Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Radość i ulga Maaskanta

Treść

Piłkarze Wisły Kraków uczynili pierwszy krok w stronę awansu do trzeciej rundy kwalifikacji Ligi Mistrzów. Choć nie zachwycili, przywieźli z Rygi korzystny wynik, pokonując 1:0 Skonto, a kolejna dobra wiadomość napłynęła z lekarskich gabinetów. Kontuzja Maora Meliksona nie okazała się tak groźna, jak początkowo sądził trener Robert Maaskant.
Wygrana 1:0 nie jest oczywiście żadnym sukcesem "Białej Gwiazdy". Mistrzowie Polski spełnili po prostu swój obowiązek, bo na tym etapie rozgrywek, z tym rywalem, zwyciężyć po prostu musieli. - Potrzebowaliśmy takiego akurat rezultatu i go osiągnęliśmy. Zagraliśmy mądrze, jak doświadczona drużyna - powiedział po spotkaniu Ivica Iliev, serbski pomocnik, który zadebiutował w barwach Wisły w oficjalnym meczu. Oprócz niego w podstawowym składzie wyszedł jeszcze inny zawodnik pozyskany latem Michael Lamey, w końcówce na murawie pojawił się David Biton. - Zespół wyglądał zatem niemal identycznie jak ten, który zdobył tytuł - zauważył Maaskant. "Biała Gwiazda" wygrała, ale nie zachwyciła. Owszem, pod względem umiejętności czysto piłkarskich zdecydowanie przewyższała rywali, ale nie do końca potrafiła przełożyć to na konkrety. Oddała zbyt mało strzałów, zbyt rzadko zagrażając Łotyszom. Czyste, klarowne sytuacje bez problemów można policzyć na palcach, a jedynego gola zdobył... Renars Rode, obrońca gospodarzy. Wypada tu mieć nadzieję, że czas będzie działał na korzyść krakowian, którzy tak naprawdę znajdują się w fazie przygotowań do sezonu - zaawansowanej, ale jednak. Jak zwykle wyróżniał się Melikson, najaktywniejszy, potrafiący jednym nieszablonowym zagraniem wyprowadzić w pole łotewską defensywę, niezłe wrażenie pozostawił po sobie błyskotliwy Iliev. Gorzej, że mistrzowie Polski nie stanowili monolitu w pobliżu własnego pola karnego. Obrońcy popełnili zbyt dużo błędów, a kiks byłego reprezentanta Holandii Kewa Jaliensa w końcówce powinien zakończyć się wyrównaniem. Podopieczni Maaskanta mogli cieszyć się, że gospodarze umiejętności mieli mierne i swoich okazji (dwóch, może trzech) nie wykorzystali. Mimo to trener był zadowolony. - Zrobiliśmy to, czego oczekiwaliśmy, wyjazdowe 1:0 to dobry wynik. Trochę mylący, bo szczególnie w pierwszej połowie byliśmy dużo silniejsi - powiedział. Może trochę przesadził, ale jego prawo. Holender odetchnął też, gdy napłynęły wieści dotyczące zdrowia Meliksona. Izraelczyk opuścił boisko na noszach, pierwsze informacje mówiły o złamanym palcu, okazało się, że jest tylko zwichnięty. Uldze Maaskanta nie ma co się dziwić, bo Maor w chwili obecnej jest absolutnie najlepszym graczem drużyny, wyrastającym zdecydowanie ponad ligę polską.
W rewanżu Wisła powinna bez większych problemów postawić kropkę nad i, awansując do trzeciej rundy kwalifikacji. Aby jednak znaleźć się w wymarzonej Lidze Mistrzów, musi tych rund pokonać cztery. Każda kolejna będzie trudniejsza.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 2011-07-15

Autor: jc