się dzieje i wielką radością, ale również jest to pierwsze spotkanie Jezusa z Janem Chrzcicielem. Tekst Akatystu mówi nam o radosnym skakaniu niczym śpiew. Wiemy, że dziecko w łonie matki reaguje, tak, że matka wie, co je uspokaja.
To spotkanie przypomina nam również, jak ważny jest drugi człowiek. Prawdziwej relacji, przyjaźni, miłości z drugim człowiekiem nie zastąpi nam nigdy ani pieniądz, ani stanowisko, ani pies czy kot. Potrzebujemy siebie nawzajem, aby móc się spotkać, aby się wspierać, aby się nawzajem wysłuchać.
Mikołaj Jastrzębski OSB do opactwa wstąpił w 2015 r., śluby wieczyste złożył 9 października 2020 r. Pochodzi z Siedlec, jest studentem Wyższego Seminarium Duchownego Księży Misjonarzy w Krakowie. Absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Jest autorem reprodukcji najbardziej czczonych i cudotwórczych ikon wykonanych techniką decoupage, które dostępne są w księgarni internetowej. Prowadzi rekolekcje „Spotkanie z ikoną”.
Żródło: cspb.pl, 6
Autor: mj