Radni nie mogą pomóc
Treść
Rada Powiatowa w Starachowicach zaapelowała do parlamentu o zmianę niektórych przepisów kodeksu postępowania cywilnego, które umożliwiają zajmowanie przez komorników pieniędzy przeznaczonych na pensje pracowników. Przeciwko takim rozwiązaniom protestują i głodują od ubiegłego czwartku pracownicy szpitala w Starachowicach. Ich postulaty popierają największe centrale związkowe.
W środę odbyła się nadzwyczajna sesja rady powiatu starachowickiego poświęcona omówieniu sytuacji w szpitalu. Nie przyniosła ona konkretnych rezultatów, które zadowoliłyby personel szpitala, ale i przynieść nie mogła, bo zmiana prawa leży w kompetencji parlamentu. Stąd też apel radnych kierowany do posłów i senatorów. Samorządowcy liczą, że informacje o tym, co się dzieje w Starachowicach, przekażą swoim kolegom z ław parlamentarnych świętokrzyscy posłowie, którzy byli obecni na obradach.
Radni podkreślili, że głodówka ośmiu pracowników szpitala w Starachowicach została podjęta również w obronie interesów innych lecznic w kraju. Komornicy naprawdę pukają do drzwi wielu szpitali i zajmują ich konta. Do tej pory nie tykali pieniędzy przeznaczonych na pensje, ale od 5 lutego będą mogli to robić, bo zmienią się niektóre przepisy kodeksu cywilnego.
Niestety, jak się okazało, powiat niewiele może pomóc swojemu szpitalowi, którego sytuacja jest trudna. Lecznica ma 40 mln zł długu, czyli znacznie więcej, niż wynosi cały budżet... powiatu. Lekarze i pielęgniarki nie wiążą też sporych nadziei z ministerialną propozycją programu oddłużenia szpitali. - Nie zawiesimy protestu ani go nie zakończymy - twierdzą. Nie przekonały ich słowa przedstawiciela ministra Marka Balickiego, który spotkał się z nimi w środę. Zapewniał on w imieniu ministra, że komornicy nie będą blokować pieniędzy na pensje dla pracowników szpitali. Czekają oni na decyzję ministra zdrowia w sprawie interpretacji zmian w przepisach kodeksu postępowania cywilnego. Tymczasem szef resortu twierdzi, że przed blokadą kont uchroni te placówki przygotowana przez rząd ustawa o restrukturyzacji długów zakładów opieki zdrowotnej.
Związkowcy z innych szpitali popierają postulaty kolegów ze Starachowic, a organizacje związkowe zapowiadają przyłączenie się do protestu i rozszerzenie akcji na cały kraj. Taką deklarację złożyła m.in. przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Pielęgniarek i Położnych Bożena Banachowicz, a także NSZZ "Solidarność". Zdaniem Marii Ochman, przewodniczącej sekretariatu ochrony zdrowia "Solidarności", problem starachowicki pokazuje błędy w reformowaniu służby zdrowia. "Solidarność" ma debatować nad formami wsparcia dla strajkujących w Starachowicach.
Marek Kalita
Protest głodowy w starachowickim szpitalu komentuje Maria Ochman, przewodnicząca NSZZ "Solidarność" Służby Zdrowia:
Ostatnie działania władz zmuszają nas do zradykalizowania formy protestu. Będziemy robić wszystko, co w naszej mocy, aby ten protest nie był skierowany przeciwko pacjentom, bo nie są oni stroną w sporze. Niestety, są mimowolnie ofiarami działań rządu. Prawda jest taka, że my domagamy się pełnego prawa do leczenia wszystkich obywateli. Determinacja z naszej strony jest absolutna, ponieważ rząd obojętnie podchodzi do dramatu osób głodujących w Starachowicach. Ministerstwo Zdrowia przesłało jakieś stanowisko, które nazwałabym "pseudowykładnią", mówiące, że komornik może zająć "tylko" 25 proc. kontraktu, a reszta jest do dyspozycji szpitala. Nasze głodowe płace ocierające się o wartość minimalną stanowią ok. 60 proc. (w przypadku Starachowic to 62 proc.) wartości kontraktu. Pan minister mówi, że wszystko jest w porządku, bo 75 proc. kontraktu zostanie w szpitalu, ale jeżeli z tego 62 proc. pójdzie na te i tak głodowe płace, to zostanie zaledwie 13 proc. na działanie szpitala. A to jest absolutnie niemożliwe. Takie bajki, które opowiada minister, mogą przemawiać tylko do tych, którzy nie znają realiów.
not. AG
"Nasz Dziennik" 2005-02-04
Autor: ab